„Ostatnia Niedziela” – Czasy przedwojenne, klimatyczna knajpa, w środku okrągłe stoliki, przy jednym z nich mężczyzna ubrany w długi płaszcz, obok niego popielniczka z niedopalonym cygarem, w ręku trzyma szklankę z resztką whisky. Orkiestra odgrywa właśnie zamówioną przez niego piosenkę, nie bez powodu zwaną tangiem samobójców. Padają słowa „…dziś dla mnie jedno jest wyjście, ja nie znam innego, tym wyjściem jest no mniejsza z tym…”, gdy nagle mężczyzna wyciąga spod marynarki pistolet,
sropo - „Ostatnia Niedziela” – Czasy przedwojenne, klimatyczna knajpa, w środku okrąg...

źródło: comment_1651828496RDNmtha28tA24N5QJXLadN.jpg

Pobierz
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 273
@TheScarecrow:
Mietek Fogg to był równy gość. Daj mi te jedną niedzielę, ostatnią niedzielę a potem niech wali się świat! To jest prawdziwa piosenka o niespełnionej miłości. Wiecie, że przed wojną kolesie w knajpie zamawiali sobie tę melodię u orkiestry a potem przy stoliku strzelali sobie w łeb? Chcieli, żeby to była ostatnia piosenka w ich życiu. Bo jest prawdziwa. Nie mówi o tym, że widziałem ptaka cień albo, że kurna...
tak ogólnie to siedzisz sobie w domu

awaria internetu, więc szukasz jakiegoś zajęcia

wchodzisz na strych

znajdujesz tam stary gramofon

niestety nie miał igły

czym by tu ją zastąpić

wykminiłeś, że doskonale nadawałby się do tego kawałek kości, który twój brat kuco-satanista zawsze nosi na szyi

jest teraz w łazience

medalik leży na szafce u niego w pokoju

#!$%@? go niespostrzeżenie i wracasz na strych

wkładasz kość w ten wihajster

na półce