Wpis z mikrobloga

718789 - 229 - 149 - 230 - 51 - 5 = 718125

W końcu opisałem ostatnie dni wypadu z kuferkiem. Tym razem trochę o Serbii i Rumunii. Pierwsza część tutaj



Dzień IV



W nocy trochę trzepotało namiotem i przeszedł niewielki deszcz, ale rano było suchutko. W Chorwacji nie miałem zawitać na zbyt długo, ale chciałem odwiedzić chociaż jedno większe miasto, więc z rana kieruję się na Osijek. Zaliczam małą [przełęcz]( https://lh3.googleusercontent.com/ZX2GUhOb-PD4wYzyJ6rQimlYoYt71T8XVREEKjQ_GkzFxHn3zZEsYqfgo5h5_M5OXrrsytd6v40_HjFrFLymjWtbcNz5wqvRSYsLqQjW23nUzh0YHS2OnzKn7esKhQazJp5BOYnM-XgtHJGr_03R0emZw3dpx5BvGz6BSQtLmAVtM6FSoVcotKIczTx_ext3u4OTWrOkhGJyAlHsN-bLlFezCgWS1pod83QiaOf9j5oZBk1bn20ORhSV6L69UMNlq4kSyPvLdFZhq0gJp0sodK_65VAXN6Vt25OegWPSGjYzAeiLu7PJwHxOWeWian9YPPFZ-MoaNxcHHreJ7OYlYFgsnbqGLrjAeHeUQzlm3GLrwcImyFYuRIKeKjiuSEQMHhxYj9RuowBuJEOd8DE2puqtwtxdLNz1_Als5tWVq7yOGpmId6_gVcYJAHXyoTYvK5J5kv3TOBeyiYgb5V8BRqgcJq_6Np-gpPDiIw1Zr87Av2ybxdA2OQRnUXikiKE1E8h8Bh-ZHavoq7unGl1J3TNwoR-LJi-q7roKuOMw7Sp_YqYnSGOBQDAAGWX1rZFxF7VcQ_OH-bZKkMuz_YH8J1XlkUEt2Cm1C8j00J8jN8Z8yY0Lm1kAToX0xtSoTvXM1e7-owPkHV3ZbR-XKhMo8220ugWoU7RtIUZPzsgY2tQ=w1600-h900-no) i po około 40 km mogę podziwiać [panoramę miasta]( https://lh3.googleusercontent.com/90NeAXaueedPYwLSACHnhdfTHfjE5VAw1gg0MQSF7PlRl3287J21DMBYMcmkdVTsB2dbGfUIYEVZW40XnabXghnp-q4da3YdsoICMZzOFJXqtKY0sTEnolg0IvsUkZPWjkV8CP00v3_GvBBGPKAhPXxpOVDM13XhyiVHohU-nYZilmdzKuckmDZCsVl-380v8wTg44RYQS5sG7x4be_PNXZ-lQiDjJGIYb2l7U_-QHLTbgqQqF4X4BiLPE499TLjrDmxaBBq8P6UFhk-yyQ6N9S62KG2Z2649kVmrh1apDJw_H37iVoMTgwVWoFBWbXsum8__8HR1H0gBCu63fvl_6VssZKd5T7neUkNSoDSr7pK7lYLblWQT0WMUtfYHYwX_3iDDa4GSeDaYo0XN8BoaHNopQ_9-xXxRXa2hPI8vtxar9NaQQGk958f25EmfzZtNntnORpHHbDE4Exoe1NaA8gNnpBW_ZL_B1yQLSzeSqT-b0uWaSKP2eIoivyMeRM7Cc7jyX-pgWWkIyyshwg_G269dkWunTNPVDv1pzQb5H5prPpC63siRmjbYUMuteInLZ9R1w5JknjUFMUGcsTR0UQogXyjYLqMEnkKywR8cfMODvv_9bv4DGDPvYDPqBEdDBlwo2rcr8lOFOMI242J1IGk3-LSnzrT5OG-mEymvrg=w1600-h900-no) położonego nad rzeką Drawą. Zwiedzam miejscowy Mc Donald’s i po napełnieniu żołądka odbijam na wschód, w kierunku granicy z Serbią. Robię większe zapasy jedzenia, bo nie wiem jak będzie z płatnościami kartą itp. w tym kraju (nie należy do UE). Wiem, że moje pakiety komórkowe na pewno jej nie obejmują. W razie czego jestem przygotowany na jazdę aż do Rumunii, bo w Serbii obowiązuje obowiązek meldunkowy w ciągu 24 godzin od wjazdu do kraju.

