Wpis z mikrobloga

Opowiem Wam dziś historię drogie Mirabelki i drodzy Mirkowie. Przy okazji - wiecie, że większość drzewek z mirabelkami to tak naprawdę ałycza? Łatwo rozpoznać owoce, gdyż w prawilnych mirabelkach pestka w dojrzałym owocu od miąższu odchodzi bardzo łatwo - jak w dojrzałych węgierkach. W ałyczy pestka jest mniejsza i nawet w dojrzałych owocach trzyma się piekielnie mocno owocu. Właśnie przegryza mi się nalewka z ałyczy.

No ale. Lat miałem wówczas, zdaje się sześć, rok 1989. Mieszkałem na wsi z rodzicami, dziadkami i siostrą. Nieduże gospodarstwo. Były wakacje, rodzice pojechali do Niemiec dorabiać się. Zostaliśmy z siostrą pod pieczą dziadków. Pewnego dnia dziadek nakosił trawy, a ja z babcią mieliśmy ją posiekać na sieczkarni. To była taka wielka maszyna, przynajmniej dla takiego gówniaka jak ja. Żeby ją uruchomić, babcia musiała iść do sąsiedniego budynku i podłączyć wtyczkę siły do gniazda. Wtedy sieczkarnia startowała.

Ogromnie ciekawski był ze mnie wtedy malec. Silniczki połączone z Lego i pseudolego opanowały mój pokój. Szczególną atencją darzyłem koła zębate. Czy muszę dodawać, że sieczkarnia miała niczym nieosłonięte dwa potężne koła zębate? Postanowiłem więc sprawdzić ich rzeczywistą moc.

Babcia poszła podłączyć sieczkarnię. Gdy machina ruszyła, wiedziałem, że nie mam zbyt wiele czasu. Babcia wróci za góra piętnaście sekund. Nie marnowałem czasu. Chwyciłem większe koło zębate. W ciągu dosłownie jednej części sekundy moja ręka została przemielona przez dwie ogromne zębatki.

Zanim schowałem rękę za plecami przed babcią, która właśnie weszła do stodoły, zauważyłem tylko, że palec serdeczny w sumie kupy się nie trzyma i wisi na kawałku skóry. Chciałbym nadmienić, że bólu nie czułem żadnego. Wręcz przeciwnie, zafascynowany byłem moją dłonią. Generalnie procedura siekania trawy była następująca - ja podawałem babci wiecheć zielska a babcia wrzucała je w gardziel sieczkarni i popychała specjalną łopatką.

Zamiast wiechcia trawy pokazałem babci moją rękę i powiedziałem "niespodzianka!". Nie pytajcie mnie dlaczego. Rozpętała się grubsza sprawa. Po kilku minutach poszukiwań okazało się, że sąsiad pracujący w szpitalu właśnie wrócił z dyżuru. Oczywiście zaoferował podwózkę do szpitala, bo to wspaniały człowiek jest (naprawdę dziękuję!). Perypetie pominę, bo adrenaliny nie starczyło na całość wspomnień.

Pamiętam tylko jak w szpitalu leżałem na sali operacyjnej i jakiś chirurg powiedział mi, że uratują mi łapę. Pamiętam tylko, że powiedziałem mu, że bardzo dziękuję za pomoc. Obudziłem się z uratowanymi palcami

Dziś mam 32 lata, ale palec serdeczny lewej ręki nie urósł ani cala.

Z powodu tego incydentu nie jestem w stanie nauczyć się grać n gitarze ani poprawnie pisać na klawiaturze. Tak to wygląda po dwudziestu pięciu latach:

lewa dłoń

#oswiadczenie #feels #nocnazmiana
  • 1