Wpis z mikrobloga

wzięło mnie na sentymenty w kontekście młodzieńczej pasji, która była (trochę jest nadal) #pilkanozna. Komputery nie były tak rozpowszechnione, a internet zastępowały bonusy na płytach CD -Action, ale to było trochę później. W piłkę grało się od rana do momentu, aż nie było jej widać (z przerwami na pegasusa) Wszyscy mieli jakieś bazarowe koszulki z nazwiskami piłkarzy. Najpopularniejszymi były te z Del Piero, Inzaghi, Ronaldo, Rivaldo, u mnie w związku, że sporo osób kibicowało #legia to były jeszcze koszulki Zeigbo i Mięciela. Piękne czasy. Każdy wiedział, że w ataku MU grał York i Cole, każdy podziwiał Overmarsa, Bergkampa, Cafu, Figo itd. Pamiętam, że pierwszą grę w jaką grałem na pożyczonym od wujka komputerze to była Fifa 98, czyli gra poświęcona mistrzostwom świata we Francji. Pomyśleć, że to już ponad 15 lat temu było. Zawsze jednak jak słyszę poniższą piosenkę i widzę tego kogucika to wydaje mi się jakby to wszystko było wczoraj...

#wspomnienia #zycie #czas
Maver87 - wzięło mnie na sentymenty w kontekście młodzieńczej pasji, która była (troc...
  • 7
@Maver87: Fifa 98 (Road to World cup) i World cup 98 to były dwie osobne gry i obie sie katowało. Fifę uwielbiałem za halę, a World cup za ten klimat moich ulubionych mistrzostw za dzieciaka :) świetne czasy
@Maver87: heh, ja to pamiętam jak Mama mi szyła biało-błękitną koszuklę z numerem 10 (Argentyna - Maradona - dla młodych co mogą nie wiedzieć)... tak... grało się aż piłki nie było widać, wtedy przerwa i następnego dnia dalej...