Po przybyciu na przejście graniczne, chorwacki celnik pyta mnie o rzeczy do oclenia itp. i puszcza dalej, zaś ten serbski tylko zerka na dowód, na mnie i wita z uśmiechem. Dostaję sms z jakimiś chorymi stawkami typu 6zł/min połączenia, czy 50zł za 1 MB internetu, więc dla pewności przechodzę w tryb offline.



Tym sposobem równo w południe witam [Serbię]( https://lh3.googleusercontent.com/rWkKaEDpc4MQbhyDcb4kcbzpZhcc5hJjt7NORvFM9DvzbLH9oUWczS0TTHYkHRBB7Z19GJ3JZaLLsqoEiL_Oe8JkHCQluzK0haZrqufKTbTfn1Zo6z-3TtzXZZ6nB0f2tqDcH0NqUhPHOvL-ntYsHh17RDkhOOx0mJM3WRfzmOJ5tRTiNNKJkmLrjxnReEY61_aRtyhJA1mo0dyTzTGQPj1L6RNaWb25X75Anefajt5KU8rRVsBhNfzgWWC2NjmDE3zY6upq8s-8LsGPy4MtpH13WrgmtoMrmoBndy1TvfQoxIsibBKUl5P_wpPQQwRLbaaTGxJG47a3b1Hxk1jGg-w7HhYLgoFae3tI6mmq1MGULqUfYXFAvEU_QyNhCHX229m_RswJEvkQBHiXysQOeXGoFqiTETjSqhceHRo7ylivDtWvfqVsKNOtVfEP0Ve0LFIla5NnYA8dL5V5LmDuba3IOI1ADMEu3G4pl-5a8zR0OSV3YOdxhbbBNUvAMSRAOxq04XYm2HZ2HR2xVi1wwNZPYcF1jgGQCYhI9EPC6GGdsyHp5Y0SziClja65k1Dn9u6yhLdNgVlcqFYwGp60YvywO10eksFngGcojMPiUeat_mggIF64FUWiSJLguI3o8oGECN3I-wyMo1CoDNco25EONn2sSJEQi3nq-wcQJkw=w600-h1066-no) Z zaciekawieniem ruszam w kierunku pierwszych miejscowości. Te małe, przygraniczne, straszą trochę stanem infrastruktury, ale przez to jest ciekawie, bo inaczej niż dotąd. Egzotyki dodają też serbskie napisy, pisane cyrylicą. Stan dróg lepszy niż zakładałem, choć oczywiście cudów nie ma. W końcu jednak nie spotykam pseudo ścieżek rowerowych, więc zasady na drodze są proste i jasne. Jedzie mi się dużo lepiej niż po znienawidzonych przeze mnie pod tym względem Węgrzech.



Pierwszym większym miastem na mojej drodze jest [Kula.]( https://lh3.googleusercontent.com/vtlpcuIjBNsrOQO4C0Xq2Z-s-TF_NlVi-Ecs6D5hkq8GKQJaqGJ8UILhJ2KSb3zpyHL6gybLT-r4bzsuaxlSMgLQF1dT_HdHImo88LkxY_gDbHod3TUsFfj95_-MMevZzFyEFWvr1Bcp0KoElwLlCGRZJngGfcH9EckkR_oYLgSTyYa7hzOX0Mq6f5aNhx8f_5B8j7EpN5xjFEHRwISATjMpaXhN4PkMpa3a8uSJ-hqA9Q8KWtGlpIepYWq_ZG8xtlyj3oO0nzR_9G3FCRNbAOhAVqwPxSNejY_Dz3-cEk_xZH-M8lVogJfAT2o3ovRcB3Z4S7FD56ROJZV3uYbBcer5gQot5iQDSQbLPwDuJy0GQ7tK3OGTPPydLBmeHryoHdc5vOQdfyAo-J8koVa0xNuJXR2XMVUsNxRtwXKbz6wsLMz0kB0H71RYEWytzkzAb8t0cgB3SxhEsS8A36tp7jzWE0GTmft0WU63sCHg4NMoZL3QgOEWy9_hhYEhVUWQNuJKnvn2VFIk43WQl8rMciIEsfH--dqGjzP87m-mLY-do0Rc6ED6DsQtzdDYT9fuR4yqltoInwVBVgnFjWnn2Z6KBNtuZA7m1qT7-E4G9epjFiZBMuSWluUYPYuBbcQeSRN7TskXHDaYoqGoyiG7qZ64VkTyMQ80-yfrO8-xcZg=w1600-h900-no) Znajduję bankomat i bez problemu wypłacam trochę serbskich dinarów. Urządzam sobie odpoczynek w małym parku miejskim i obserwuję życie mieszkańców.



