Wpis z mikrobloga

3390 - 1 = 3389

Tytuł: Toy Wars
Autor: Andrzej Ziemiański
Gatunek: SF/Kryminał/Przygodowa
★★★★★★

Toy Wars to zbiór trzech opowiadań o Zuzannie "Toy" Iceberg, zwyczajnym prywatnym detektywie w spódni... w wytartych jeansach. No prawie zwyczajnym. Toy to śliczna 21 letnia ex prostytutka, ex narkomanka, alkoholiczka i nałogowa palaczka o wyglądzie drobnej nastolatki, która w dodatku bez okularów jest ślepa jak kret. Traf chciał, że Poul Iceberg, prywatny detektyw przygarnął Toy, wyciągając z macek mafii, wyleczył ją z narkomanii warunkując przy pomocy czipa w radykalny sposób - jeśli weźmie działkę - umrze. Poul, nie tylko przygarnął Toy, ale także adoptował i przyuczył do zawodu detektywa. Niestety Paul nagle zmarł. Zostawił jednak testament, w którym zapisał jej ponad 6 milionów dolców. Jest jednak drobny problem. Aby otrzymać taką górę forsy Toy przez 10 lat musi utrzymywać się tylko i wyłącznie z pracy detektywa.

Zacznę od narzekania. Jak łatwo się domyślić, prywatny detektyw o takim wyglądzie nie ma raczej zbyt wielu klientów. Przynajmniej wg autora. Tyle, że praca prywatnego detektywa to głównie sprawy rozwodowe / podejrzenia o zdradę i poszukiwania osób. Trochę trudno mi przyjąć do wiadomości, że takie sprawy jej się prawie nie trafiały, a jeszcze bardziej trudno mi uwierzyć w to, że Poul nie zostawił jej siatki, kontaktów, znajomych, informatorów i listy starych klientów, którzy mogli by polecić ją innym potencjalnym klientom.

A więc z powodu braku zleceń Toy przymiera głodem żywiąc się żarciem dla kotów (swoją drogą taki Whiskas w puszcze całkiem apetycznie pachnie, gdyby go tak podgrzać, przyprawić...:) Na szczęście czynsz za biuro i media został opłacony z góry na owe 10 lat, więc Toy nie wyląduje pod mostem. Spożywającą właśnie kocie żarcie Toy zaskakuje niespodziewany klient, który przedstawia się jako najemnik i oferuje jej pracę za 10 tys baksów za... w zasadzie nie wiadomo za co.

Tak zaczyna się pierwsze opowiadanie, które czytałam dość dawno - Toy toy song. Czyta się go całkiem lekko i z przyjemnością. Cięte dialogi rodem z Philipa Marlowe, dość szybka akcja, a także jej zwroty po prostu "dostarczają". Tylko... zaczynają się "powtórzenia". W całej książce informacje o wzroście i wadze Toy pojawiają się w sumie kilkanaście razy. I to także w tych samych opowiadaniach.

Ale nie tylko takie informacje się powtarzają. Trzecie opowiadanie, które w zasadzie stanowi 2/3 książki to również cała lista powtórzeń sytuacji, które co prawda są jako tako uzasadnione fabularnie, jednak w połączeniu z po prostu całą górą absurdalnych powodów, dla których bohaterowie opuszczają bezpieczne miejsce po prostu powoduje niesmak.
Powtarzają się także inne błahe sytuacje, opisy i dialogi. Co prawda nie słowo w słowo, ale na tyle by powodować niesmak i nieodpartą chęć pominięcia kilku zdań, albo wręcz przewrócenia kilku kartek.

Inna sprawa to wręcz natrętne opisywanie różnych zdarzeń czy sytuacji. Brak tu subtelności, lekkich niedomówień. Autor nie tylko macha nam przed oczami czerwoną flagą. Wali nas nią po głowie drąc się w wniebogłosy i klnąc jak szewc! Zastanawialiście się, dlaczego szewc klnie? Bo chodzi bez butów! Co? Kiepski żart? Niestety w Toy Wars takich nie brakuje. Nie tylko żenujących, prostackich, wulgarnych, obleśnych... można by tu wiele jeszcze wymienić. Ale te lepsze z pewnością przyprawią was o niejeden wybuch śmiechu, a przynajmniej sporego banana na twarzy.

Kolejna wada to to, że bohaterowie - niemal na wskroś sztampowi, ale także ci bardziej wiarygodni nie zawsze zachowują się tak jak powinni. Czasem akcja jest po prostu kiczowata, a często ograna i przewidywalna. Książka jest bardzo nierówna. Świetne pomysły, technologie i dialogi przeplatają się z ziejącymi potworną nudą momentami, w których naprawdę można przysnąć. Na szczęście nie brakuje kilku świetnych nawiązań do innych dzieł literatury SF, niezłych zwrotów akcji, ale moje serce autor kupił sobie Valkirią i pomysłem rodem z Nolana (tego najlepszego).

Toy Wars to pozycja naprawdę spora, ma 572 stron i między bogiem a prawdą - 1/3 można byłoby usunąć wyłącznie z zyskiem dla samej książki. Jeśli ktoś ma kilka wolnych wieczorów to polecam ją wam. Żeby nie było niedomówień. Gdyby Toy Wars była filmem można by ją zaliczyć do napchanych wartką (nie zawsze) akcją i masą efektów specjalnych blockbusterów z więciej niż nieco naciąganą fabułą szytą zresztą grubymi nićmi. I należy tu napisać - gdyby była takim blockbusterem - była by wśród nich perełką.

#bookmeter #czytajzwykopem #ksiazki #sf #scifi
Pobierz
źródło: comment_EGhO2lda3YMuRXac5OSQKfbVnW3HL2B0.jpg
  • 6