Aktywne Wpisy
wonsz1 +112
U was też mówicie jo, jo?
mówicie u Was jo?
- jo 36.0% (1095)
- nie 64.0% (1944)
OlaKordasOfficial +203
Uwielbiam kiedy wykopki odkrywają, że żyją w bańce. Szok i niedowierzanie, bo okazało się, że te wszystkie afery i komisje, którymi tu żyjecie gówno dały. Przeciętny Polak dalej nie ufa Tuskowi i Hołowni, a Lewica to już w zasadzie plankton polityczny. Nawet skompromitowana w waszym mniemaniu konfederacja wypadła lepiej. Powodzenia w dalszym rozliczaniu PiSu, bo przecież jak można tu było wielokrotnie wyczytać, każdy szanujący się wyborca koalicji ma w dupie 92 niezrealizowane
Niektórych zioło jara – dosłownie. W naszej paczce, przynajmniej w czasach gimnazjum, nikt nie mówił o marihuanie, bo wystarczały nam fajki i/lub alkohol (ze szczególnym uwzględnieniem piwa).
Jakoś w trzeciej klasie, pod koniec roku, Sperma i Patryk postanowili spróbować czegoś nowego. Zgadali się więc z Włochatym (tym od statku widmo), który w okolicy jako jedyny im znany, miał co dzień do czynienia z trawą. Mieli spotkać się w „nawiedzonym domu” – czyli ruinie stojącej w odosobnieniu po drugiej stronie łąk.
Tego samego popołudnia, ja i Emil spotkaliśmy idących Spermę i Patryka. Po krótkiej rozmowie postanowiliśmy zabrać się z nimi, bo i tak nie mieliśmy żadnego zajęcia.
Nawiedzony dom był miejscem szczególnie odwiedzanym przez ćpunów – w pokojach po kątach walały się zużyte strzykawki i reklamówki (z warstwami kleju osadzonymi na wewnętrznej stronie).
Pośrodku salonu, na starych samochodowych kanapach, w kółku, siedziało około piętnastu osób, z których większości w ogóle nie znaliśmy.
Włochaty siedział w kącie z nieco spuszczoną głową i czerwonymi oczyma.
Skręt poszedł w obieg. Po chwili dotarło do mnie.
Sąsiad, mierzący około dwóch metrów wzrostu, spojrzał na mnie czerwonymi oczyma – ale w żadnym wypadku nie chciał mnie nastraszyć.
Dostałem do ręki skręta.
Zaciągnąłem się zbyt mocno. Kłujący, ostry dym wywołał u mnie atak kaszlu. Nie spodziewałem się tak mocnego smaku.
Druga próba. Cała sala zaczęła odliczanie. Jeden. Dwa. Trzy. Dym wyleciał, a ja poczułem, że mięśnie mi flaczeją.
Tego dnia wszyscy przeszliśmy chrzest. Największy ubaw mieliśmy z Emila, który po kilku buchach zaczął usypiać.
Ktoś puścił z telefonu muzykę – chyba coś Peji. Zaczęliśmy bujać się w rytm, niektórzy znali również słowa. Wokoło panowała przyjacielska, pokojowa atmosfera, ku mojemu zdziwieniu.
W ruch poszedł kolejny skręt. Tym razem całą naszą czwórkę mocno trafiło. Emil praktycznie zasnął i od czasu do czasu poruszył głową, Sperma położył się na ziemi, ja bujałem się w rytm muzyki z innymi, a Patryk zaczął zielenieć na twarzy.
Dwóch trzeźwiejszych chłopaków wzięło go pod ramię i zaprowadziło do sąsiedniego pokoju, gdzie usadzili go na krawędzi dziury w ścianie, w której kiedyś było okno. Patryk usiadł i spuścił głowę między nogi.
Szarpnęło mokre sprzęgło. Raz, drugi. Jednak nie zwymiotował.
Wraz ze Spermą, weszliśmy do pomieszczenia. Trzeci zryw – tutaj już konwulsje opanowały całe ciało Patryka. Po chwili zaczął się śmiać, charczącym, nieprzytomnym głosem.
Sperma podszedł bliżej i nachylił się, by sprawdzić, czy z kolegą wszystko w porządku. Zaraz potem jeszcze opuścił głowę jeszcze niżej.
Nim minęło pół godziny, postanowiliśmy wrócić do domu. Patryk i Emil byli nieprzytomni, a chcieliśmy wrócić przez zmrokiem. Logicznym było, że musieliśmy obrać drogę przez łąki, żeby w razie czegoś nie złapała nas policja.
Sperma odwrócił się, by pomachać nowym znajomym, przy okazji puszczając ramię Patryka, który jak szmaciana lalka, przewrócił się i zarył twarzą w ziemię.
Emil, prowadzony przeze mnie, odzyskał już nieco przytomność i zaśmiał się.
Nie udało nam się wrócić przed zmrokiem. Droga przez łąki była nieco wyboista, co dawało się we znaki podczas prowadzenia dwóch naćpanych kolegów, a dodatkowo sami ze Spermą byliśmy dosyć mocno ujarani.
Ogólnie, trasa, która zazwyczaj zajmowała nam pół godziny, tego dnia zabrała nam prawie dwie godziny z życia.
Właściwie, to był jedyny raz, kiedy paliłem trawę. Okazała się niepociągająca i niewarta straty pieniędzy, więc poprzestałem na tej jednej próbce.
Spermie również marihuana niezbyt przypadła do gustu.
Dla odmiany, Emil po paru latach, zaczął regularnie palić zioło i zachwycać się jego działaniem. Bezapelacyjnie jego najlepszym numerem było ukrycie towaru podczas wyjazdu na wakacje – gdzie pokaźny worek zielska owinął folią aluminiową i zapakował razem z kanapkami na drogę.
Patryk był przez długi okres czasu ofiarą żartów o wymiotach i narkotykach.
#pasta