Wpis z mikrobloga

ZSRR, przełom lat 60. i 70. Ćwiczenia wojsk rakietowych na bezkresnych stepach Kazachstanu. Wszyscy mieszkali w namiotach. Jeden z namiotów stał w takim oddaleniu i ukryciu, że nikomu po tym kazachskim stepie w to upalne lato nie chciało się tam chodzić. Mieszkało w nim kilku poruczników, którym według rozpiski przysługiwał spirytus. Ponieważ żyli w przekonaniu, że nikt na tym odludziu do nich nie przyjdzie, spirytus stał sobie w karafce na stoliku turystycznym.

A jednak ktoś do nich zaszedł. Marszałek, dowódca wojsk rakietowych. Był na inspekcji sprawdzić, w jakich warunkach mieszkają i ćwiczą żołnierze, czy im niczego nie brakuje. Wzrok marszałka padł na karafkę stojąca na stoliku. Zdjął czapkę, wytarł pot z czoła (upalne lato na kazachskim stepie) i poprosił o szklankę wody... To była prośba nie do odrzucenia.

Jeden z poruczników drżącą ręką nalał odrobinę z karafki do szklanki. Marszałek sceptycznie popatrzył na poruczników; co to, wody im żal czy jak? Porucznik odczytał spojrzenie i z rezygnacją dopełnił szklankę, a następnie podał 200 g spirytusu marszałkowi.

Możecie sobie wyobrazić, co czuje człowiek, który jest przekonany, że pije wodę, a tam - zaskoczka - czysty spirytus. Ale czy możecie sobie wyobrazić reakcję takiego człowieka?

Marszałek wypił do dna bez zmrużenia oka. Odstawił szklankę, podziękował i wyszedł z namiotu. Jego świta nawet się nie połapała, że szef wypił coś mocniejszego od wody. Porucznicy popatrzyli po sobie i zaczęli rozmyślać, co teraz z nimi będzie...

Następnego dnia do ich namiotu ze zwierzęcą wściekłością wparował major, a za nim, zdyszani, czterej żołnierze targający....

- Wy wiecie, jak mi wczoraj głównodowodzący za was łeb zmył?! Że ciepły spirytus pijecie! Kazał wam dostarczyć lodówkę!

#heheszki #dowcip #byloaledobre