Czy kogoś podobnie jak mnie drażni używanie obcojęzycznych określeń w artykułach, komentarzach i języku mówionym w kontekście sprzedaży, programowania, organizacji itp., konkretnie cała ta korpo-nowomowa?

W stylu "dewelopowanie rozwiązania", "to spory czelendż", "mam towar na stoku", "kolnę po mitingu", "zimny telefon" (co to do diabła jest?), czy też "generowanie lidów do prospektów"?

Przecież mamy taki ładny język i z odrobiną wysiłku możemy go używać bez wrzucania spolszczonych, naprawdę śmiesznie brzmiących, na siłę