Wpis z mikrobloga

Od stycznia schudłem z 97 do 79 kg. Nie ukrywam, że jestem z siebie bardzo zadowolony. Poniżej kilka przemyśleń podsumowujących ten okres, może niektóre okażą się dla kogoś pomocne:
- schudnięcie jest prostsze niż myślałem, najtrudniej jest tak naprawdę zmobilizować się i zacząć.
- jak jesteś gruby to nie widzisz swojego ulania i oszukujesz się, że wyglądasz ok.
- wycięcie poniżej 13-18% BF już nie jest takie proste. Genetycznie każdy ma inną granicę, ja zatrzymuję się na 16% BF i co bym nie robił to próbując zejść niżej tracę tylko siłę i masę mięśniową.
- minusem utraty wagi jest to, że musiałem pozbyć się wszystkich moich podkoszulków Calvina Kleina i kurtki #!$%@? Guessa. - podstawa to wiadomo - wysiłek fizyczny, ujemny bilans kaloryczny i trzymanie się założeń #dieta
- IF to jest złoto. Jasno wiesz kiedy jeść, a kiedy nie. Dodatkowo daje poczucie sytości, mimo ujemnego bilansu kalorycznego.
- #keto również, bo jesz smacznie i nie chodzisz głodny.
- chyba w żadnej innej dziedzinie nie ma tylu dezinformacji co w temacie żywienia. Weź dowolny produkt, a w internecie znajdziesz dziesiątki badań/artykułów twierdzących, że należy go unikać, jak i takie, że należy go spożywać. Długo zajęło mi zrozumienie co tak naprawdę należy jeść i w jakich ilościach.
- nie ma co się załamywać jeśli popuści się pasa i na drugi dzień waga pokaże więcej. To wszystko zleci w ciągu paru dni.
- najbardziej frustrująca jest świadomość, że czasu nie da się przyspieszyć. Wychodzenie z otyłości jest jak maraton, a nie sprint. Możesz np. nauczyć się rekordowo szybko grać na instrumencie, jeśli masz talent i będziesz cały czas ćwiczył. Niestety przy redukcji to tak nie działa, tu nie ma drogi na skróty, a więcej nie znaczy lepiej. W pewnym momencie strasznie mi to ryło psychikę, bo wszystko chciałem lepiej, szybciej i na już. Pamiętam, że co godzinę chodziłem do łazienki sprawdzać brzuch, czy lepiej wygląda, ale na szczęście po jakimś czasie zrozumiałem, że muszę być cierpliwy i zluzowałem.
- fizycznie czuję się rewelacyjnie. Bóle pleców ustąpiły, dzięki siłowni zmniejszyłem wady postawy, jestem dość sprawny.
- wizualnie też jest lepiej. Moja twarz stała się mniej polska, nowe ciuchy dobrze leżą, wreszcie wyglądem przypominam faceta.
- odkryłem, że jest coś takiego jak przysiad. Ze względu na wielki brzuch i słabą mobilność nigdy nie kucałem, a jedynie schylałem się lub siadałem. Ciężko opisać co teraz właściwie czuję, to trochę tak jakby człowiek, który nigdy nie leżał pierwszy raz się położył.
- widzę u siebie poprawę mentalną. Wcześniej budziły mnie w nocy napady samotności i czułem emocjonalną pustkę. Teraz, myślę, że w wyniku zmian hormonalnych, czuję się pozytywnie, a przede wszystkim zacząłem mieć jakiś cel w życiu. Odzywanie się do obcych ludzi nie jest już dla mnie takim kłopotem.
- wiadomo, że każdy z nas chce się podobać kobietom, ale miło jest słyszeć teksty kumpli w stylu "ale schudłeś", "ćwiczysz coś?"
- dla kobiet też przestałem być niewidzialny. Wcześniej miałem wrażenie jakbym był z innego gatunku, teraz dostrzegam subtelne, aczkolwiek jednoznaczne sygnały zachęcające do kontaktu. Szkoda, że przez bycie tyle lat #tfwnogf nabawiłem się mentalnej stulei, ale będę nad tym pracował.
- jedyne czego żałuje, to tego, że nie dołączyłem do #mikrokoksy wcześniej. W moim przypadku wszystko zaczęło się od jednego przypadkowego zdjęcia bez koszulki, pod wpływem którego obiecałem sobie, że muszę coś ze sobą zrobić. Cel w połowie osiągnąłem - schudłem, teraz czas na budowanie mięśni. Pozdrawiam miraski i miłego dnia.
  • 88
@piwniczny_koks siłowe w domu czy na siłce? Ja jestem tam gdzie ty byłeś na początku, a nawet gorzej - 100 kg 180 cm, ale do chodzenia na siłkę nie dam rady się zmobilizować. Zamiast tego robię średnie cardio, ale naczytałem się że to nie ma sensu