Dalej, kierując się dalej na wschód odwiedzam Novi Becej, po czym wjeżdżam na długi 40 km odcinek prostej prowadzącej docelowo do przygranicznego miasta Kikinda. Po drodze spotykam kilka bezpańskich psów, błąkających się po jezdni. Odwagę miałem sfotografować tylko [jednego]( https://lh3.googleusercontent.com/5h7AnfCKL9FwlC-bNSNNGnRSBk0X3C4Lz2kE4q2x9lOz44wXkWPDbC9w7ekvY2uZin4wRfiav4rntts3hW8aLNasTHj-KHEWBHcTGlT3E30GMhH1y9ZeQqQwz6e72pMJoPShkHGEQnR8aNQLnkXrnPZJ5dSIONttXauaAIYN-T7i8Ez5rG1yuHru4UlFlh8LngS_o3Q_Br6F_QQMWWYWu4I-nsZyg2AODI_CakJNFsma77duCet_MQ2W5xAvgeaovEYdbjURuWpJ3W5PK2KfOmTGiQR8BZjXT7TE6yivlA4W30nIcQ6Sa4kgXYS0EqthC7PL-L4XeOEPTPYJWXZxeqDyIg17iySKBCI6UyCp-sbS8pSX9K4KlYUEmqa1_81-59GbzWdxPDKcLuxn5lsM0zQiDW3qUEDV2exqEWDlJoRRjfByfieItYwEEINHavpr6cEuH0RQFYlL3xwK4KM1IIU5RVQ0P1tu8LA-Tgt0szHDNQoUPoxly15c4HC6ZuVJXRW9pyMmCw7Vpix_oWbl7D9p4xwi0gPKl3HAwrbdw9JEW5RihW30nusSN8_4P5toPaH13DT5Mpdg6swQGiGANN_E2P18zhJG63xgdgG1DFVBy7yfJznBu2wzyNJkP4KOREMesKhwhCK0PtL4RcYCx4G-98kC5S_SdzLxqT7uEcA=w1600-h900-no), najmniejszego. Pozostałe były dużo większe, jednak wszystkie miały podobny, dziwny wzrok. To ciekawe, bo można było po nim poznać, że są dzikie, bezpańskie. Niektóre nie były zwykłymi kundlami, a przypominającymi rasowe, znane nam odmiany. Najbardziej przestraszyłem się dużego psa, typu dalmatyńczyk, którego zauważyłem w ostatniej chwili. Był duży, brudny i po prostu stał sobie przy drodze obok krzaków i spokojnie na mnie patrzył.



Ponieważ mam tutejsze pieniądze i mogę spokojnie zrobić zakupy, to zaczynam rozważać czy jednak nie zaliczyć noclegu na terenie Serbii. Po dojechaniu do miasta okazuje się, że przejście graniczne jest czynne tylko do godziny 20. Do następnego mam może 20 km, ale postanawiam jednak zostać tu na noc. Samo miasteczko Kikinda najbardziej „cywilizowane” z dotychczas mijanych w Serbii. Ładne centrum miasta, z [ratuszem]( https://lh3.googleusercontent.com/EmZUpa1qeNxI4Dw_NHi6dCpPCw9RMBlyjNSzRIgIShN1FjYHkbCgqsGhk_rBWvrLTg2yN3LBMJn00XBeq8GVOAHSyw-6YXU69mD5ovOmIQYC0RiDDqlW1c4jXML8XQuh-WBvKWYbjMmF-SBJVk6jQsLJoSL8yn1O9tWA0myLzM9rgqHW1iNc6mQa0Ho2W-TbGvKNfIQ8RLD9_8iALbh5tOStN78kzgtyI9eS8OTntKJ6Ze4MCoXYL7Tz8t16SeD29ZkqpGcoTF-MqGAnjkU5NRLthMsVUsmvxuPeoeqP-AhdFxvA2WXd-eM17G87zqG3P7ihWQd0a9Puckb_lHhtffBGyr9IuDi9-jJWJvtH_NlH1CFDLGi61FRNEF4VmG71Q30AHeaYdnzZyS7cP8Tcec7DXguMVDLWZNqxZoUad4O7IL_VJ6c7_478yhhMt_ol0UBwoxTOCdQEoAx13F6hvGYQeNamFecVjT37aYYyfgbTwv3522oK1T-fyuBZK9-Lw8ZqIpusASMczJLvaR0jbE6Wp_IxPuZR72du4tW-yBbsEMJqo92xXy5lsv18fg4HU5t7OwcmSxCQ6NwmXeVHA1SbdfkQuNyiWXAUe_ySD0yuNEk_Pj9oT4iZpziO1JDgnR15HRLumVPulhHcIrkFYlagv75wipEbTEeEZMzsOfg=w600-h1066-no), kawiarniami, barami itp.



