Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Zauważyłam ostatnio, że farmaceuci mają na wykopie bardzo kiepski PR.

Dość długo pracuję w zawodzie (10 lat), oprócz studiów mam również specjalizację z farmacji aptecznej oraz prowadzę własną aptekę w dużym mieście.

Post dodaję z "anonimowych" wedle starego porzekadła: "Człowiek pisze, ale diabeł adres IP nosi".

Jestem osobą wierzącą, ale nigdy nie ingerowałabym w decyzje oraz zdrowie pacjenta wbrew jego woli ze względu na własną ideologię. Mówię oczywiście o antykoncepcji, tzw. pigułkach "dzień po" oraz o tej niesławnej klauzuli sumienia.
Moja rada dla ułamka przesadnie gorliwych w Służbie Zdrowia: TO NIE TWÓJ GRZECH!
Znam bardzo dużo osób ze swojej branży i gwarantuję Wam, że są to przypadki bardzo marginalne, gdy farmaceuta odmawia pacjentowi antykoncepcji. To jeden z tych tematów przesadnie rozdmuchanych przez prasę.

Ale ja nie o tym.

Wielu użytkowników sprowadza rolę farmaceuty do robota wydającego przepisane przez lekarza leki. Trochę zmartwił mnie wpis, w którym stwierdzono, że jesteśmy "podajnikami leków" oraz zwykłymi "kasjerami" (nie obrażając nikogo).
Link tutaj: http://www.wykop.pl/wpis/23044979/#comment-83136901
Wpis dostał prawie 3 tysiące plusów.

Na szczęście wczoraj pojawił się wpis ostateczny:
http://www.wykop.pl/wpis/23057039/po-przeczytaniu-posta-ktory-wisi-dzis-w-goracych-d/
Pojawiła się lekarz, weszła w gorące "cała na biało". Porozstawiała wszystko na swoich miejscach, przytoczyła sytuację, w której farmaceutka popełniła błąd wydając staruszce aspirynę (również moim zdaniem był to błąd i cieszę się, że @Wjolka zareagowała).
Wszystko zostało pięknie wyjaśnione i rozstrzygnięte, dodatkowo poparte tezą Pani doktor: "Farmaceuci odpowiadają za życie człowieka, ale w zakresie leków bez recepty. Do leków na receptę ogranicza się ta odpowiedzialność do sprawdzenia recepty i wydania prawidłowego leku."

Otóż nie.

Czas na moje #truestory
o tym, jak czasami wygląda lekarz oraz jego pacjent zza aptecznego stołu.

Jeden z moich stałych pacjentów, wiek: "po trzydziestce", leczy się na nadciśnienie tętnicze.
Przyjmował jedną substancję. Niestety skarżył się, że mimo wszystko jego ciśnienie jest zbyt wysokie.
Poradziłam poinformować o tym fakcie lekarza rodzinnego, który mógłby zmienić dawkę lub zastosować inny preparat.

Teoretycznie zmienił. Po kolejnej wizycie lekarz wypisał tę samą substancję wzbogaconą dodatkowo o drugą (amlodypinę).

Krótko po rozpoczęciu przyjmowania pacjent poinformował mnie, że puchną mu nogi. Jest to znane, często występujące działanie niepożądane amlodypiny. Poinformowałam o tym pacjenta, poleciłam szybką wizytę u lekarza i zasugerowałam całkowitą zmianę leku.

Z czym wrócił pacjent po pewnym czasie? Ku mojemu zdziwieniu z receptą na ten sam lek, od którego miał obrzęk nóg.
Dodatkowo na recepcie lekarz rodzinny wypisał lek moczopędny, który miał obrzęk usunąć (wspominałam już, że póki co wszystkie te 3 leki przepisywane pacjentowi produkowane były przez jednego producenta? nie? no więc były...).
Mało tego, lek moczopędny powoduje usunięcie z organizmu m.in. jonów potasu, więc lekarz przepisał również potas w bardzo wysokiej dawce!

