Wpis z mikrobloga

[17/66] #66przygod

Przyszła pora na historię wieczorną, na dobranoc.
Zakończenie gimnazjum było wielkim wydarzeniem - napisaliśmy egzaminy, od tej chwili dotyczyły nas sprawy dorosłych - jak matura, prawo jazdy i możliwość legalnego nabywania alkoholu. Urządziliśmy więc pożegnalne spotkanie, na początku wakacji, na którym wszyscy obecni powiedzieli, do jakiej szkoły mają zamiar iść i co chcieliby robić w życiu (tia, szesnastolatki są pewne takich rzeczy xD). Gdy dochodziły już powoli godziny wieczorne, większość zbiorowiska się rozeszła - ostała się właściwie tylko elita. Oczywiście nie zabrakło tam mnie, Młodego i Spermy. Ponadto, były też dwie dziewczyny - Andżelika i jej najlepsza przyjaciółka Ada (bliźniacza siostra Tymka, w przeciwieństwie do niego względnie normalna, choć nieco niewyżyta seksualnie). Andżelika była skarbnikiem w trzeciej klasie i jakimś cudem posiadała nieco ponad 10 zł pozostałe z budżetu. Postanowiliśmy iść w tango.

Sperma, jako najwyższy z nas, został oddelegowany do zakupienia trunków - i choć miał wziąć piwa, finalnie wyszedł ze sklepu, dumnie dzierżąc reklamówkę z kilkoma plastikowymi butelkami wypełnionymi szkarłatną, klarowną nalewką. No, może nie tak do końca klarowną. Pierwszym naszym stanowiskiem okazał się pobliski ogródek działkowy - zaszyliśmy się wśród krzewów (tak, że nie byliśmy widoczni z żadnej ze stron), po czym zaczęliśmy sączyć nalewki. Dla mnie, Andżeliki i Ady był to pierwszy kontakt z tego typu alkoholem - i właściwie z tego powodu wydawało nam się, że mamy do czynienia ze zwykłym soczkiem, z odrobiną prądu. Opróżnialiśmy w szalonym tempie kolejne kubki, nie wiedząc, z czym mamy do czynienia. W pewnym momencie wyprzedziliśmy nawet Młodego i Spermę, którzy uchodzili (dalej uchodzą) za speców w dziedzinie tanich alkoholi bazujących na siarce. Poczuliśmy procenty w głowach. Ale niestety nalewki się skończyły - wyruszyliśmy po kolejne, tym razem do innego sklepu.
Po raz kolejny Sperma stanął na wysokości zadania i wrócił z trzema nowymi butelkami. Jednakże, byliśmy już na tyle zmęczeni, że nie mieliśmy sił wracać do ogródków działkowych - zdecydowaliśmy się na pobliską ławkę, w cieniu starych kamienic. Jak już zdążyłem wspomnieć, większość z nas nie wiedziała, co pije i czym skutkuje spożycie czegoś takiego. Z uśmiechami na twarzy, dziarsko opróżnialiśmy więc kolejne kubeczki, gdy wtem, w przeciągu minut, zupełnie nas zmogło. Andżelika i Ada bezwładnie opadły jedna na drugą, a ja bujałem się wkoło, mając helikopter w głowie.

Wtedy rozpoczęły się chwilowe zaniki pamięci - pamiętam jedynie, jak Młody próbował nakierować mnie na pobliski trzepak, bym przytrzymał się jego rurek. Poskutkowało - jakoś się trzymałem. Jak udało mi się dowiedzieć, niedługo potem rozdzieliliśmy się - mnie przygarnął trzeźwiejszy Młody, a dziewczęta poszły ze Spermą. Szliśmy tak powoli, skrajem ulicy, po czym oznajmiłem:

- Mody cho na łonki musze odetchnocz powietrze bo jeste piany.

