Dalej mam to samo ćwiczenie na terapii że mam wpisywać do podręczniczka dowody przeczące tezie że "nie nadaję się do ludzi". Zacząłem chodzić na terapię rzadziej, zamiast co tydzień to co dwa. I tak w sumie stoimy w miejscu od kilku miesięcy i jestem już bardziej przygnębiony niż tych kilka miesięcy temu. Wolę myśleć że jestem nieracjonalny w swoim smutku i że robię coś kategorycznie źle niż że mam naturalną reakcję na
#anonimowemirkowyznania
Nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Chcę, ale nie potrafię i jednocześnie męczy mnie to. Pisanie jeszcze jakoś mi wychodzi, ale podczas rozmowy w cztery oczy czuję się jak jakiś debil (nie wykluczam, że nim jestem), z którym nie da się/nie ma o czym pogadać dłużej niż pół godziny. Przecież to nawet nie trzeba gadać o fizyce kwantowej, można o pierdołach, ale nie umiem. Strasznie mnie to #!$%@?, bo przez to od
Zajebiozaur: Może to nie kwestia tego, że nie potrafisz rozmawiać z ludźmi, a to, że z każdym kolejnym dniem przybywa na świecie ignorantów i mentalnego pospólstwa, którego intelekt imentalność ukształtowały gówniane media i jeszcze bardziej żenujący kontent z internetu. Dorzuć do tego świadomość, że większość relacji interpersonalnych odbywa się dziś w fimie nienaturalnej, cyfrowej, pisemnej i pozbawiona jest naturalnych dla ludzi kanałów komunikacji oraz odpowiedzialności za swoje czyny i słowa i