Wpis z mikrobloga

#informatycznypoznan już 181 obserwujących. Ładnie... Pszepięknie... Wybołnie!

Właściwie to miałem dzisiaj nic nie pisać, no ale chyba zrobię to dla was. Dzisiaj pojedziemy po bandzie.

Dzisiaj nie tylko kolejne #coolstory ale wprowadzę was także nieco w świat ezotełycznych doznań!

Jestem Łobełt, człowiek bez Ł, a dziś będzie nieco inaczej.

Wyobraźcie sobie, że jesteście z dziewczyną, którą kochacie. W końcu po raz pierwszy ulega wam i teraz wszystko będzie dobrze. Jesteście obok siebie, czujecie ciepło swoich ciał i po raz pierwszy w życiu czujecie to ciepło wewnątrz i nie jest to zgaga - grzeje was szczęście.

Świadomy sen (ang. Lucid Dream, w skrócie LD) – sen, w którym śniący zdaje sobie sprawę, że śni.


Tak właśnie wyglądał początek mojego pierwszego świadomego snu.

jest za dobrze...


I zrozumiałem, że śnię. To chyba także definiuje mnie jako człowieka.

Świadomego śnienia zacząłem uczyć się jeszcze na początku studiów i chociaż zabawa nie trwała zbyt długo, to do dziś mam świadome sny (podejrzewam, że niemal codziennie, lecz pamiętam jakiekolwiek z #ld bardzo rzadko).

Pewnie niektórzy z was pamiętają jeszcze Energy forum zanim upadło. Jeśli pamiętacie, to pewnie wiecie też, że oprócz świadomego śnienia było tam bardzo wiele #!$%@? ezoterycznych rzeczy i młody umysł mogły one bardzo szybko zainteresować.

Na szczęście nie wkręciłem się do grupy ezoterycznych acodinowych ćpunów (acodin oczyszczał czakry i poprawiał przepływ energii i pewnie rozluźniał stuleje xD) emo psycholi i paranoicznych dewot - mimo, że dostałem raz zaproszenie na zlot do Szymiszowa (ci wielcy oświeceni poszukiwacze prawdy na miejscu się #!$%@?, kąpali nago w rzece a potem poszli na #!$%@? xD)

Ja zainteresowałem się tematyką #obe i przeleciałem przez całą trylogię R. Monroe, którą tak czy inaczej gorąco polecam nawet jeśli ktoś z góry uzna, że doświadczenia opisane tam, to kłamstwa, lub doświadczenia z LD.

Wielokrotnie zdarzyło mi się, że miałem wibracje, raz miałem wrażenie, że usiadłem, a moje ciało leżało.

Co by tutaj nie mówić, w tym czasie nauczyłem się wielu spraw związanych z cyklami snu, nauczyłem się programować sobie w głowie budzenie o odpowiedniej godzinie usypiać w połowie (prawie jak delfin #!$%@? xD) ke ke ke he he

No i wprowadziłem paru znajomych w tematykę świadomego śnienia i dużo gadałem o tym wszystkim, chociaż tak naprawdę świadome sny nigdy nie szły mi w tym okresie zbyt dobrze. Jak pewnie wszystko co w życiu robię, miały one na celu, w jakiś pokrętny sposób, sprawić, że porucham.

I była wtedy też pewna koleżanka, z którą sporo rozmawiałem i udało mi się ją zainteresować tematem, a że był tak mistyczny - te parę lat temu jeszcze nie tak bardzo rozprzestrzeniony - to był to niewątpliwy as w rękawie dający zainteresowanie.

Jednak nie tak łatwo sięgnąć i użyć czegoś, co stulejarz trzyma pod rękawem


I tak gadałem, gadałem.

Pieprzyłem, lecz ku pieprzeniu nie szedłem ani krok do przodu. Stosowałem własną wersję strategii 2 kroki w przód 1 do tyłu - w odwrotnej proporcji. Zacząłem chyba nieco przerażać laskę, więc przestałem wspominać o Szymiszowie itd. i skupiłem się na świadomym śnieniu.

Zagadywałem ją orgazmicznymi opisami przyjemności związanych z pierwszymi doświadczeniami świadomego śnienia.