/tak na marginesie: terapia farmakologiczna nadciśnienia pierwotnego często jest terapią wieloletnią, dożywotnią/

Ręce mi opadły, gdy czytałam receptę. Trzydziestoparolatek z nadciśnieniem tętniczym małego stopnia miał brać na to 3 silne leki.
Chciał, żeby je wydać, bo ufał lekarzowi.
W dobrej wierze napisałam mu na kartce nazwę leku na nadciśnienie z innej grupy, który moim zdaniem lepiej sprawdziłaby się w jego przypadku i jako pacjent mógłby pozostać przy monoterapii (stosować jeden lek). Poleciłam, aby zapytał o ten lek swojego lekarza. Zasugerowałam też pilną wizytę u kardiologa.

Przy następnej wizycie pacjent przyniósł mi receptę od swojego lekarza rodzinnego ale już tylko z jednym lekiem. Tym samym, którego nazwę napisałam na karteczce. Kilkanaście dni później inny lekarz - kardiolog - uznał ten lek za dobrze dobrany. Stan zdrowia pacjenta poprawił się, obrzęki zniknęły, ciśnienie wróciło do normy.

Od tamtej pory lekarz rodzinny stał się tylko "wypisywaczem" leku ordynowanego przez specjalistę kardiologa (wybacz tę złośliwość @Wjolka, wcale tak nie sądzę; to jedynie nawiązanie do tego nieszczęsnego "podawacza leków", którym niektórzy określają farmaceutów)...

Zaręczam, że każdy farmaceuta może sypać podobnymi przykładami jak z rękawa. Są to sytuacje, które zdarzają się i na które magistrzy muszą reagować.

Czas na konkluzję (TL;DR):
w każdej branży (czy to medyczna, gastronomiczna, czy budowlana) znajdą się osoby, które lepiej lub gorzej wykonują swoją robotę. W każdej branży pracują ludzie, którzy popełniają błędy.
Farmaceuci i lekarze to ogniwa jednego łańcucha Ochrony Zdrowia, który funkcjonuje w Polsce. Nie powinni ze sobą konkurować, lecz powinni się uzupełniać. Dla dobra pacjenta.

Pozdrawiam serdecznie i zdrowia życzę!

#farmacja #medycyna #zdrowie #moralnosc

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
  • 53
Zaręczam, że każdy farmaceuta może sypać podobnymi przykładami jak z rękawa. Są to sytuacje, które zdarzają się i na które magistrzy muszą reagować.


@AnonimoweMirkoWyznania: mojej babci pewien madry pan kardiolog tak zmienil leki po przejeciu jej od innego lekarza, ze w krotkim czasie moglibysmy pogrzeb organizowac, gdybym akurat u niej nie byla na dluzej i nie zawiozla kobity sila do szpitala na konsultacje do poprzedniego lekarza (zlapalam go na oddziale i
Zaraz pewnie ktos napisze " bo ja mam wujka/ciotke/ znajomego lekarza/profesora i on jeździ co rok na wakacje"

Tak #!$%@?. Po pierwsze to #!$%@? macie a nie znajomego lekarza.
A po drugie - ruszcie dupy do roboty to też będziecie mogli pojechać na wakacje za granicę.

Ten "biedny naród" to widać doskonale w marketach. Ile to kasy ludzie #!$%@?ą na śmieciowe żarcie to aż żal.
@paramedic44: Oj mało wiesz o życiu, a bluzgasz tu i próbujesz pouczać wszystkich jakbyś wszystkie rozumy pozjadał.

lekarz dostanie parę długopisów


Kilka długopisów, notatniki, pendrive i inne chinskie badziewia to dostają na wejściu od każdej firmy.

Te wycieczki fundowane przez firmy to wymysł glupiego motlochu


Kiedyś było eldorado, obecnie jest znacznie mniej ale są. "Szkolenia" w drogich hotelach, indywidualnie organizowane wypady dla mniejszych grup przez przedstawicieli medycznych. Chyba że zaprzeczysz istnieniu