Już po ciemku zaczynam się rozglądać za miejscem pod namiot. Im dalej od centrum, tym bardziej obskurnie się robi. Po prawej zauważam łąkę ze skoszoną trawą, ale jest trochę za blisko osad ludzkich i postanawiam jechać dalej. Niestety nie udaje mi się znaleźć podobnego rarytasu. Cała okolica to pola uprawne z kukurydzą itp. z twardą glebą. Odbijam w polną drogę, z nadzieją że w końcu znajdę jakiś skrawek sensownego podłoża. Po chwili słyszę dziwne harmoniczne dźwięki rodem z horrorów. Okazuje się, że jest tu wydobywana ropa za pomocą [żurawi pompowych]( https://lh3.googleusercontent.com/cVxWU3qnArEZ4f7WL5E_4vQZFMc41dtd-q8ii-8m2ax7tWDaMrbSa9r8PnbJ4I6oHdcAo1cmdFc17hEjtHyf8yy-Un7uCAb-zyeDjsZEg_ZqhqXfPJ1gkyk6h6Jq0N-yiL9r4JNgnXqMRbAXMkFFIkffcGaQv_keHNQfHdaO5xq3x3biME1Mvcq1RTskTU-GtthtusjCQi7GfzScYekjuokbdayZClwGXxRMuT9O7zQB6SiBNEjHHRQReHYfQQ0hTkWszlMAX9sKafNF0_IJo6vUpvGRo0OlvD_gsRnYvJ1dycVF2gNuRVuiKSBGUvX5pUtRJ8xUC1WRELNc-XBF2VRLRkBynRB8yHuyqqRoOKR_V4dFHZzSzdzuJJNMuS7g3upPUpvZIOa3OtWUyn3bCW0Kic2UddX5laokqxNY2nn6dW1XtKoEeb7CbngOITJ66nqJu8k68k9NALo08yW3eBeajBEAdF3mlk_o-tMQgKNW651uH_HPlFoK-Jl4MgIPzralSGwEWtWLDj94KIBI2APAKwC7mV-uYjXm_Gj3rjnUjbJCzBt0nXoPXR6wyGRgKlFB9fMNHolm0M7bHNp52VNoBFeWX5W24jUIfldtzqwY33EI0zf0knc7iPI4jEmlJP0vd0XhAP6-WGmDPq-NwUk3Lq3N9oBDqs3jDh8u4pY=w1600-h900-no).

Niestety polan brak, a nie chcę komuś niszczyć upraw, więc rozkładam się na [łuku drogi.]( https://lh3.googleusercontent.com/Ies-oCLdU-Q02TxnqJaE6DkpFmP7F1UXn_dKZLdtvM8PgTE57ZRl0N65-UXjXXGceCRtywV4ZLIADEAaL2cTkzN46HNpGI4aPGKntA5z4u0s7UOU-bBOqwImD6MODF4npARWw8cEcvKcgvm9aAJHNLA0qORuaZ3S8Mmuz05QvwdgQCAhxdx8ztqNvhW5IvrZgp5jkYhM6lKG2kZpWKajKXvJ5WKWQ8r1B3ux3Bl3ibHmRTRDkCiSsokvMVsUKQif30CGcu9HIZlhszyyrT2jdj0GrMkMUCRQlI0UxU54yPE001JL2WFTsaTGi-6OZlZ1lpd11BfLx-dlJ8AQ5QbSoByIbwGWVfEj28QNCUwXQlBUBIDn9XtLs-VLWY4lx3If5z0VX6Gyhs5RGRPm28X8yYuh-Pmtz9xeGEjCxia2O4Yvo0uKdohFFnFRGr4tJ1yDVkMD5HQnY2utsLk_wN6YI0ZB8NYRLaACUB1t62fHJ1MNA6KLZpXIpX9Pk2TEmnIRP-WgixA38jwsWJ5Jbmw4lapGllVH9eMae-hEsbMBVkm51NaLThwFi7oYskMBZM5uAdUjbX-eQdcYmyCjj7FquqkDmPIJnoZRfsXMXagIXDupsy9A7BHMXQj5DU9SvJr2ieCiKVFYudyuMJgCEUS5A-rIlkj1gA5z6-Z4SV3i7EU=w1600-h900-no) Gwieździste niebo i zarysy poruszających się żurawi nadają miejscówce klimatu.