Serio, jak dobrze pójdzie, to taki pierwszy raz jest niesamowity - rozpiera cię gorąca energia, która uchodzi z twojego wnętrza jak jasnoczerwone światło... i znów wraca wchodząc w ciebie i czujesz się coraz lepiej, czujesz, że masz kontrolę nad wszystkim wokół i wszystko wokół jest zarazem częścią ciebie i takie tam #!$%@?.

I znowu było nieco lepiej, więc raz wpadłem na genialny pomysł.

Ona już ćwiczyła LD, ale ze słabymi rezultatami, więc zażartowałem sobie, że spróbuję ją dziś w nocy odwiedzić (OBE) i wiedziałem, że nie wierzy i ona wiedziała, że ja też nie wierzę, no ale spróbuję he he.

Wiedziałem natomiast, że będzie o mnie myślała tego wieczoru, a dodatkowo wcześniej rzucać sobie przed snem jakieś afirmacje, które wspólnie z myśleniem o mnie mogły dać mi profit. Taki ze mnie manipulator. Słowa które przechodzą ci przez głowę mają więcej znaczenia i większe działanie niż może ci się wydawać, dzięki temu jeden tekst czyta się świetnie i pochłania każdą kolejną literkę jakbyś pił z tego słodki nektar przyjemności #!$%@? #!$%@? #!$%@? i wsiąkasz.

I dziweczyna myślała o mnie, ja tradycyjnie zanim zaczęły mi się jakieś wibracje, to usnąłem.

Byłem ciekaw jak na nią to podziałało, ale na drugi dzień mi nie odpisała. Na wykłady zbytnio nie chodziłem, ale nie było jej też na laborkach...

Wydawało mi się to dziwne, bo już wiedziałem, że w jakiś sposób mój misterny plan poszedł w #!$%@?.

W końcu w następnym tygodniu spotkałem ją na uczelni kiedy przynosiła zwolnienie na następne dni - ledwo poznałem, bo miała podkrążone oczy, była blada i ogólnie wyglądała jak śmierć - śmierć, którą mimo wszystko bym wyruchał. Oj pogruchotałbym jej kostki (gdybym nie był stuleją)

Kiedy mnie zobaczyła była przerażona a mój uśmiech wcale nie pomagał. To dziwne uczucie, kiedy nie jesteś niczemu winien, a ktoś patrzy na ciebie jak na psychola i ma w oczach przerażenie.

W końcu wyciągnąłem z niej o co chodzi.

Wie ktoś co to jest syndrom zmory nocnej?

Szczególnie często zdarza się wśród śniących świadomie (w porównaniu do reszty populacji).

Z naukowego punktu widzenia, to niepełne wybudzenie się ze snu - masz świadomość, jednak jesteś sparaliżowany, a twój oddech jest płytki.

Z punktu osoby śpiącej wygląda to znacznie ciekawiej.

Budzisz się w nocy, nie możesz się ruszyć, nie możesz oddychać, słyszysz czyjeś sapanie i masz wrażenie, że ktoś siedzi na twojej klatce piersiowej.

Połączyliście wątki? No ja też połączyłem i szkoda, że nie wytłumaczyłem lasce czym jest syndrom zmory nocnej zanim doświadczyła go w nocy kiedy powiedziałem, że wyjdę z ciała i ją odwiedzę. Chociaż myślę, że jej psychika mimo wszystko ucierpiała na dłuższy czas, a my już nie odbudowaliśmy swojej relacji.

No i nie poruchałem, ale spójrzmy prawdzie w oczy - tak czy inaczej bym nie poruchał.


  • 32
@informatyk-poznan: Sam doświadczyłem zmory nocnej. Na szczęście wcześniej o tym czytałem więc wiedziałem co i jak. A jak ona nie miała o tym pojęcia i połączyła fakty to nie dziwię się jej ze trochę dostała na łeb.

Dzięki za zawołanie.
@informatyk-poznan: nigdy sam nie ciągnąłem do tych tematów, ale miałem etap w życiu z paraliżami sennymi, odłączaniem zmysłów zanim zasnąłem i inne pierdoły. Po prostu synchro zmysły-sen mi jebło i nie po kolei się to odbywało, gwarantując bardzo ciekawe doznania :-D ale potem przeszło samoistnie.
@Marcino900: ja za pierwszym razem nic nie wiedziałem o paraliżu sennym, jak go dostałem to myślałem że dostałem jakiegoś udaru w nocy xD głowa pulsowała i ten okropny pisk :|