Jestem wkurzony, udzieliło mi się. Podziały społeczne to absolutnie najbardziej pomijany przez publikę temat jaki znam, a niechęci do jego poruszania towarzyszy tak nieprawdopodobnie ostre wyparcie i zaprzeczenie, że można się za łeb złapać i tak trzymać w nieskończoność. Latami obserwuję jak powoli się ten dziwny mood pogłębia, niestety wieczne uciekanie jak od ognia od tego tematu nie rozwiąże problemu. Ba, może nawet utrudnić nam rozwiązanie jakiegokolwiek problemu zarówno teraz, jak i w jakiejkolwiek przyszłości. A właściwie to już utrudnia i to bardzo. Historia chyba niewiele nas nauczyła. Zaskoczenia zero, ale co będzie za kilka miesięcy, lat? Jedziemy wszyscy na tym samym wózku, ponoć, ale ktoś patrzy na drogę, czy jedziemy na ślepo? Może warto wreszcie powiedzieć stop tej dziwacznej tragikomedii i zastanowić się jak powstają te podziały, co je generuje i napędza i jak z nimi skończyć. Bo jeśli mamy cokolwiek tu naprawić, poprawić, zbudować, uchronić przed niebezpieczeństwami i żyć, najpierw musimy w ogóle potrafić się ze sobą porozumieć, dogadać, prawda? Cóż za przypadek, że się okazuje iż nie potrafimy. Zapomnieliśmy jak to się robi? Jakoś niezwykle szybko poszło, zdaje się jeszcze kilkanaście lat temu poprzeczka nie była tak wysoko. Moim zdaniem wypadałoby odłożyć na bok całą tą dziecinadę typu obajtki, aborcje, księży, lgbt, kody, prywaciarzy, ośmiorniczki, tusków, boniów, szczepionki, kowidy i wszystkie inne kontrowersyjne turbomedialne pułapki dzięki którym mamy się tylko między sobą żreć jak zwierzęta i skakać sobie do gardeł - bo taki jest jedyny i niepodważalny skutek tych płytkich i pozbawionych wszelkiego sensu tematów zastępczych, nierozwiązywalnych sporów toczących jak rak polską debatę publiczną. Oczywiście zamiast koncentrować uwagę na poważniejszych i pilniejszych sprawach. Podzieleni jesteśmy słabi - każdy przyzna rację, ale nie każdy weźmie to sobie do serca. To banalny truizm, ale jakże pasuje do naszej tragicznej sytuacji i tego jak jesteśmy osłabieni.
Zacznę od moich spostrzeżeń i do każdego dorzucę jakieś potencjalne rozwiązanie jakie mi przychodzi do głowy:
1. Pierwsza sprawa na jaką chcę zwrócić uwagę, to dychotomia poznawcza. Zerojedynkowość. Przykłady: lewica-prawica, wierzący-niewierzący, pis-po, wolnorynkowcy-socjaliści, liberałowie-konserwatyści, zwolennicy i przeciwnicy aborcji itp. Są jacyś pominięci libertarianie na pokładzie? Może ktoś z centrum? A może centrum już nie istnieje, bo zostali sami zradykalizowani wojownicy opowiadający się po jednej ze stron w jednym z tych sztucznie nam wpojonych nierozwiązywalnych sporów? Trzeba wyjść poza ciasne ramy płytkich dychotomii i spojrzeć na nie z daleka, żeby dostrzec co one z nami robią, ile szkód przynoszą i jaką krzywdę nam wyrządzają.
Z powyższych ochotczo korzystają trolle rozpętując wojny i wciągając nas w to jeszcze głębiej, nieistotne czy opłacani czy dla rozrywki.
Rozwiązanie: Istnieją alternatywy klasyfikacji poglądów, jak diagram Nolana, układ liniowy i teoria podkowy, trójkąt Szczepańskiego, czy choćby dobrze znany 8values. Sama ich znajomość wystarczająco otwiera głowę i poszerza perspektywę, pozwala nie wpaść w dychotomię i zachować bezstronność, co jest tak niezbędne i podstawowe w jakiejkolwiek mediacji. Bez tego nie będzie nigdy żadnego kompromisu, sytuacja od wielu lat idzie tylko w jednym kierunku i nie przesadzam ani trochę.
https://ideologia.pl/klasyfika... - polecam artykuł, zawiera krótkie przedstawienie powyższych alternatyw i całkiem obszerną analizę klasycznego dychotomicznego podziału opartą o badania opinii publicznej, oraz jego wyjaśnienie, obronę i krytykę.