Dystans: 229 km W górę: 739 m

Strava: https://www.strava.com/activities/1035780248



Dzień V

Rano wyruszam w kierunku granicy z Rumunią. Ponownie celnicy zagadują mnie o różne rzeczy. Początkowo myślałem, że to takie formalności, a oni to robią z czystej ciekawości. Dziwią się skąd jadę, oglądają sprzęt itp. polecają i tłumaczą gdzie znajdę basen zasilany wodami termalnymi. Ogólnie bardzo sympatycznie. Byłem przekonany, że dla nich tacy jak ja to codzienność i rutyna ;)



Po wjechaniu do [Rumunii]( https://lh3.googleusercontent.com/I63gaNe2-liw1MpWdLXSCLfriqtBocxpgenRf2HcFekJQJhaLF3pnMvsh-cQ09GKjq0OQAqPVmzWYCAuhyzjsT3sq5FXpm_tOXjcQQ-9vcm81HvhZhKz3Ez3zwKn8tkC8Wd-_cvZAnhcR2TCaCA4TXsW0uFo0Iepwqs5-jR2OulUSyDOZd4LCS56-Ddq5rEDGaowWfbtVR-wNWbfjIYb0CNIy7e1_roUUG6juW3YaTglQOi7LVFCyn5poBcyZ4y7xcBCaT3JfpS8G8WTfGlE2gCJGSaHE1l3pzGdWWGgZqfoVd6eyLyHc_MpOijG8RkGUoh_TJms9R4eA8JVn7sn25xOO6diy2HNNwtSJJfSqehO5JGoHTvM75CgK_bcS1JSx5xdB_gu3pUr6PesYBfu_5k9Vu4ZvTJumO9UVXBOfeLJ6EYCrkpDKqJAmIu5r8sSnDRIolO_o3CaUNSAP_eYShg5u5fgZ2PHiapbEjCZNSaVBxBz-dplv8Od_m8GT_nNTAjDilfIeJ3CT1_PSN78cUuHSvjAE5iNvWcdYWlkT74gSsRgtcFqpB5srdF-6XApHt6H9yrLr9BdbO549Cr2tS-dj6WCBHpiuGCag3uditKhIMKZl_UeQAkEvmon-aQojYgf-hPGmcvjS6wgIMLVj5JBUWBxfc1ur3B9BS8c_J75HxA=w1240-h698-no) czuję się jakoś bardzo swojsko. Pewnie dlatego, że rok temu zjeździłem po tym państwie dobrych 1000 km, ale też wróciłem przecież na teren UE :)

W Jambolji sprawdzam basen polecany przez celnika, ale jakoś nie zachęca mnie. Wygląda jak jedno ze starych odkrytych kąpielisk, jakie można było spotkać w Polsce dobrych 20 lat temu. Przecież aż tak nie śmierdzę – jadę dalej ;)

W centrum próbuję zrobić jakieś zakupy na śniadanie, ale w sklepie nic ciekawego nie znajduję, więc kupuję loda, radlera, zasiadam na ławce i obserwuję poranne życie miasteczka. Kultura inna od naszej. Ludzie są dużo bardziej ekspresyjni i otwarci w kontaktach miedzy sobą. Krzyczą do siebie przez ulicę, gwiżdżą, pozdrawiają, głośno dyskutują.

Po pewnym czasie dostrzegam, że przed jednym z lokali w zasadzie cały czas ustawiona jest kolejka ludzi. Wszyscy wychodzący coś zajadają, więc postanawiam sprawdzić co to takiego. Po odstaniu swojego, zajadam się do syta 2 sztukami ciepłych [langoszy]( https://lh3.googleusercontent.com/CM6nPh4NqSnfLUiBqLrdQN1YsVb6KKqFGSV2zLTJWmpI602IW6uUrN0keQhmBBdCydcHyGG6aq_9kRW1XUJX9pFuDWOawdPkM2XHrx3BT40eLPIMrcnDVd-LtTRO_xTgxO1l5fCRiSNmrdOYz2PkXxm6po9FZeU6bkAPQ19c1kLu8Ol4eUq2c4-Se431_eY8ad-6A6PPbqGiAIqWh656aOIGpwuAUy86B1-HzWAU3jMMPUCfvWhTPjiAG0fIN_ynoMuwf8pF6wUqv8ErMVaCdDTFUlWyCOhcFmN0XZaHNAnkdFFWogcEQiPKKb5HvqYXoFXGTkYVaVYnAaMUe-DNR5YtCChYbX2vuwE-vVKLoZFtUW7_39diPHr8-Tzcho8qXBwoYrRDQHqhDzyHuaMEp0TSNiKqEilAGiI9n5XivurW_AJyxfOFnyGM7nRDVppF7Bzq0X19dizqHAqoJcoeyIp_XyM4eHs6QWCF4YqyIDaSA7RwDSDim6rcVKndy2rTHn77jMbxIAxkYOAO7j41ejTuR3oXW-m1ceHA9mcUIN_nW_5M940MfNVbmBcgcssEqlO1RwxXqpYkho2zSd9xW1vm8xKoOgJFZhOtH9WcQmwR15H6H2cPBrwM3ezknLh_RDBfHFwAoLlNOXRVfquM84iAZJt4XRZj3gN_c-zRRIRvqIY=w814-h1090-no) ze śmietaną i czekoladą.



