Wpis z mikrobloga

Jakieś parę lat temu udało się mnie załapać na jedne z ostatnich poborów do woja :p Już nie chciało mi się ściemniać i kombinować, machnąłem ręka i pojszłem ;) Jako, że specjalnie dla mnie przyśpieszono procedurę, żebym przypadkiem z kraju nie uciekł, to nie mogłem stawić się na jednostkę szkolną w terminie poborów, a termin miałem 6 dni później. Dnia tego, co miałem napisane na wezwaniu wsiadłem w autobus, pomachałem mamełe i tatełe i pojechałem. Dojechałem do swojej jednostki szkolnej podszedłem do biura przepustek na bramie, a tam cieć (z zewnętrznej firmy ochroniarskiej robi mi zjebę, że pobory były prawie tydzień temu, zlałem go, zaprowadził mnie do sztabu do jakiegoś pokoiku. W tym pokoiku zabrali ode mnie dowód osobisty i książeczkę wojskową, zadzwonili na kompanie szkolną i przysłali jakiegoś szeregowego, który udzielał się w szkolnej. On mnie zabrał do magazynu mundurowego, coby mnie ubrać i przedstawił parę podstawowych zasad. W magazynie mundurowym z lekkimi problemami dobrali mi mundur i wysłali na obiad. Z obiadu zaprowadzili do szefa kompani szkolnej, ten się przywitał, przedstawił i życzył dobrej zabawy :D. Potem ten szeregowy zaprowadził mnie na izbę żołnierską, pokazać mi mój wóz. Izba składała się z małego pokoju, w którym stało 8 piętrowych wozów, oczywiście zostało jedno wolne miejsce, na górze. Tamtego czasu charakteryzowałem się jedną szczególną cechą, ważyłem 130kg ;D Jak mnie zobaczył kolo, nad którym miałem spać, zesmutł i sam przeprowadził się na górę ;) Potem pokazali mi jak się stroi wóz na różne okazje i poszliśmy na jakieś śmiszne zaliczenia (podciągania, biegi, sretytety, (oczywiście niczego nie zaliczyłem, bo kondycja fizyczna soł pro)). Potem była kolacyja, rejony i capstrzyk, capstrzyk, wojsko idzie spać.

Rano pobudka, wojsko wstaje, strój na zaprawę koszulka i krótkie spodenki. To lecę do szafy, wyciągam spodenki, wkładam jedną nogę i tak jakoś dziwnie doszły tylko do kolana, se myślę, gdzie ja mam drugą nogę wsadzić? #!$%@? nie chciała wejść, więc jako że mało czasu było, (bo to jeszcze 2 min do zaprawy) doszedłem do wniosku, że założę dresowe spodnie. Padła komenda zbiórka przed koszarowcem, biegu biegu na miejsce zbiórki, w dwuszeregu ustawienie i... Przyczaił mnie kapral "a tobie żołnierz co? #!$%@?ło się coś? - nie panie kapral, spodenki wkładam na nogę - a druga, #!$%@?, co? - no właśnie, jest jeszcze druga noga

Kaprala zbiło z tropu, olał sprawę i kazał zapierdzielać na miejsce prowadzenia zaprawy, z miejsca zbiórki do miejsca w którym się biegało było z 50metrów, nie byłem w stanie przebiec tego dystansu na raz :( Oczywiście zjebing od kaprala, że ściemniam i tak dalej, powiedziałem, że ja bardzo bym chciał, ale nie daje rady :(. W trakcie jak ja przeszedłobiegłem jedno kółko, reszta zdążyła przebiec 3km i jeszcze spalić poranną fajeczkę na palarni. ;p

Teraz już przestanę opisywać każdej minuty, a opiszę parę śmiesznych historii

Na szkolnej, mieliśmy zajęcia z musztry. Chodziło tu o poprawne odpowiadanie przełożonym, oddawanie honorów w różnych sytuacjach, proszenie o możliwość przejścia czy zadania pytania. Regulaminowo jeśli wchodzi się do jakiegoś swojego przełożonego, bądź starszego stopniem, do kanciapy wykonuje się kolejne rzeczy. 1. Puka 2. Nasł#!$%@? odpowiedzi w stylu wejść 3. Otwiera drzwi, wchodzi, zamyka. 4. Staje dwa kroki od drzwi. 5. Oddaje honor (jako że się jest w budynku, nie na służbie to bez byretu) melduje się swoją osobę stopniem i imieniem i nazwiskiem. 6. Potem się zgłasza co się tam ma do zgłoszenia 7. oddaje honor i wychodzi. Dla człowieka, który spędził już trochę czasu w syfie to normalka i nic nadzwyczajnego, ale dla niedoszłego żołnierza, z tygodniowym stażem to czarna magia i w ogóle bezsens ;p i tak zostałem wraz z trzema kumplami wybrany do zademonstrowania tego właśnie problemu. Kapral kazał wyjść z izby, wymyślić sobie powód przysłania i zaprezentować to co wyżej opisałem. Powtarzałem te głupoty chyba z 17 razy, bo zawsze coś nie tak, a jak już podstawy były dobre to się robił problem przy powodzie przyjścia :P Po którymś z rzędu #!$%@? nas na korytarz i nakazie zastanowienia się nad dobrym powodem, któryś z kumpli stwierdził, że zajarał by szluga. Zapukałem, dostałem pozwolenie wejścia, zameldowałem się, i mówię -szeregowy szeregowy, proszę o zwolnienie kompani na palarnie w celu zapalenia papierosa.

