Pracowałem dawno temu w chińskiej korporacji w Polsce, branża budowlana, ale nie w tej znanej z klęski przy budowie autostrady. Początkowo do pracy przyjechała obsada administracyjna, dyrektorzy, kilku budowlańców i operatorów chińskich sprzętów. Przez ponad rok na budowie praktycznie nic się nie działo, następnie opieszale zainterweniował inwestor i ostatecznie prace ruszyły pełną parą. Roboty były prowadzone 24h na dobę od pon do soboty, przyjęli wtedy masę polskich pracowników, w tym mnie i zatrudniono podwykonawców dostarczających brakujące sprzęty. Chińscy operatorzy koparek zostali w tym momencie kimś w rodzaju kierowników robót poszczególnych odcinków, ale tak naprawdę ich praca polegała na pilnowaniu i podpisywaniu godzin pracy.
Największy biznes zrobili na nich właściciele sprzętów (koparki, ładowarki, spycharki i wozidła), którzy wynegocjowali absurdalnie wysokie stawki za swoje sprzęty. Kilku się chwaliło, że w ofercie podawali stawkę za godzinę pracy w wersji full (sprzęt + operator + paliwo), a Chińczycy dodatkowo ich tankowali lub płacili operatorowi, gdzie często koszt godzinowy paliwa to było 80 – 100 złotych. Po jakimś czasie sprzętów było zdecydowanie za dużo, żeby móc całość efektywnie wykorzystać i w tym momencie usłyszałem od „swojego” chińczyka, że oni nie pracują już w tym momencie po to żeby zarobić, tylko aby mieć jak najlepsze referencje. Dostali rozkazy z góry, mówiące że koszty nie mają znaczenia i liczy się jedynie wrażenie które zrobią oraz referencje w zakresie wykonywania budowli pewnego rodzaju i w określonej kwocie. Dzięki temu mieli mieć możliwość startowania w kolejnych przetargach na terenach UE. Ostatecznie całość robót zakończono z niewielkim opóźnieniem i z tego co pamiętam startowali w Polsce w kolejnych przetargach. pokaż całość