Relacja z track day na Nordschleife

skyrunner
Ładnych parę lat temu zdarzało się na wykopie znaleźć coś ciekawego autorstwa wykopków, własne artykuły opisujące zainteresowania czy własny zawód. Chciałbym w tym wpisie trochę nawiązać do tamtych czasów. Liczę, że może wykopki się obudzą i zaczną dodawać własne rzeczy jak kiedyś. Sam czytałem wszystkie Wasze rzeczy, choć nie zawsze były one w bezpośrednim kręgu moich zainteresowań. Tyle gwoli wstępu. Do rzeczy…



Na wykopie jest całkiem sporo ludzi zakręconych na punkcie motoryzacji. Kieruję swoje intencje właśnie ku nich – generalnie w tym tekście nie znajdziecie chyba nic odkrywczego jeśli śledzicie temat w internecie, ale może się komuś przyda.

Nordschleife to był temat, który przewijał mi się w głowie już od jakiegoś czasu. Jedną z pierwszych prawdziwych pensji przeznaczyłem na konsolę, kierownicę i Gran Turismo 5. Tłukłem te okrążenia aż do znużenia, ale nie przyszło mi nawet na myśl, że kiedyś będę miał okazję zawitać tam osobiście. Po paru latach i zmianie auta zacząłem o tym myśleć już bardziej w kontekście wyjazdu i spróbowania swoich sił. Aż w końcu, jeszcze parę lat później, sytuacja osobista zmusiła mnie do postawienia sprawy na tu i teraz. Teraz albo może nigdy.



Jakieś półtora miesiąca temu zacząłem się rozglądać za firmą organizującą trackday’e a przy okazji oferującą instruktaż. Dlaczego track day? Jak wiecie jest to kawał drogi, do tego z czegoś trzeba żyć i chodzić do pracy. Stąd postanowiłem zapłacić za tor trochę więcej i mieć go na cały dzień niż uczestniczyć w jazdach turystycznych. Jazdy turystyczne mają to do siebie, że są krótkie – zaczynają się o 17 i trwają chyba do 18:30, latem do 19:30. Jak ktoś się rozwali to tor jest oczywiście zamykany i tracicie cenny czas na usunięcie aut i naprawę barierek. Istnieje zatem duże ryzyko, że sobie nie pojeździcie. Do tego dochodzi ilość aut – jest ich dużo, czasem bardzo dużo. Zatem jest tłoczno i ciężko sobie swobodnie pojeździć. Dodatkowo na jazdach turystycznych jeżdzą autobusy, motocykle, dostawczaki. Wszystko co jest uprawnione do poruszania się na drogach publicznych, bo z prawnego punktu widzenia taki właśnie jest status toru podczas jazd turystycznych – płatna, jednokierunkowa droga publiczna. Zatem jest sporo problemów z jazdami turystycznymi. Stąd track day.



Kilka firm oferuje wstęp na taki track day za konkretną opłatą. Ja znalazłem chyba tak, że taniej się nie dało. Zapłaciłem bodaj 499 GBP firmie Circuit Days z UK. Oni organizują track day’e w różnych miejscówkach. Między innymi właśnie Nordschleife. Znalazłem jakieś lokalne firmy, ale chciały dużo więcej kasy. Do tego zapłaciłem za instruktora i dodatkowego pasażera (niestety za takie rzeczy trzeba płacić 10 GBP). Wymagania co biorących udział były jasne – każdy ma mieć kask na głowie, samochód ma mieć przykręcony hak, a do tego istnieją określone normy hałasu. W przypadku tego track day’a było to bodaj 128 db czyli całkiem sporo.

Jak już kasa poszła, data była znana to trzeba było się zacząć przygotowywać. W zasadzie wszystko miałem w domu – #ps4 + #assettocorsa z kierownicą. Lubiłem sobie pojeździć ale nie tak żeby znać tor na pamięć. Pierwsze co zrobiłem to odpaliłem YouTube – jest tam kilka kanałów, gdzie pokazują tor jazdy dla początkujących. Zrobiłem dokładne notatki, zacząłem to ryć no i na konsolę. Miałem chyba jakieś 3 tygodnie, żeby nauczyć się toru na pamięć. Ma on prawie 21km więc nie jest to jakoś super szybka sprawa. Ryłem sekcja po sekcji. Tam gdzie ocierałem barierki starałem się po piłkarsku wyciągać wnioski i następnym razem uważać. Ostatecznie myślę, że dość dobrze to ogarnąłem.

Naprawdę liczyłem, że nie będzie padało. Generalnie deszcz tam zabija jakąkolwiek prędkość. Tor jest bardzo niebezpieczny a na tzw. Race line leży guma z opon, która robi się bardzo śliska i trzeba jechać innym torem jazdy niż na suchej nawierzchni. Głównie ze względu na tę okoliczność zarezerwowałem sobie instruktora. Znałem tor z gry, ale wszyscy stali bywalcy patrzą na takie teksty z politowaniem.
Dzień wcześniej mieliśmy wszyscy briefing. Na briefingu omówiono z nami wszystkie flagi jakich będą używać stewardzi, na jakich zasadach się wyprzedzamy i żeby się nie rozbić, bo będzie to drogo kosztować. Do tego dostaliśmy opaski uczestników, numery startowe i transpondery. Transpondery służyły do aktywnego pomiaru hałasu w kabinie – jeśli było za głośno to zapraszają was na parking i musicie coś z tym zrobić, żeby nie przekraczać limitu. Następnego dnia, 16 października, wszystko zaczęło się o 8 rano. Szczęśliwie pogoda była absolutnie fantastyczna, było słonecznie i z 20 stopni. Było około 70-100 aut. Prawie wszyscy z UK. Na parkingu były głównie różnej maści i wieku Porsche – caymany GT4, 991 GT3, starsze 911 w różnych wersjach GT, subaru BRZ, cała masa różnych BMW, lamborghini huracany, wypatroszony Nissan GTR z ponad 1000 KM, ale też poczciwe miaty. Słowem niebo – raj dla człowieka zapatrzonego w auta. Były zwykłe auta jak i przystosowane do wyścigów.