Kapral #!$%@?, kompania beczy ze śmiechu, kapral podciera łzy i zgadza się na fajeczkę.

Kompania szkolna, ćwiczenia marszu, bliżej przysięgi niż dalej, a jeden typ nienauczalny. Istnie chodzenie na misia, jak prawa noga do przodu to i wymach prawą ręką do przodu, maksymalnie dwa kroki potrafił zrobić dobrze, a potem się mu mieszało. Zostało zagrożone, że jeśli misiek nie nauczy się maszerować do dnia następnego, to cały następny dzień spędzimy na bieganiu albo na czymś jeszcze gorszym. Misiek resztę wieczoru na zmianę przez różne grupy ludzi był uczony maszerować i o dziwo, nauczył się :p

Kompania szkolna, ta historia wydarzyła się w drugi dzień po poborze, mnie tam jeszcze nie było. Podoficer po południu zrobił zbiórkę i mówi, że jest potrzebnych kilku chętnych na wycieczkę do trójmiasta, dokładnie 6. Wiele osób chciało skorzystać z takiej możliwości, wybranych zostało 6 szczęśliwców. Potem jeszcze poproszono o zgłoszenie się 4 osób do pomocy przy pasie startowym (jako, że to jednostka z lotniskiem była). Znowu grono ludzi się zgłosiło, bo lotnisko takie wow. Resztę odesłano na czas wolny do izb, wylosowana 10 dostaje sprzęt sprzątający bo - trójmiasto to kibel z łazienkami i pomieszczeniem na miotły a pas startowy to korytarz. Sprzątanie zajęło ponad godzinę xd

Szkolna, jeśli już o sprzątaniu. Stosowano u nas ciekawą metodę sprzątania, tak zwane piana party. Na rozkaz podoficera przychodziło 4 typków ze starszego poboru z taczkami, wlewali pełno wody, dodawali jakiś detergent i wlewali do każdej izby. Należało potem laserami (takie śmieszne szczoty) dokładnie wyszorować izbę a resztę piany #!$%@?ć na korytarz i wypucować podłogę na korytarzu. Oglądanie ludzi jeżdżących na gołych klatach po całym pasie startowym jest epickie :p

Dalej szkolna, jarać faje można było tylko na palarni, oczywiście nie można było sobie dojść do wniosku, że fajnie by było sobie szluga zapalić i po prostu iść. Podoficer musiał być w dobrym humorze, musiało mu się chcieć jarać, musiał zebrać cało kompanie (palących i niepalących) i wyprowadzić cały bajzel na palarnie. A, że kompania szkolna liczyła ponad 150 osób zrobienie zbiórki, przeliczenie i wyprowadzenie tego wszystkiego trochę trwało, tak samo powrót. Na palarni za to 5 min czasu na zapalenie szluga, rekordziści spalali po 4, żeby się napalić na kolejne godziny niepalenia. Czasem jakiś buc nie wytrzymywał i szedł do trójmiasta na tego szluga. I pewnego dnia, też podoficer wyczuł, że w trójmieście było palone. Zebrał całą kompanie, zagroził ostrym #!$%@? i kazał się przyznać winnemu. Oczywiście winnego nie było, bo w takich sytuacjach nikt przecież nie pali. Podoficer przyjął ciężkie środki, obiecał, że jak się winny nie przyzna, to cała kompana #!$%@? mieć będzie. I zgłosił się jeden, miłosierny samarytanin, chcący cała winę wziąć na siebie. Wystąpił z szeregu, przyznał się, po czym kilka osób od razu typa #!$%@?ło, że on nawet nie jara, dostał zjebę i parę kółek na około placu apelowego za kłamstwo xd

Na razie tyle, potem mogę coś jeszcze dopisać :P

#coolstory #trestory
  • 47