Wpis z mikrobloga

Będąc podlotkiem wchodzącym w dorosłość szukałem często rad, co robić, jak się mobilizować, jak mieć siłę by przeć stale do przodu.

Były to głównie gówniane rady starszych oparte na własnych doświadczeniach. Gówniane dlatego, że nie da się przyłożyć miarki, bo dla mnie taka decyzja może być zła. Pomijam te oczywiste typu "jak chcesz oglądać jadący pociąg to nie od frontu".

Były gówniane porady "kołczów". Wszelkiej maści książek i filmów typu "just do it", "jesteś wielki dasz radę", czy nawet głupszych niż te dzisiejsze memowe jesteś zwycięzcą, kto ci #!$%@? ukradł marzenia. Takie doraźne gówna. Idąc w to głębiej można się naprawdę oderwać od rzeczywistości, co widzę po wielu znajomych.

No i kiedyś spotkałem takiego niesamowicie zawziętego starszego faceta. Robi Ironmeny, ma całkiem przyzwoitą firmę, rodzinę. Ciekawy człowiek. Spotykałem go wielokrotnie i zawsze odpowiadał na moje pytania tak samo jak ci wszyscy od mobilizacji osobistej, czy tam "rozwoju" osobistego.

Dopiero gdy zmieniłem podejście i na którymś tam już wspólnym obiedzie (gdzie jadł 5 takich jak ja), spytałem "jak zacząć coś zmieniać". No i dał mi radę, która do dziś ze mną jest i gdyby nie ona dzisiaj zapewne nie byłbym zadowolony ze swojego życia.

Jako jedyne zwierze na tej planecie masz możliwość być dla siebie zarówno psem jak i Pawłowem. Karm siebie, nagradzaj i pracuj dla tego, wypracowuj nawyki. Dobre nawyki to jak uzależnienie od narkotyków, tylko w drugą stronę.

Długo mi zeszło, żeby się przekonać. Niemniej po dłuższym czasie to działa. To jest aż tak głupie, że śmiałem się z siebie. Nawet tak prosta rzecz jak wstawanie rano i półgodzinna zaprawa, rozciąganie, bieganie itp - by zjeść śniadanie i pół godziny zagrać w grę. Po 3 miesiącach autentycznie wstawałem, patrzyłem przez okno - o #!$%@?, śnieg, zimno, ale jak nie pobiegam, to nie zjem śniadania... nie pogram w grę, a mam parę misji w gothicu ważnych przed pracą! Serio, aż tak mi się myślenie odwracało ;) A zaburzenie tej kolejności było nieprzyjemne. Gdy postanowiłem jednak nie biegać, bo "głupi jestem", to później się źle czułem. Sam ze sobą, obszedłem system, cheatuję, czyli gram na kodach - bez frajdy.

I fajnie być sobie takim Pawłowem i psem równocześnie. Sam siebie nauczyłem pewnych zachowań, wytresowałem sam siebie. Nadal mam mózg, żeby móc sprawy przemyśleć, jednak organizm się domaga. Takim największym sukcesem było to, by wszystko co mam zrobić danego dnia zaczynać od rzeczy najtrudniejszej, lub takiej której bardzo nie chcę robić. No i dzisiaj mam tak, że wstaję nabuzowany na zrobienie najważniejszego, pełen energii, by później zająć się pierdołami i tak się wygaszać powolutku. Ciekawym jest, że to przychodzi najprościej, bo załatwienie największego "gówna" danego dnia i tak wyzwala tyle endorfin i spokoju, że ufff. Napisałem sobie to dla siebie, nie jestem fojerem, żeby kogoś to interesowało tutaj, ale nigdy nie myślałem o tym, tylko robiłem. Dlatego takie wywnętrzenie się mi przyda.

#mobilizacja #zycie #oswiadczenie #lifehack
  • 1