Wpis z mikrobloga

A co jeśli spadek liczby dzieci w społeczeństwie wynika pośrednio z upowszechnienia się dezodorantów i blokowania jakichś feromonów? Pomyślcie tylko: na zachodzie mają stały wzrost użycia dezodorantów i dzietność spada sukcesywnie od 2 wojny światowej. W Polsce rodzi się dużo dzieci, aż do otwarcia się na zachodnie produkty i zalania rynku dezodorantami, które jeszcze w latach 80 nie były uważane za dobro pierwszej potrzeby, a wręcz za "nie męskie". , bo "facet powinien pachnieć facetem". Następuje nagły spadek dzietności.

Co więcej najbardziej śmierdząca w biedronkach i tramwajach część społeczeństwa, ma też najwięcej dzieci. To samo na zachodzie: imigranci pierwszego pokolenia mają tyle dzieci, co w krajach trzeciego świata, w kolejnym już bardziej wtapiają się w społeczeństwo. Równocześnie tajemnicą poliszynela jest, że wszelcy Murzyni, Turasi i Arabowie wonią częściej i intensywniej niż rodowici Niemcy, czy Anglicy.

Najlepsze jest to, że na dalekim wschodzie nie widać aż tak gwałtownego spadku dzietności, poza Japonią, a równocześnie znaczna część społeczeństwa Wschodniej Azji posiada mutację genu ABBCC11, dzięki której ich skóra pozbawiona jest bakterii produkujących nieprzyjemną woń i nie śmierdzą. W konsekwencji dezodoranty są tam znacznie mniej popularne i często ciężko nawet je znaleźć w sklepach. #teoriaspiskowa #dezodorant
Pobierz
źródło: comment_eFgAyucOignjm1pUfzX4pVMwTRA8bAH8.jpg
  • 21
@CichyGlosZTyluGlowy: Raczej korzenie spadku populacji wynika z wyższego komfortu życia. Moja podstawą do tej teorii jest południe biedne ( progres demograficzny, regresy ekonomiczne) i północ bogata ( odwrotnie).
Zauważ, że niektórych krajach Południa istnieją właśnie dezodoranty, a nie są to kraje zacofane w rozwoju, i występuje w nich wyż demograficzny ( patrz RPA, Gabon, Szeszele)