Wpis z mikrobloga

#koty #kot #logikarozowychpaskow (kotki, za pomysł eksploracji) #logikaniebieskichpaskow (bo mogłem to przewidzieć) #parkour #pokazkota #truestory #badzbohateremwswoimdomu #dziendobry #dobranoc

tl:dr:


Cała historia:
Od ~7 mcy mam kotkę, którą zaadoptowałem z moim #rozowypasek m.in. aby jej kot nie czuł się samotny i miał więcej towarzystwa. Dina, bo tak ma na imię kotka, jest mega ciekawska, mega ruchliwa, mega psotna, mega zaczepna. Generalnie rzekłbym "moja krew", bo z charakteru pasuje do mnie, a w ruchach, wspinaczce i skokach ma takie rozkminki, że jako osoba, która 12 lat trenuje Parkour, często aż mnie inspiruje :P Przywiązałem się do niej bardzo motzno, szczególnie, że wzięliśmy ją do siebie, gdy miała mniej niż 5 tygodni i układała mi się w kłębek na dłoni! Od zawsze lubiła spędzać czas na balkonie. Z początku zabezpieczyłem go siatką do poł. wysokości balkonu. Jak podrosła, zabezpieczyłem całą wysokość. Szybko rosnąca i ciekawska Dina, skacze już jednak dość wysoko... na tyle, że obserwując kota na balkonie sąsiadki obok, przeskoczyła raz górą i wylądowała na gzymsie po drugiej stronie bez problemu, wybierając się na randkę. Było to jednak jakiś czas temu, pogadałem sobie z nią i dała mi znać, że już tak nie zrobi. Od tamtej pory wypuszczałem ją w smyczce, albo pod kontrolą. W planach na ten tydzień, miałem montaż "sufitu" i przestawną siatkę zasłaniającą jedyną wolną drogę "ucieczki" z balkonu. Teraz jednak, wypuściłem koty na balkon (od dłuższego czasu siedziały tam grzecznie) na nocną obserwację okolicy (ostatnio przestawiłem się na #nocnazmiana, choć pracuje z domu). Miałem je na oku, ale w pewnym momencie zorientowałem się, że Diny nie ma O_O Wspomniany wcześniej gzyms, wystaje na ~30cm i okala cały budynek, łącząc wszystkie balkony na tym piętrze. Dina najwyraźniej postanowiła sprawdzić dokąd ją zaprowadzi. Przynajmniej taką miałem nadzieję.

