Zabawna historia mi się przypomniała z dzieciństwa. Były to wczesne lata 80.Chodziłem do przedszkola i karmili nas tam. Na terenie przedszkola była taka wolnostojąca komórka z dachem krytym eternitem. W komórce tej stały takie beczki 200l wypełnione zlewkami (pozostałościami z posiłków co dzieciaki nie zjadły). Co kilka dni przyjeżdżał bamber (poznań here czyli rolnik) i odbierał to i zabierał do siebie, żeby świnie karmic i inne stwory.
Mieliśmy w zwyczaju po godzinach