- Dobra chodź odetchniemy wytrzeźwiejemy xD


Mniej więcej w połowie drogi, straciłem siłę w nogach i Młody musiał mnie wziąć pod ramię. Kolejna teleportacja. Tym razem staliśmy niedaleko śmietników, przy których buszował śmieciarz, który miał sklepowy wózek.

- Poczekaj tu, ja zaraz wracam. - Powiedział Młody, po czym pomógł mi przytrzymać się jednego z posadzonych jakiś czas wcześniej drzewek. On sam poszedł w stronę śmieciarza.

- Panie, daj pan ten wózek, bo mój kolega jest zmęczony i chcę go odprowadzić do domu. Śmieciarz wyciągnął z kieszeni nóż.

- Ty wiesz kim ja jestem gnoju? Byłem mistrzem ju jitsu dwajścia lat temu.


Młody podniósł ręce w pokojowym geście i odszedł. Plan się nie powiódł. W drodze na łąki, spotkaliśmy Spermę i dziewczyny. Andżelika, która wypiła mniej od Ady, trzymała się na własnych nogach. Koleżanka spoczywała w ramionach Spermy. Teleportacja. Szliśmy w stronę jednego z mostków, łączących dwa brzegi dopływów do głównej rzeki. Usiedliśmy. Ada z nas wszystkich była najbardziej piana, choć mnie nie brakowało wcale wiele do jej stanu. Ciszę rozdarł dzwonek telefonu Ady.

- O #!$%@?, to jej telefon! - Zapiszczała Andżelika.

- Odbierz go! - Odpowiedział zdenerwowany Młody.


Dziewczyna wyjęła telefon z kieszeni nieprzytomnej koleżanki. Młody posadził Adę na swoich kolanach, by czasem nie spadła z mostku.

- Halo? - Zająknęła się Andżelika.

Z tej strony Andżelika.

Ada nie może podejść do telefonu. Oglądałyśmy do późna film i usnęła w trakcie…


W tym momencie Młody zrzucił na ziemię Adę (upadła jak szmaciana lalka).

- #!$%@?! ONA MNIE OJSZCZAŁA!


Głos dobiegający z telefonu był na tyle głośny, że wszyscy go usłyszeliśmy.

- Andżelika? Gdzie wy jesteście?!

- Na mostku, na łąkach… - Odpowiedziała zapłakana Andżelika.


Gdy zbieraliśmy się do ucieczki, Młody początkowo chciał mnie wrzucić w pobliskie krzaki i wrócić, gdy będzie już bezpiecznie. Finalnie zwyciężyły koleżeńskie zobowiązania i Sperma zarzucił mnie sobie na ramię, jak worek ziemniaków. Potem rozpoczęliśmy ucieczkę. Mniej więcej w tej chwili przy mostku zjawił się Adolf, tradycyjnie z psem, po czym rozpoczął pościg za nami. Teleportacja. Dość, by powiedzieć, że chłopaki zanieśli mnie do domu. Leżąc w łóżku, zaczęło mi się ślizgać sprzęgło (zrywy wymiotne), po czym zwróciłem do podstawionego wiadra wszystko to, co wypiłem. Potem usnąłem, nieprzytomnym snem. Następnego dnia odwiedzili mnie Sperma i Młody. Dowiedziałem się, że gdy Adolf pierwszy raz podszedł na mostku do córki tego wieczora (w pozycji siedzącej, podtrzymywanej przez Andżelę), to uderzył ją tak mocno, że obie upadły na ziemię. Ada trafiła tej nocy do szpitala na płukanie żołądka i do końca wakacji była całkowicie uziemiona w domu. Co do mnie, to przez następnych kilka lat nie mogłem jeść/pić niczego, co miało smak malin albo wiśni. Nawet słodyczy. W żadnym wypadku nie jestem też w stanie pić win, wszelkiej maści, nawet tych z wyższej półki - bo od razu mam mdłości.

#pasta
  • 1