Wpis z mikrobloga

Co tam Miraski?
Bo u mnie zimno. To znaczy u mnie może ciepło, ale na dworcu zimno. Co robię o 2:40 na dworcu?
To może od początku.
Od 19 sierpnia mam urlop, ale że jestem jedynym singlem w gronie znajomych to spędzam go sama. Nie ogarnęłam sobie niczego wcześniej, bo było za wcześnie a później już było za późno. Mimo to byłam już w Krakowie a teraz jestem w Gdańsku. Właściwie w ciągu ostatnich 24 godzin obskoczyłam już całe Trójmiasto, choć wcale nie miałam tego w planach.
Zaczęło się spokojnie - pociąg do Sopotu wyjechał z Poznania o 8:30, na miejscu byłam po 12. Poszłam nad morze, pogoda była idealna. Udało mi się nawet wejść do wody. Na plaży zaczepił mnie mężczyzna, na oko dałabym mu 65 lat. Opowiedział mi historię swojego życia, łącznie z wzmianką o ropiejącej nodze, którą znajoma radziła mu leczyć urynoterapią. Kiedy temat przeszedł na kosmitów postanowiłam zmienić towarzystwo, szczególnie mając na uwadzę dziurę w kąpielówkach mojego kompana, odsłaniającą więcej, niż chciałabym zobaczyć. Usiadłam z drugiej strony molo i wtedy złapałam się na tym, że dobre pół godziny spędziłam z telefonem w ręce - chyba próbowałam sobie jakoś wynagrodzić brak towarzystwa, ale Facebooka to ja mam i w domu. Poszłam więc na molo, a tam udałam się na przejażdżkę skuterem wodnym (polecam!) a później zaliczyłam rejs po Bałtyku statkiem Pirat, czy jakoś tak.
Kiedy wracałam rozpadał się deszcz (swoją drogą miałam szczęście bo miało padać cały dzień). Sweter mokry, bluzka mokra, ręcznik mokry. Sukienka sucha. Miałam w torebce sukienkę ktora do tej pory służy mi za poncho. Bez niej chyba bym zamarzła.
Kupiłam bilet powrotny, wróciłam pożegnać się z morzem i ruszyłam na pociąg. Czekałam na niego na peronie chyba z godzinę ale w końcu.. przyjechał. Tyle, że zanim to się stało ja byłam już w pociągu jadącym w przeciwnym kierunku. Właściwie chciałam z niego wysiąść jeszcze na stacji, ale nie potrafiłam otworzyć drzwi. Żegnałam ostatni pociąg do Poznania, na szczęście okazało się, że mogę być na miejscu z zaledwie godzinnym opóźnieniem. Zwróciłam niewykorzystany bilet i kupiłam następny do Gdańska. Gdańska Głównego. Przypomniało mi sie to zaraz po tym jak wysiadłam na stacji "Gdańsk Wrzeszcz". Ale... Udało mi się wsiąść z powrotem. Co więcej mogłoby się nie udać?
Hmm.. pociąg miał opóźnienie i wysiadłam z niego 5 minut przed odjazdem autobusu. Busa. Polskiego Busa.
- dzień dobry! Jedzie pan do Poznania?
- nieee ja jadę do Warszawy - ze wschodnim akcentem odpowiedział kierowca.
- okeej, a wie pan skąd jedzie autobus do Poznania?
- ja jadę do Warszawy
- o... okej.
Pognałam do kolejnego autobusu.
- dzień dobry! Jedzie Pan do Poznania?
- tak. Ma Pani bilet?
- a właśnie, bilet, poproszę jakiś studencki czy coś.
- Nie kupi Pani biletu u kierowcy.
- ale... to skąd mam wziąć ten bilet?
- Przez Internet. Ale nie zdąży Pani. O 23:45 bilety znikną ze strony
23:44, Jednocześnie próbując kupić bilet żalę sie kierowcy że następny pociąg mam o wpół do piątej. Nie obchodzi go. 23:45.
Rzuciłam tylko na odchodne, że idę spać na dworzec. Szerokiej drogi, beze mnie.
23:45, prawie 5 godzin do pociągu, zimno jak cholera, 4% baterii. Zero gniazdek na dworcu.
O. McDonald's. "Z powodu remontu w dniu 31.08 McDonald's czynny do 23". Zajebiście.
Ostatecznie skończyłam w kfc, naładowałam telefon, noo i jeszcze półtorej godziny. Mam nadzieję, że to koniec przygód na dziś.
Ps. Nauczyłam się już czytać numer pociągu i otwierać drzwi.
aaa_daa - Co tam Miraski?
Bo u mnie zimno. To znaczy u mnie może ciepło, ale na dworc...

źródło: comment_CN0zhrhe7hsTjdMgllqh9kChLEJ2AnhU.jpg

Pobierz
  • 101