Gdy się zorientowałem, że nie ma jej w domu, na balkonie i na gzymsie jak okiem sięgnął. To smutłem, strachłem, ale włączyłem zimną krew, ubrałem się i wyszedłem szukać jej dookoła budynku uzbrojony w latarkę, laserek i jej brzęczącą zabawkę. 2 piętro, to wysokość, z której mogła spaść, przeżyć i odbiec wystraszona. Szukałem jej dobre 20 min, patrząc na gzyms i przed siebie, gdzie okiem sięgnąć. Mieszkam przy lasku. Nasł#!$%@? czy coś gdzieś nie łazi, chodzę smutny, stęskniony i zmartwiony jak ja powiem mojemu różowemu paskowi o tym braku wyobraźni i tej porażce z mojej strony. Wróciłem z nadzieją, że ten gamoń wrócił do mieszkania... jednak nie przywitał mnie po otwarciu drzwi (a robi to absolutnie zawsze), rozejrzałem się po domu i poszedłem szukać dalej. Poszedłem w drugą stronę. Już z lekkim załamaniem, patrze a to przed siebie, a to na gzyms, już po innej stronie budynku. Nagle... coś ruszyło się na jednym balkonie. Świece laserkiem, wołam Dina i ona miauknęła od razu patrząc na mnie wystrachana z nadzieją. Kamień z serca. Laserkiem próbuje nakierować ja na powrót tą samą drogą (dobre 20m, róg budynku i 7 balkonów od mojego). Początek idzie dobrze, ale dociera do balkonu z podobną siatką, którą najwyraźniej pokonała z jednej strony na luzie, a z drugiej już nie bardzo. Blokada. Miałki i piski sugerujące wołanie o pomoc. Świecę, wołam ... nic. Potrafi tylko iść nie w tym kierunku co trzeba, lub wrócić do tego momentu. Decyduje się na obudzenie różowego. Na dole, gdy wybiegła lekko przerażona, obserwujemy sytuację, balkon "w zasięgu", ma zapalone światło - dobry znak. Ustaliliśmy co robimy - budzimy sąsiadów o 2 w nocy z Niedzieli na Poniedziałek. No kurde trudno, postawię flaszkę czy co tam trzeba, ale przecież nie zostawię tak kota. Obliczyliśmy, która to klatka i który numer mieszkania. Różowy poszedł zadzwonić domofonem, pod numer, który wydawało nam się, że jest od "zapalonego światła" - NIC. Numery obok - NIC. Wraca. Idę ja, ona obserwuje kotę. Szukam w goolge - awaryjne numery domofonu i jednocześnie wybieram jeszcze raz numer mieszkania domofonem i ... ktoś odbiera zaspanym głosem. Tłumaczę najkrócej jak się da: "Przepraszam najmocniej, że budzę. Mój kot jest u Pana na balkonie, czy może mnie Pan wpuścić?", "- ee, yy, hmm", dodaje: "- mój kot, uciekł przez balkon do Pana" ... "no dobra, właź Pan". Wbijam, po świetle i oknach widzę, że to jednak nie Pan od "zapalonego światła", więc na 100% obudziłem innego gościa. Wita mnie lekko zaskoczony ale skory do pomocy (wyjrzał przez balkon i zamienił dwa słowa z różowym). Balkon już otwarty, kota nie ma. Patrzę dalej, zawędrował znowu na "blokadę" dwa balkony i trochę gzymsu dalej. Wołam, świecimy laserkiem - nic. Stoi. Szybka decyzja, idę po nią. Kiedyś, jako dzieciak miałem lęk wysokości, po 12 latach Parkour, nie odczuwam nawet stresu na myśl o tym "zadaniu" - w sumie to nawet korciło mnie od kiedy tu mieszkam, by kiedyś tak wyjść. Rozbieram się ze zbędnych ciuchów, przeskakuje na drugą stronę i dupą przy ścianie przesuwam się łapiąc kolejnego balkonu (tego od zapalonego światła). Na tą chwilę, olałem sam balkon idę dalej. Docieram do koty. Małe problemy, miałem nadzieję, że pójdzie za mną. Ok, łapię w ręce jakoś zapierając się nogami o cokolwiek. Wyrywa się zestresowana. No to zawijam koszulkę na brzuchu i wkładam ją tam, pilnując ręką - leży grzeczniej. Teraz powrót z jedną ręką. Pierwszy balkon dałem radę. Wrzucam kota, zaglądam do środka, a tam człowiek #wykopfejs (tylko bez kuca), siedzi przed ekranem w słuchawkach, na wyciągnięcie ręki od balkonu (twarzą w moją stronę) i niczego nieświadomy. Zatem ja przeskakuje przez balkon, znów łapie kotę, spoglądam na typa - zero reakcji, nawet się nie zorientował, główna musiała być ciekawa. Idę dalej, docieram do celu. Sąsiad pomaga. Przepraszam *100, dziękuje * 200, propozycja rekompensaty / flaszki została sprowadzona do "nie trzeba, dobrze, że kot cały i zdrowy". Żegnam się, schodzę do różowego, który już we łzach, wracamy do swojego mieszkania. Uspokajam różowego, pijemy i nie możemy uwierzyć ile przygód zapewnia nam ten kot. Do sąsiada wrócę, podziękować. Przygodę zapamiętam na długo. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#dinathecat (może coś tu jeszcze o niej wrzucę jak się spodoba, bo nie ma z nią łatwo)
Pobierz polkin3run - #koty #kot #logikarozowychpaskow (kotki, za pomysł eksploracji) #logikan...
źródło: comment_oXQ0OIDq9Jnmr5mBB8Rsex8dhD0QbRPy.jpg
  • 18
@polkin3run: Szacunek za czyn wymagający odwagi! Dziwi mnie jednak zdjęcie jak stoisz na gzymsie. Ciekawe co myślała Twoja dziewczyna przy robieniu tego zdjęcia. "Kurde, zaraz się #!$%@? i umrze, więc cyknę mu lastphoto"? XD
@polkin3run: Coś jak:

#pasta
Posiadam.

Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.

Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za
#!$%@? sierściuch, już by życia u mnie nie miał jakby taką inbę #!$%@?ł.Przetresowałem trzy koty zanim trafiłem na normalnego.
Dzięki za miłe słowa. Najzabawniejsze jest to, że na początku związku z różowym uważałem, że tylko #psy a koty nie bardzo. Ale przez lata, przyzwyczaiłem się do jej kota, przekonałem się, że chcemy drugiego przy wspólnym mieszkaniu, a jak zobaczyłem małe kotełki potrzebujące domu na żywo, to mnie to Dina kupiła w całości, w sumie doprowadza mnie często do szału, ale wybaczam i nie oddam ( ͡° ͜ʖ ͡°