2. Antagonizm. Jeśli ktoś nie wie co to jest, przypomnę w skrócie - gdy ktoś ma inne zdanie niż ty, najchętniej posłałbyś go do piachu. Koloryzowane, ale hej, chyba właśnie do tego zmierzamy jako społeczeństwo, szkoda tylko że prawie nikt nie zwraca na to uwagi, bo woli dać upust swojej frustracji wylewając ją na innych ludzi w flamewarach i innych gównoburzach wokół punktu 1. To nie jest małe piwo, a ogromny problem dzisiejszej debaty publicznej, bo pozbawia nas merytoryki, a zamienia wszelkie dyskusje we wzajemne obrzucanie się krowim łajnem, co z pewnością nie jest w żaden sposób ani pozytywne, ani budujące. Żeby dostrzec realną skalę tego problemu wystarczy posłuchać dowolnej dyskusji w radiu lub telewizji - do pewnego czasu to zjawisko dotyczyło tylko pogawędek przy browarze, a dziś jest ono powszechne i obecne na najwyższych szczeblach debaty publicznej pomiędzy politykami.
Rozwiązanie: To kwestia mental state każdego indywidualnego człowieka, nie da się tego zakazać bo to niemożliwe, podobnie jak nierealne jest oczekiwanie tego od innych, ale można samemu się opamiętać, zacisnąć zęby i zachować stoicki spokój, zimną krew, racjonalizm. Przede wszystkim unikać antagonistycznych sytuacji, ignorować i nie odpowiadać trollom, nie pozwalać wyprowadzić siebie z równowagi i nie dać się sprowokować. Jak dałeś się sprowokować to już po tobie - zostałeś zepchnięty przez trolla do jego poziomu, teraz może cię spokojnie pozamiatać, przegrałeś ku jego uciesze.
3. "Nie gadajmy o polityce bo się pokłócimy." - A potem narzekanie i biadolenie, jacy to ludzie są głupi, niedoinformowani, słychać głosy o odbieraniu praw wyborczych i testach na inteligencję przed lokalami do głosowania. Ta niechęć do poruszania tematów ważnych i bezpośrednio nas dotyczących ma swoje przyczyny w pkt. 1 i 2, a kończy się tak jak się kończy - mówieniem, że demokracja to wadliwy system, bo rządzi głupia większość, że Polacy potrzebują nad sobą buta bo inaczej nie potrafią, bo są niewolnikami itd. Wystarczy spojrzeć na frekwencję wyborów parlamentarnych, oscyluje w okolicach 50%, a druga połowa mówi, że nie ma sensu nawet na wybory iść, bo to i tak nic nie zmieni, bo nie ma kogo wybierać itd. Nawet jeśli nie ma na kogo - być może byłoby, gdyby ktokolwiek potrafił się porozumieć, w drodze dyskusji ustalić jakieś postulaty, stworzyć nową inicjatywę.
Rozwiązanie: Podobnie jak z antagonizmem to kwestia mental state. Nie wolno nikomu narzucać ani oczekiwać od niego aby podjął dyskusję, ale można spróbować grzecznie zachęcić do kulturalnej rozmowy - jeśli nie, to nie. Ale może przy odrobinie szcześcia frekwencja przy następnych wyborach wyniesie 70% i wyborcy będą lepiej przygotowani do skorzystania ze swojego prawa wyborczego.
4. Trolling, flaming, skłócanie i napuszczanie ludzi na siebie - kolejny rak, który znacząco obniża jakość debaty publicznej. Poruszyłem ten temat w poprzednich punktach dość mocno, dlatego dorzucę tylko to, że można z tym aktywnie walczyć i tutaj w ruch pójść musi zmiana zasad na forach internetowych. Swego czasu gdy internet miał w sobie więcej wolności, miał też coś o czym zapomniano - netykietę. Był to często niepisany, powszechnie akceptowany i dynamiczny zestaw reguł i savoir vivre prowadzenia kulturalnej dyskusji w internecie. Przy owacjach na stojąco większości społeczności jakiegoś forum dany użytkownik, który nagminnie łamał te reguły dostawał z marszu permanentnego bana po kilku warnach i efektem takiego stanu rzeczy była czystość, przejrzystość forum i miła atmosfera pomiędzy użytkownikami.