Ruszam w kierunku mojego głównego celu na dziś, czyli Timisoary. Niestety droga w kierunku miasta jest dużo bardziej ruchliwa i kierowcy rumuńscy szybko przypominają mi, jak bardzo ich znienawidziłem w ubiegłym roku. Do [pięknego centrum]( https://lh3.googleusercontent.com/Rz3BBJO5-SUljiRH5O9jngcrqyt6Vvh-PZJ4xLXAjfa22uXPU-S1LppiKlgfs7b80jHI0GIucb9IBWqNMFIMKwpuvN5HjAi9pWJFDHYtauixhnink8j7jI9ltgmeTdqR2J3rC8yuoTmsqmYvr-Y0c1Yw6E6vwoIpLgxrUMYb4R93sRrSaxoeYubpiWh99gDqIZhYL-RSvb0q6tViIPVU5qZExUY4mZMaZTKIWRNVVTg97TeOxrK47Pf2VTFBdfz1zcis0oUq9YM_yBMRV0nTVmRZN3_9EAyEAglgYtd_UvusheajoV4ETXo8eyF9sZelszbYRNFCsapI0aSYxfObPfVtn7n-p22c9Q5Z1waelnnGjCk30WGGZT6W5pSnlN5JXnnwacDjcjNFJJIMrjdtOspaR8Qnshgp5D5qV2v4d_1ISzoPJcRyeBGzXHhDmr0Iu73ZYOIHJk4f8eD4OPE8ML53sEB7mkFhWxCLxmz-qjNzhPxvWsLItYc7u8p44ggbnGgLuE7cHCyqI2sQGErntYBf3lfdavNjuq04NhEuA8_XJhik_EaX2wa6N8Ot4Yo90E44WZ8puY93g8O-v_ZEFyEKNdNVxohkpZLz5q27oRWLAoU7nwydA5OeC_L6GvEJaA7u1ZGs7Dk1uK9oTpa4VlxbIGJUAmfCzczurWGHurw9VaA=w1240-h698-no) wjeżdżam w porze obiadowej, więc korzystam z obecności Mc Donald’s i stołuję się w najlepsze. Po pewnym czasie podchodzi do mnie dziewczyna z obsługi i mówi coś do mnie po rumuńsku. Tłumaczę, że nic nie rozumiem i odchodzi. W sumie to jeden wyraz udało mi się z tego wszystkiego wyłuskać – bicikleta, czyli rower ;) Po chwili przychodzi pani kierownik i tłumaczy po angielsku, że po drugiej stronie placu są stojaki na rowery i że mój nie może sobie tak stać przed wejściem :) Tłumaczę, że przecież nie zostawię gdzieś tam roweru, skoro siedzę i jem tutaj. Jest miła i mówi że rozumie, ale upiera się przy swoim. Ja się już wkurzam i mówię, że nigdy nigdzie się z czymś takim nie spotkałem. Mam przerwać posiłek i iść gdzieś przestawiać rower. Olewam to i już więcej do mnie nie przychodzi ;)

A siedzę dosyć długo, bo chcę naładować baterie do pełna i obmyślam plan na dalsza jazdę. Czy odbijać już na północ w kierunku domu? W głębi Rumunii kuszą piękne Karpaty, ale nie zdążę wrócić zgodnie z planem. Postanawiam choć liznąć gór, więc obieram kierunek na miejscowość Lipova.

