Raczej definitywny koniec sztuki. To, że historia z glonojadem zatoczy koło i prędzej, czy później azor wyląduje na ulicy z kurtką calvina kleina, nowymi adidasami i rozszczelnieniem odbytu, to akurat pewniak. Problem w tym, że nieodłącznym elementem udanego performance'u artystycznego jest helmet, a nie wydaje mi się, żeby nawet ona była tak upośledzona, żeby kolejny raz wrócić do pysia. Mam nadzieję, że brak jakiegokolwiek kompasu moralnego u tego menela sprawią, że będzie
Zaiste, smutne to czasy.