Rozwiązanie: To sprawa indywidualna każdego forum lub strony. Przynajmniej w kwestii wykopu grzanie o to codziennie moderacji do czerwoności będzie jak najbardziej racjonalne, szczególnie widząc oburzenie na to, że swoimi decyzjami potrafią wręcz promować trolling i rozsadzanie społeczności od środka. Nie mam hamulców przed oskarżeniem ich w tej kwestii o sabotaż własnego serwisu, co widać w spadkach odwiedzin i zarejestrowanych użytkowników. Skłócanie ludzi i wywoływanie gównoburz powinno mieć osobną kategorię zgłoszenia i powinno być karane, gdyż jednoznacznie negatywnie wpływa na naszą społeczność.
5. Ucieczka od odpowiedzialności i niechęć do podjęcia inicjatywy. Bo żydzi, bo ruscy, bo unia, bo politycy, bo wyborcy tej lub tamtej opcji, bo illuminati, reptilianie, ale ja jestem nieskazitelny, mnie to nie dotyczy, ludzie to idioci, ale ja jestem mądry i ja jeden znam prawdę, a oni wszyscy się mylą. Niech oni to naprawią, niech oni poniosą odpowiedzialność - a potem ironiczny śmiech przez łzy, bo od niepamiętnych czasów nikt nigdy nie został pociągnięty do żadnej odpowiedzialności za nic. Przeszkód i barykad można pociągami zwozić i licytować kto wypisze więcej argumentów za tym, że czegoś nie da się zrobić, że to naiwne, bezsensowne, głupie itp. I taka stagnacja dała początek znanym kawałom jak temu o Polakach w kotle, którego nikt nie musi pilnować, bo Polacy sami siebie wzajemnie sadzają na dupie i nie pozwalają podjąć jakichkolwiek działań.
Rozwiązanie: To też sprawa mental state, wiele z naszych problemów tkwi w naszej mentalności i problemem jest właśnie to, że nawet gdy to dostrzegamy, nie zamierzamy tego naprawić. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, powiedzieć sobie że jeśli chcemy by coś było zrobione dobrze to musimy to zrobić sami, zamiast naiwnie wierzyć, że może politycy po następnych wyborach coś naprawią. Nie ma takiej opcji, jeśli my się za to osobiście nie zabierzemy, to nikt się za to nie zabierze i będziemy tkwić w tym wciąż i wciąż, na własne życzenie - jak zawsze do tej pory.
6. Kolektywne zaniżone poczucie wartości. Jeśli polskie społeczeństwo zdiagnozować jak pojedynczego człowieka, Polska choruje na ciężką przewlekłą nieleczoną depresję, trwającą już całe dekady. Wszystkie powyższe czynniki prowadzą do sytuacji w której wszyscy ci, którzy chcieliby jakoś pomóc, zrobić coś dobrego, rezygnują z utraconą nadzieją i wszelką motywacją, wyniszczeni oporem, załamani przez kryzysy tożsamości. Przekraczają granicę i zamieniają się w nienawistnych januszy, wyjeżdżają do Niemiec i stamtąd wyśmiewają "polactwo" i właśnie tak z naszego kraju wyjeżdżają potencjalne elity, które mogłyby dobrze namieszać. Nie bez przyczyny elit nie mamy, nie tylko dlatego że zostały w przeszłości wybite, ale dlatego, że nie powstają, bo nie ma ku temu odpowiednich warunków.
