Gorąco polecam japoński film reżyserii Masaki Kobayashi z 1962 pod tytułem "Harakiri". Nie miałem w zwyczaju oglądać czarno-białego i leciwego kina, ale po tym dziele się przekonałem.
Do obejrzenia na cda, jest też wersja z 2011(nie oglądałem), jednak jak ktoś się przekona to polecam zacząć od pierwowzoru. Całkiem możliwe, że ktoś już wrzucał bo jest to warte uwagi.
Całkowicie niezrozumiały (z polskiego, ale także chyba chrześcijańskiego punktu widzenia*) rytuał zmazania plam na honorze czyli rytualne samobójstwo nazywane seppuku (切腹) (lub hara-kiri/腹切り).
Odbywało się w białych szatach w obecności zaproszonych gości, po wykaligrafowaniu krótkiego pożegnalnego wiersza śmierci (z których wiele było naprawdę głębokich i pięknych (patrz poniżej)**).
Seppuku było przeprowadzane w towarzystwie "Asystenta" (najczęściej przyjaciela lub giermka/wasala) Kaishakunina (介錯人) który po rozcięciu brzucha dokonywał kończącej rytuał dekapitacji (ale
@panzerfucker: te trzy linijki działają na mnie za każdym razem, kiedy na nie trafiam. Jest coś niewyobrażalnie poruszającego w tej prostocie. ( ͡° ʖ̯ ͡°)