Wpis z mikrobloga

#reklama

Tak sobie siedzę przed TV i oglądam nasz kochany blok reklamowy trwający dłużej niż wybrany program. Z doświadczenia wiem, że nie ma sensu przełączać bo te wszystkie wspaniałe stację mają chyba jakąś zmowę i puszczają wszyscy w tym samym czasie te reklamy.
Nagle mym oczom ukazuje się reklama płynu do mycia naczyń... Zachwalają go jaki to on wspaniały. Jedną kroplą umyjesz całą stertę naczyń i jeszcze zostanie na szyby w samochodzie. Zaschnięty przypalony tłuszcz jak za pomocą magicznej różdżki odchodzi za lekkim pociągnięciem gąbki i to BEZ NAMACZANIA!!!
Myślę sobie, żę to niemożliwe! Jak to bez namaczania? Ja tym swoim płynem to muszę zalać gorącą wodą i czekać chwilę aż ten syf namoknie a i tak nie kończy się to na pierwszej próbie. Dalej podziwiam ich wyrób jaki on świetny i kosztuje mniej niż inne płyny do naczyń. Kolejna zaleta. Ten nasz pamiętam tani nie był i cenowo jak "inne płyny do mycia". Znowu nachodzi mnie refleksja. Przecież to tylko reklama, muszą namydlić oczy by ktoś to kupił. No ale skoro jest tańszy od innych to może warto się przerzucić by spróbować. Może faktycznie skończą się moje problemy z tym zaschniętym tłuszczem i ciągłym nawalaniem tego płynu na gąbkę, bo po kilku talerzach przestaje już się pienić. Muszę żonę poprosić by następnym razem kupiła ten płyn, bo być może nasz jest gorszy. W sumie to nawet nie wiem jak nasz płyn się nazywa. Wtedy mnie coś popchnęło by iść do kuchni i zobaczyć jak nazywa się nasz sprawdzony i w porównaniu do tego reklamowanego cudu beznadziejny płyn.