Reporterki weszły do escape roomu i zaczęły wołać "Pomocy. Czy ktoś nas słyszy?"
Po tragedii w Koszalinie dziennikarki z ukrytą kamerą udały się do jednego z warszawskich escape roomów, żeby sprawdzić reakcję obsługi na wołania o pomoc. Pracownicy pokoju zagadek odpowiedzieli dopiero po czterech minutach. Lokal przeszedł wcześniej kontrolę pod kątem przepisów bezpieczeństwa.
R.....S z- #
- #
- #
- 107
Komentarze (107)
najlepsze
Uważam że pokoje powinny mieć guzik bezpieczeństwa/ łoma na łańcuchu, ale moim zdaniem w tym przypadku panie z redakcji byłyby bardzo zawiedzione jeśli czas reakcji byłby zbyt krótki i nie było to spowodowane rozładowaniem ani dysfunkcją urządzenia ( ͡° ͜ʖ ͡°)
To jak z hazardem, po co w ogóle można stracić? Otóż bez tego nie byłoby takiej radości ze zwycięstwa. Nie wierze że to trzeba tłumaczyć, chyba że baitujesz
No też bym pewnie zareagował po kilku minutach, skoro z kontekstu wynika, jakby po prostu nie mogły sobie poradzić z zadaniem :v Najpierw prośba o podpowiedź, potem o pomoc. Gdyby krzyczały "pomocy, ratunku" i obsługa by nie reagowała - wtedy można by się czepiać.