Zaczęliśmy o 8 rano od godzinnego przejazdu, gdzie nie mogliśmy się wyprzedzać. Jazda na spokojnie po race line. Nawet jak się jej nie znało to można było jechać za bardziej doświadczonymi. Od 9 zaczęła się prawdziwa zabawa. Dostałem swojego instruktora, Matthiasa, poczciwego Niemca po 50, który zjadł zęby na tym torze, parę dni wcześniej ścigał się Westfalen Trophy w kategorii YoungTimerów. Mówiłem, że znam race line, ale od razu dodałem, że to niewiele, bo wiedziałem jaka będzie reakcja. Powiem Wam jednak, że bez znajomości toru w grze chyba nie ma sensu tam jechać. Nie wyobrażam sobie zapierdzielać po tym torze zbliżać do przy ponad 200 km/h pod stromą górę i nie wiedzieć co zaraz będzie. Co natomiast Matthias przekazał, oprócz takich banałów jakie wszyscy znacie, że nie liczy się prędkość a odpowiednie linia, pokazał mi jak bardzo liczy się znajomość toru. Są tam takie zakręty, gdzie nie zdawałem sobie sprawy, że można wychodzić tak szeroko, a co za tym idzie tak szybko zapierdzielać. Np. Mutkurve – na konsolce kulturalnie sobie tam zwalniałem bo z raz mnie wyniosło. Natomiast jest to zakręt który się bierze na gazie wciśniętym w opór. Zbliżamy się do tego zakrętu i Matthias delikatnie za rękę na kierownicy i mnie prowadzi. Wchodzimy zajebiście późno w zakręt i wychodzimy zajebiście szeroko. Tak szeroko, że mi się wydawało, że to będą nas zdrapywać. A jednak wszystko ładnie wyszło. Wychodziła jego wiedza, której przez lata nabywał. Wychodziliśmy z zakrętów, z których ja nie wierzyłem że nie wylecimy. Trzeba dodać, że na początku trochę mi odwaliło i jechałem za szybko tam gdzie myślałem, że można cisnąć. Pomimo tego, że nie padało od iluś dni tor rano jest zajebiście mokry. W niektórych miejscach (Kesselchen) wyglądało jakby chwile temu lało – strugi wody podnosiły się spod kół samochodów jadących przed nami. No i dwa razy było blisko – tylna oś delikatnie tańczyła. Raz przy lewym zakręcie który się bierze szybko, a drugi raz za przed Schwedenkreuz. Podniosło auto na podbiciu, było około 190 km/h. Jak wylądowałem to tylna oś była niestabilna i ratowała nas włączona trakcja. Potem już zdałem sobie sprawę, że nikomu tam i tak nie zaimponuję, za to mogę wszystkich rozśmieszyć. Zaiste parę aut skończyło na lawecie. Jedno bodaj BMW M3 wypadło z toru i rozbiło się o barierki. Zamknęli tor na jakąś godzinę by wszystko posprzątać. Sam jak robiłem swoje kółka po południu to mijałem miatę którą obróciło na karuzeli i tak się zaklinowała że jednym kółkiem wisiała w powietrzu. Jednym słowem trzeba uważać i to naprawdę zajebiście. Oprócz tego, kółko lawetą zaliczył jeszcze jakiś przerobiony na wyścigi aston martin. Ludzie którzy byli tam pierwszy raz, byli w stanowczej mniejszości. Nie ukrywam, że byłem zesrany dzień przed – jedyne na czym mi zależało to nie skasować auta.

Ostatecznie wszystko skończyło się bez nerwów. Wszyscy bawiliśmy się świetnie, może poza moją dziewczyną na ostatnim kółku. Szczerze mówię Wam, że powinniście się tam wybrać. Jazda na konsolce to jedno, ale poczuć te wszystkie zmiany wysokości, podbicia na których auto robi się leciutkie, poczuć z jaką mocą wynosi was na zewnątrz zakrętu, gdzie macie przekonanie że zaraz was wyrzuci. Wszystko to robi niesamowite wrażenie, które zostanie z Wami na bardzo długo. Polecam Wam track day’e, bo macie więcej miejsca i cały dzień na torze. Jak nie chcecie wydawać tyle kasy, też spoko, jedźcie na jazdy turystyczne z tym, że unikajcie weekendów, świąt w Niemczech i starajcie jechać tam na kilka dni, tak żeby Was nie zaskoczyła pogoda albo zamknięcie toru z powodu wypadku. Miejcie te minimum dwa dni na udział w jazdach turystycznych.

Zdjęcia z imprezy:

https://www.facebook.com/pg/circuitdaystoursevents/photos/?tab=album&album_id=1423398987728358