Wpis z mikrobloga

#zzyciaprzedszkola #przedszkole #heheszki #pracbaza #dzieci trochę #logikarozowychpaskow

Byliśmy kiedyś w bibliotece na kolejnej lekcji bibliotecznej z cyklu "Ginące gatunki". Zawsze na początku takiej lekcji bibliotekarz włącza nagranie z odgłosem zwierzęcia, o którym będzie mowa. Tym razem była to panda. Wiecie, jak robi panda? Ja też nie wiedziałam, tak samo jak moje małolaty. Z głośników słychać było coś w rodzaju szczekania, więc dzieciaki upierały się, że to pies. Bibliotekarz przypomniał, że rozmawiamy o gatunkach ginących i zagrożonych, a więc o takich, które występują bardzo rzadko. Przedszkolaki dalej próbowały odgadnąć o jakie zwierzę chodzi:
- Lis!
- Lampart!
- Zebra!
- JEDNOROŻEC!!!
Taa... Ten to już chyba całkiem wyginął...

Po zajęciach z gimnastyki podeszła do mnie instruktorka z moim A. i oznajmiła "Niech ci opowie, co zrobił" z miną nie zwiastującą niczego dobrego. Wzięłam A. w krzyżowy ogień pytań, ale młody za nic nie chciał się przyznać. W końcu stwierdził, że ofiarom dają spokój i się rozpłakał (jakbym go nie znała, to bym nawet uwierzyła...) Nie dałam za wygraną i byłam coraz bardziej dociekliwa, aż w końcu spękał i szlochając przyznał:
- No bo ja ugryzłem B. (kolegę) w pupę...
Spojrzałam na instruktorkę, ona na mnie, zdusiłyśmy śmiech... A. chlipie, problem czeka na rozwiązanie. Nachyliłam się do niego i zadałam krótkie pytanie:
- A chociaż smaczna była?
Młody się nieco zszokował, zapomniał, że miał się łzami zalewać, spojrzał na mnie, a ja kontynuowałam:
- Wiesz, gdyby była zrobiona z waty cukrowej, to sama ledwo bym się powstrzymała... Ale z tego co wiem, to pupa B. raczej z waty nie jest...
W ciągu pół minuty z wyjącego miałam chichrającego się A., obiecującego, że już nigdy więcej.

Pewnego dnia w przedszkolu dziewczynki od rana skarżyły się na B.(5 lat), który je całował. Przyjrzałam się sytuacji i faktycznie, młody był bardzo wylewny w stosunku do koleżanek. Wzięłam go na rozmowę. B. wdrapał mi się na kolana, przytulił się i oznajmił głosem zbitego psa:
- Ciociu, bo żadna dziewczyna mnie nie chce...
- ... B., a ty byś chciał mieć dziewczynę?
- No tak. Bo wszystkie dziewczynki z naszej grupy są takie fajne...
- A po co ci ta dziewczyna?
- No nie wiem... Ale bym chciał...
Porozmawialiśmy sobie na temat nietykalności fizycznej, zaproponowałam, żeby rozdawał koleżankom raczej kwiatki i serduszka, a nie buziaki, chyba, że zapyta i koleżanka pozwoli.
- Ciociu, ale one wczoraj chciały, a dziś uciekają...
I weź tu, chłopie, zrozum kobiety...

- Ciociu, nalej mi wody.
- A magiczne słowa to znasz?
- ... Czary-mary?

W połowie maja świętowaliśmy Dzień Rodziny. Imprezy, tańce, śpiewy są codziennie. Któregoś dnia na próbie generalnej u starszaków koleżanka zorientowała się, że dzieci w piosence o tacie zamiast "No a tata jest zmęczony bo pracuje cały dzień, aby zdrowi wszyscy byli co dzień martwić musi się" śpiewają "... co dzień napić musi się"...
W sumie... Na zdrowie i do dna!
  • 11
@Jefrey U nas tak 40 lat temu wymyślili. Ja daję dzieciakom wybór - ciociu, albo proszę pani. Wszystkie wybierają ciocię. Pamiętam, jak kiedyś na dyżurze wakacyjnym była u nas grupka dzieci z innego przedszkola, które kiedy czegoś chciały, to wołały zawodząco "Paniii, paniii..." Czekałam tylko kiedy wyciągną rękę po 2 złote...