Rozwiązanie: Krytyka może być konstruktywna i niekonstruktywna. Z mojego punktu widzenia Polacy to na swój sposób mądry naród, który ma wiele wad, ale ma też wiele zalet. Jesteśmy twardzi i gdy naprawdę trzeba, to potrafimy postawić na swoim i sami sobie to udowadnialiśmy wiele razy, co widać w naszej histori - bez czego dziś nie istnielibyśmy. Dostaliśmy po dupie, ale żyjemy i to jest najważniejsze. Na nas się zaczęły i skończyły dwie największe wojny we współczesnej historii ludzkości i nie boję się powiedzieć, że pomimo naszych wewnętrznych problemów jesteśmy prawdopodobnie najtwardszym narodem Europy, w samym środku pomiędzy wschodem i zachodem. Niekonstruktywna krytyka będzie prowadzić nas zawsze na dno i musimy Polskę potraktować jak człowieka z depresją - krytykować, ale konstruktywnie. Wykazywać błędy, ale wskazywać też zalety. Uczyć się na naszych potknięciach. Jeśli będziemy dla nas samych bardziej wyrozumiali, być może podskoczy nam nieco wiara w siebie i uaktywni legendarna moc która w nas drzemie, a za tym motywacja i nadzieja, której tak potrzebujemy. Kiedyś poeci podnosili na duchu naród polski w swoich dziełach, teraz też tego potrzebujemy, a nawet bardziej niż kiedykolwiek.
Tak oto zakończę mój wywód. Uważam że problem podziałów społecznych jest na ten moment najważniejszą i najbardziej priorytetową sprawą, za jaką należy się zabrać. Oczywiście nie jestem jakimś ekspertem i mogłem sporo rzeczy pominąć lub się pomylić, dlatego chętnie wysłucham waszych spostrzeżeń i opinii. Musiałem to z siebie wypisać, bo osobiście lubię Polskę, to piękna kraina i społeczeństwo i życzę jej jak najlepiej, wcale nie kosztem kogoś innego. Szanuję ludzi tutaj żyjących i wcale nie uważam ich za głupców, dostrzegam w nich potencjał i nie twierdzę, że wszystko stracone. Koniec końców ja sam jestem młodym Polakiem, chcę by moje dzieci i wnuki mówiły po Polsku, by Polsce się układało życie w Europie, by narody wokół miała za przyjaciół i by ludzie byli tutaj szczęśliwi. Moja matka wyjechała, mówi mi że nigdy tutaj nie wróci, bo ten kraj odebrał jej smak życia. Nie dziwię się że podjęła taką decyzję, jednak nie porzucę tego miejsca, może to tylko sentyment, ale dobrze mi z tym. Dostrzegam też, że ten smak zanika na całym świecie i gdzie bym nie pojechał będzie względnie podobnie. Chciałbym, żeby Polska była oazą normalności na tym świecie. Polska to my, nie spierdolmy tego.
Chciałbym też podziękować mirkom @jaxonxst @Anna_ @biliard @pyroxar @Afrobiker za moje wcześniejsze z nimi dyskusje, które dały mi wiele do myślenia.
Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Wierzę w odzyskaną nadzieję.
Pozdrawiam i trzymam kciuki! (。◕‿‿◕。)
Komentarze (144)
najlepsze
Ad 3. Myślę że portale typu wykop zarabiają teraz jako platformy do kształtowania opinii publicznej, zaniżanie poziomu dyskusji jest celowe żeby zniechęcać do rozmowy osoby które mają coś wartościowego do powiedzenia, przez to nie ma za dużo realnej dyskusji, a wszystko nawet jeśli uargumentowane przez osoby którym się chce, sprowadza się prędzej czy
To akurat często widać na wykopie i to nie jest jakaś tam mniejszość,
Komentarz usunięty przez moderatora
Chcesz pouczać innych to zacznij od siebie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
No i jeszcze sobie zacytuję z ostatniego akapitu twojego wywodu
Może jeśli zaczniemy bardziej konstruktywnie o aktywnie dyskutować na poziomie samorządów, to można popchnąć ten trend dalej?
Dodałem do powiązanych ten subreddit. Możesz zobaczyć jak to wygląda gdy moderacja jest bardzo, eh, zamordystyczna - z jednoczesnym pełnym poszanowaniem wolności słowa. Przykładowo był tam i człowiek który argumentował że ludobójstwo jest dobre. No i mógł to zrobić. Jednocześnie nie można robić chlewu typu ad-hominem. Nie można szydzić czy znajdować chochołów drugiej strony politycznej.
Prawie cała