
Bohater afery hejterskiej obronił doktorat. Promotorem znajomy neosędzia z SN
Zdymisjonowany po aferze hejterskiej wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak został doktorem nauk prawnych. Obrona miała miejsce w Instytucie Nauk Prawnych Akademii Ekonomiczno-Humanistycznej. To niepubliczna szkoła wyższa działająca w Warszawie.
+54
pokaż komentarz
Pewnie wyryte będzie miał na nagrobku ( ͡° ͜ʖ ͡°)
+40
pokaż komentarz
układ kaczyński oplótł już nasze państwo i tężeje. Z każdym miesiącem będzie trudniej wyrwać te pisowskie chwasty.
+11
pokaż komentarz
*kiedy uświadamiasz sobie dlaczego w niektórych bardziej dojrzałych i rozwiniętych akademicko krajach oddziela się stopnie i tytuły z dziedzin sztuk pięknych, prawa, filozofii czy humanistyki-od tych "falsyfikowalnych"-nadawanych z dziedzin nauki... (ʘ‿ʘ)
...zamiast tworzyć "potworki" w stylu "nauk prawnych" czy "nauk humanistycznych" ( ಠ_ಠ). I jeszcze nazywać "niższą tytulaturę"-tytułami zawodowymi. (-‸ლ)
+4
pokaż komentarz
@wygolony_libek-97: wytłumaczysz o co chodzi?
+6
pokaż komentarz
@steemm: o to, że takie właśnie prawo to prawo. Nie żadna "nauka prawna" jak to się obecnie określa. Bo nie ma tam metody naukowej i poszukiwania uniwersalnej prawdy.
Przykładowo: Ci sami prawnicy, którzy budowali totalitarny reżim III Rzeszy, pracą umysłową go "racjonalizowali"-po wojnie znów byli cenionymi wykształconymi specjalistami od prawa-na państwowych i niepaństwowych posadach.
Choć ponoć w tej "nauce" etyka jest jedną z ważniejszych rzeczy do opanowania-jak ktoś chce się prawem zajmować.
Ergo: prawo to taka raczej "filozofia stosowana" dla mających humanistyczne zacięcie. A filozofia może przecież "iść" w obu kierunkach w tej samej "dziedzinie" ¯\_(ツ)_/¯
+1
pokaż komentarz
@wygolony_libek-97: a co masz do tego że inżynier to tytuł zawodowy?
-1
pokaż komentarz
@steemm: trochę to dziwne-biorąc pod uwagę, że z tego co wiem to jedynie w geodezji, budownictwie i architekturze działają samorządy zawodowe, organy wydające-które nadają uprawnienia do wykonywania zawodu inżyniera geod./budow. lub architekta.
Takie więc pomieszane to-tym bardziej, że same studia inżynierskie oficjalnie mają "profil ogólnoakademicki".
+2
pokaż komentarz
geodezji, budownictwie i architekturze działają samorządy zawodowe, organy wydające-które nadają uprawnienia do wykonywania zawodu inżyniera geod./budow. lub architekta.
@wygolony_libek-97: żeby zgodnie z prawem zajmować się projektowaniem instalacji elektrycznych bez ograniczeń nalezy uzyskać tytuł magistra inzyniera a następnie po odbyciu odpowiedniego stażu pracy zdać państwowy egzamin ze znajomości przepisów prawa dotyczącego instalacji elektrycznych
-1
pokaż komentarz
@steemm: ...czyli wtedy to jak najbardziej jest tytuł zawodowy (choć elektryka podobnie jak kanalizacja i instalacje sanitarne to też jest budownictwo).
Te "stricte uczelniane" powinny być raczej (jak to się je czasem w innych systemach nazywa) "tytułami akademickimi". Czy naukowo-akademickimi.
Może by to rozwiązało sprawę-oddzielenie "zawodowych" i "akademickich", np. absolwentów kierunku lekarskiego chcących się raczej zajmować pracą naukowo-badawczą. Niż dbać o przedłużanie uprawnień zawodowych lekarza.
+6
pokaż komentarz
@wygolony_libek-97: Technicznie rzecz biorąc, może i system prawa ma charakter konwencji, a więc nie są klasycznie falsyfikowalne, ale tzw. nauki sądowe, czyli głównie kryminalistyka, medycyna sądowa, a w mniejszym stopniu kryminologia i wiktymologia opierają się na fizyce, matematyce (w tym statystyce) i naukach przyrodniczych (biologia).
Przykładowo: Ci sami prawnicy, którzy budowali totalitarny reżim III Rzeszy, pracą umysłową go "racjonalizowali"-po wojnie znów byli cenionymi wykształconymi specjalistami od prawa-na państwowych i niepaństwowych posadach.
Choć ponoć w tej "nauce" etyka jest jedną z ważniejszych rzeczy do opanowania-jak ktoś chce się prawem zajmować.