Jazda droga wylotową z miasta to kompletna porażka. Ruch olbrzymi, brak pobocza, a kierowcy maja mnie chyba za największego wroga. Większość wyprzedza mnie na styk. Tiry potrafią przelecieć obok mnie nawet nie zwalniając odrobinę. Gdy kolejny wariat wyjeżdża mi na czołówkę z naprzeciwka, zaczynam dosłownie bać się o swoje życie i zdrowie. Zjeżdżam na bok i klnąc na nich wszystkich przeglądam mapę, by jakoś uciec z tego piekełka. Niestety nie znajduję żadnej alternatywy. Zauważam jednak, że kilka km dalej moja droga krzyżuje się z autostradą A1. Myślę sobie, że to może być przyczyna tak dużego ruchu, więc postanawiam zaryzykować jeszcze trochę i sprawdzić jak będzie dalej. Moje przypuszczenia były słuszne. Im bardziej się oddalam od miasta, tym ruch mniejszy, a czasem wręcz [zerowy]( https://lh3.googleusercontent.com/iUAEuG8muNGJeWMopqcWk5EN-DUHt-PtoB5aVWF74rX3lvlDnqkOsMH52fP4nG1XF0Fj07cDU43enO-yQ03GQFmgIDu6FAfxDpV80trua5zKx03CmU0RKvtsnIhGlyiQHGvyWXoh0ZQNL-LLpvVjpzoKN3GAKFLH5MYJa9f56kJ0qeCmCrOQRnwAoooYZPiWxdSfK1oG-y1u6eRlG992uYr538ibHs0ifVkRrV4S-Z2ryRXD3Ly54fLCIH0u_fTd356NQD8UrsRxGxp2tOTG5htdfnzQY7MvwHZ_toxL5zT4bqJEDra45XH1Je-Pm5Kv7c5KwcDTSr9jJieaET5pWYRPBpxt1NqOr9RdGPEOINDNpiwBVCX5kG8nzlaCBcynsL8YEid3aEPoBd1YIxMM9-EFb36AsseITIHof2NoNNDQRRZVQ1to5Ou5YV4Knqhi7LKy6RJeULMuzv8OrazaywKnlZfU5SCsKcXLzmqX2SNPDj0qRls-H5_-t1wbM4t3s-uF7MMKTCh6y6losCl-KL08XTt2R6ZlH35gf_lAB3OyGqlZ_1KIBYOrpCx4Pv6qJeSUCuYz6x96VUuXERPwX_9datLMNL62tobwPiltUQtphzZ6_90RovT7drVL5AMJO0INNiyqSEj5JYw_ve8JGW20Q7msQ-dbx0X1QtmKlFJ28pc=w614-h1090-no). W końcu mogę odetchnąć, a dodatkowo na horyzoncie pojawiają się pierwsze zmarszczki, które zdradzają, że zbliżam się do swojego celu.



Po pewnym czasie droga zaczyna wyglądać jak po nalocie dywanowym. Pomimo że jest dziura na dziurze, ja nie tracę humoru. Pomykam zygzakiem pomiędzy nimi i dziękuję, że istnieją. Bo dzięki nim prawie nikt tu nie jeździ i mam święty spokój! :) Teraz to ja wyprzedam sporadycznie napotkane samochody, w tym nawet jednego tira. Po prostu mając dwie osie nie da się sprawnie wyminąć wszystkiego. A ja sobie hasam :)