To w ogóle szalenie ciekawe zagadnienie, jak system stosowania prawa w III Rzeszy po kolei pozbywał się jurystów przyzwyczajonych do formuły Rechtsstaat. Nawet zresztą najwierniejsi ze związanych z partią sędziów i teoretyków prawa protestowali, jeśli zbrodniom hitlerowskim nie nadało się odpowiedniego "legal framework", bo o ile nie mieli problemu z samym wysyłaniem ludzi do KL, to mieli dość poważny problem z wysyłaniem ludzi do KL, jeśli nie było ku temu odpowiednio opisanej podstawy w prawie stanowionym. Dlatego właśnie stopniowo poszerzano kompetencje Volksgerichthof, który przecież był początkowo typowym sądem rewolucyjnym, powołanym do orzekania zgodnie z wolą ludu, ale tylko w sprawach o zdradę stanu. Okazało się jednak, że z różnymi defetystami, pacyfistami czy drobnymi przestępcami gospodarczymi sądy powszechne niespecjalnie chcą obchodzić się tak, jak tego wymagała doraźna potrzeba polityczna, więc później VGH pod wodzą sadysty Freislera przejął orzekanie w każdej sprawie z choćby minimalnym akcentem politycznym.
Wilhelm Stuckart, autor ustaw norymberskich, podczas dyskusji na temat "ostatecznego rozwiązania" na konferencji w Wannsee sprzeciwiał się eksterminacji Żydów, bo stworzyłoby to mnóstwo problemów natury administracyjnej, takich jak np. stosunki majątkowe w mieszanych małżeństwach, zadawał też pytania, co z małżonkami eksterminowanych Żydów - czy mają być traktowani jako wdowy/wdowcy, czy nadal zamężni, bo przecież oficjalnie mówimy o "ewakuacji Żydów". Postulował natomiast przymusową sterylizację, ale tylko dlatego, że przygotowanie podstawy prawnej dla Holocaustu było w jego ocenie zadaniem niewykonalnym, a przecież nie można działać bez podstawy prawnej.
Polecam gorąco książkę "Historia społeczna III Rzeszy" Richarda Grunbergera, a zwłaszcza rozdział poświęcony sądownictwu. Ostatnio jakoś pojawiła się nowa polska edycja, bo jeszcze parę lat temu to był biały kruk, wydany gdzieś w końcówce lat 80-tych i dostępny raczej tylko w antykwariatach.
Choć lojalnie ostrzegam, że lektura tego może doprowadzić do raczej smutnych konkluzji, jeśli chodzi o aktualnie otaczającą nas rzeczywistość.
+3
pokaż komentarz
o to, że takie właśnie prawo to prawo. Nie żadna "nauka prawna" jak to się obecnie określa. Bo nie ma tam metody naukowej i poszukiwania uniwersalnej prawdy.
@wygolony_libek-97: masz i nie masz racji jednocześnie
z jednej strony masz takie dyscypliny jak socjologia, filozofia czy historia prawa i ich naukowość jest taka, jak naukowość np. historii
z drugiej strony masz też takie dyscypliny jak prawo międzynarodowe (publiczne i prywatne), prawa człowieka, teoria prawa, prawo Unii gdzie sobie badasz jak te prawo międzynarodowe funkcjonuje i zastanawiasz się co oznacza np. prawo do mieszkania, jak jest interpretowane w poszczególnych państwa, czy coś jest elementem zwyczajowego prawa międzynarodowego i tam też masz metodę naukową
dalej masz różne kryminalistyki i kryminologie czy również ekonomiczna analiza prawa tutaj chyba też nie ma wątpliwości, że masz metodę naukową
w końcu da się zrobić badanie naukowe z prawa karnego czy cywilnego polskiego badającego np. jak były formułowane umowy frankowe
TYLKO ŻE
takich prac z nauk prawnych w Polsce, gdzie ktoś sobie w ogóle zawraca głowę jakąkolwiek naukowością jest może 20 proc (źródło to moje wrażenia czyli IDzD). Większość to są odtwórcze prace na zasadzie w zasadzie licencjatu, gdzie ktoś ze sobą zestawia znane już rzeczy, potem dopisuje dwa zdania swojego poglądu, robi tak przez 200 stron i cyk doktorat ukończony.
Co więcej "na Zachodzie" nauki prawne w dużej mierze są pomocnicze dla innych nauk np. dla medycyny (bierzesz sobie lekarza i prawnika razem sobie myślicie nad tym, jak uregulować przeszczepy). Jest to logiczne, bo tak samo w dużej mierze postępują przedstawiciele innej nauki formalnej tj. matematyki (gdzie przychodzi epidemiolog do matematyka i tworzycie sobie model). W Polsce poza deklarowaną modą na interdyscyplinarość nikt sobie tym głowy nie zawraca.
-2
pokaż komentarz
@steemm:
wytłumaczysz o co chodzi?
źródło: comment_6uGuJyWsrshM3IYMDXvWf6bm78tZSq0h.jpg
+24
pokaż komentarz
Recenzenci też dostali fajne fuszki od Ziobry.
+11
pokaż komentarz
znam go jeszcze z Lublina, zawsze był śliski i wiedział gdzie się ustawić. a doktorat to zaczął na umcs jeszcze, ponad 20 lat temu.