Po dotarciu do miasteczka trochę się kręcę, po czym wstępuję do lokalnego [baru]( https://lh3.googleusercontent.com/TxMkrMV1n5rp4tPlNGHjf2hRXG1xFL43siW-t3dlm1ClwGWtFnr4WeKzRkGLP-NXPEwFrS5spw-PcOOVEndg7jLKzB6w97ne8xZBiN91uvTRer3DDKh74zeM4VoG6fCpN_jlQxQEOXKjAlJ6lOiCEartAEqr7rpfA9TFRMbhKP4fQWeNLijOswLWB0UEy1k5FWZIEFUHTMwxcntCYzxnpT4E3U-CS3UnHV_Omb7CdD8ok3HSzbgj6EVc008YeW9EB0Na2UjUkQO0ncjnVYH5u3m2yM1sq02RVbdrx9xgzamM2lHjkADvo8zai90-BUY_Y-z4kD1Th3ufK1SWrXLgB3ZVDN0Gn6b6eTIeIF9ujwmwsMckpxNzDle0W8-HEw7zyic2ZGF6RVX4CHEGd46-X_O6lTFlNBiu7Y9giHca8WvxLldWBGvXhYvrbICcqx8cWJLqQJGh_5e-SihEaOipkKvAZ5y5hL5k6Oc2AbQSzQY6ZGy50S028o5xQDJyIYTxXqLhsoodGbrVvQVAmM_r3zoUGrHkbe2SAREnoixMACVTyJ-DDHv9ULpJYE2wnsGjnNaglZqmynEXjqXWXxzAY7wuwa6uNkeVJPJoXCkpefd92I7zKavIUs5oWZzceSb4I4rLpf6e7t5Oa5NFrBrDJTkqgqh0bPhOXsuUHBMwL67pALg=w1240-h698-no), bo jakoś dziwnie kusi mnie jego klimat. Jest już wieczór, więc szukam na mapie jakiegoś wzniesienia, żeby rano mieć jakiś ciekawy widok. Gdy już ruszam w jego kierunku, zauważam na wzgórzu ruiny [zamku]( https://lh3.googleusercontent.com/nr17FUswo8_AX5NSM4rnWACRD1AzdPA2S9hZ8enBne4EQ68yb9s18I1WzC6C6hnO-VAsPxRtltmnujxljdKOCFqkZNotXMiDuTGwZgZWuMd5pJagepNlCm1rd-7IVtm9c2mGvuAllHzZwMWPJm4nl1BcZMOuXtkjKsJbkF5oWQ95-EygWi64N4uZT3-0H5YMHb7L-FvLDXZypw3l7kNsFfgO_sXosSDF6DEqMXddsfB6aJrjJ7kszXayCnGzfQkP71KkvCG7XdvUFrOqbpg0dHdKkv1NX3-tZXST8OHWtoe7Ti6LteC4x0u7qf9OLER04AYnDOMAOz3sLrn1n6DLsBrGq2S5C2nirWNH8qLp0ju1BZKJsRB2zxBGBptzStOHSQze8heNAU9tRxBW9TTBJ6I4vupVWxwlBH5l-wndLXK8WRUeafU0sH17H1DvO9jnlz4HrBoPNv-H4r_xQdBA39iSiXEN55nrgvnqfUqS2eMMB1QZVCRN1cXZhNNUOZ-pV9GXJ-UWXmoOX54KtpCoElCV7O1oYAeI-Ffhskq6Q24bSS-w_PM0P37dxEdfiBqO2YWFAqxSjrHxS3ic4jLD5tpVFlw2TSzwkX3nmFOlX_mqc5h6tOPw2naD5cXUUJmtndik7fcX3TJkZ6N1pYBMsJhY48yQka3Ph3mXFH4XoZtaxs4=w1240-h698-no). No i zmiana planów – chcę tam! :) Przejeżdżam na drugi brzeg rzeki i kombinuje jak się tam dostać. Pytam napotkanego chłopaczka i wszystko mi bardzo sympatycznie tłumaczy. Choć mieszka tam całe życie, to był pod zamkiem cały jeden raz ;) Upewniam się jeszcze czy będę tam bezpieczny pod namiotem. Stwierdza, że nie mam się czym martwić.



Pozostaje mi więc wspiąć się stromym pieszym [szlakiem na górę]( https://lh3.googleusercontent.com/h3SkCcsM8gpyG_hwyluyePB20FCfzHZFHQTw0MDAicCEdUYFP_CuOe4BOjvnyHVIRP4H0SbGeIY0Op_MNlMcAgG07MJqhw9g2bIotSua-ZoeFxawfzEXvoJ3gqpt17-TiLiDXVYnDds8yt6JFgUpfVstdsVQWlMqN68UniJWIq4SlLBHdweDEO4FNpnB_oT-W8jIuQz__gtlmevbInLyHRxcfLJSp3FiKqnV_rdsyyre34jOaZrDrm8MUgZFf7aHaJlunY23EHAZJHkbnEcsPqpvwXndJdLuXbW-PzRSbx7obyYZxlFggpRsQGrXpoeC5wpMRFRqUPD_BwVqcCnuIIvUJ3COOojx8qP5wwFeF1xyZxPaZnQ17pn7vVwfTmvvI4iELTigE3jYkSj3LPcdA7G014kQ8-G6nFANB5BlQjlz5odI5PZKhU_pdzS16HbVoNyAPQOv05MchM7pntNbqcW3M3epWs2dxAY_WiVBRb_caY88ujuXh_R-8stMmHt7SVF6zM4hDSVlXezV6dkVyuFtJ_K3DaHZ-rmMuFy0vHj33RBqug8nkrduO51vXXp0WWZWMogxMrJqoptx9VaaMxmOVP-7aevXdkBMqrF1CQndPUAmaZ3384yv7tSy61FuJgSalvEqjboakDflP6_sZwoN4f-ZX9oNzW7MjyVPlLu6SLc=w1240-h698-no). Rower w zasadzie wciągnąłem tam na chama i naszarp
Pobierz byczys - 718789 - 229 - 149 - 230 - 51 - 5 = 718125

W końcu opisałem ostatnie dni ...
źródło: comment_4QxXLnS6LhgQRV1O6NDeGNSmXkPdQQFE.jpg
  • 2