Wpis z mikrobloga

Mecz odpuszczony, poświęcony przed starciem z Sheriffem. Dobrze, że przy okazji udało się zebrać punkty, tak że sytuacja w tabeli nie jest tragiczna. Ale poza tym niewiele znajdzie się pozytywów z Płocka.

Tak naprawdę to będą wypociny o zupełnie nieistotnym meczu. Dużo więcej by się o nim mówiło, gdyby nastąpiła kolejna strata punktów, ale szczęśliwie udało się jej uniknąć i krótko po zakończeniu meczu już każdy o nim zapomniał. Dziś nie mogło być mowy o żadnych górnolotnych rzeczach, nic o przełamaniu, stylu itd. Należało wygrać jak najmniejszym nakładem sił, byle mieć to za sobą. Dla drużyny wszystko ułożyło się całkiem nieźle, tj. po tym meczu pod żadnym względem nie jest gorzej, niż było. Co innego widzowie, którzy musieli mocno się przemęczyć, aby wytrzymać oglądanie tego przez 90 minut. Ale jeśli po tylu słabych meczach robią to nadal, to chyba można zakładać, że są już do tego przyzwyczajeni.

Trener Magiera jest za ostatnie tygodnie krytykowany, nie mówię, że niesłusznie. Odnośnie rotacji też można było się zastanawiać, czy dobrze robi. Kilku graczy w składzie po długiej przerwie, znowu trudno o zgranie… A ewentualnie ratować wynik w drugiej połowie było komu, ale tylko teoretycznie, bo to głównie ci gracze przecież zawodzą. Zrobił jednak bardzo udaną, jak się okazało, rzecz – zmienił taktykę. W ciemno można było zakładać, że Legia będzie długo przy piłce, podawała ją sobie wszerz, raz na jakiś czas zacentruje w pole karne. To wszystko oczywiście przy głęboko cofniętym przeciwniku. Tymczasem Legia zagrała dokładnie na odwrót, nastawiając się niemal wyłącznie na kontrataki, co w dodatku miało sens przy wystawieniu kilku szybkich graczy z przodu. Wisła zobaczyła, jak to jest, kiedy trzeba prowadzić grę, i chyba nikogo nie dziwi, że nie poradziła sobie z tym zadaniem.

Tak więc, w tej kolejności: taktyka, dobrany do niej skład, skuteczność oraz trochę szczęścia zdecydowały o tym, że udało się wygrać mimo tylu zmian. Legia w Puławach oraz potem z Piastem, jak to pisałem, „uczyła się grać od nowa w piłkę”. Realnej poprawy jednak tak naprawdę nie było, a z Sheriffem Legia zawiodła dokładnie w ten sam sposób, jak robiła to wcześniej. Zmiana na jeszcze prostszą grę powiodła się dzisiaj. Nie odważę się powiedzieć, czy to cokolwiek da przed Tyraspolem, ale moim zdaniem raczej nie. Po pierwsze, wystąpią tam inni zawodnicy. Po drugie, nie wiem, czy tam będzie sens ustawiania się na kontry – to też zależy od tego, jak do sprawy podejdzie Sheriff. Legia od dłuższego czasu gra zachowawczo, ale dziś robiła to inaczej niż wcześniej i z lepszym skutkiem. Naprawdę jednak nie sposób stwierdzić, czy to jakkolwiek się przełoży na następne mecze. Może jeśli uda się trafić do fazy grupowej LE, to tam tak. Albo na niektóre wyjazdy w lidze. W większości jednak spotkań prowadzenie gry będzie nie do uniknięcia i prędzej czy później trzeba będzie zmierzyć się z problemami, które są z tym związane.

W ostatnich meczach Legia tworzy sobie bardzo mało sytuacji. Z Piastem strzeliła trzy gole, ale też właściwie wykorzystała niemal wszystko, co miała. Tym bardziej z Sheriffem nie było z czego strzelić trzech czy czterech goli. W Płocku, tak jak z Piastem, musiałaby strzelić praktycznie wszystko, aby wygrać wysoko. To jest jednak powód do zaniepokojenia, że nawet przy możliwości wyprowadzania kontrataków, których naprawdę nie było mało, padł tylko jeden gol, a sytuacji było zaledwie kilka. Na szczęście w składzie znalazł się napastnik, który wie, jak się to robi, bo tak samo grał w Ruchu. Jednak nadal stwarzanie sytuacji idzie jak krew z nosa. Trzeba liczyć na czyjś indywidualny przebłysk, tym razem był to Niezgoda, ale w czwartek nie będziemy mogli na niego liczyć, bo jest niezgłoszony. Na dziś najrozsądniejsze typy to Nagy i Berto, ewentualnie Hamalainen, jeśli wejdzie z ławki. Zmierzam do tego, że brakuje teraz takich „game changerów” – kogoś, kto zrobi różnicę. Na niektórych, jak np. Pasquato, wydaje się, że jeszcze w tym temacie za wcześnie.

Sorry, że tak często odwołuję się do Sheriffa, ale wydaje mi się, że w tym momencie jest to adekwatne. Podtrzymuję zdanie z pierwszego meczu, że jak najbardziej Legia może tam strzelić gola. Myślę też jednak, że kluczowe byłoby ewentualne drugie trafienie. Wtedy Badibangi musiałyby strzelić trzy razy, a to byłoby już naprawdę dużo. Po prostu wciąż nie ufam defensywie Legii, gdzie nawet przy korzystnym wyniku może się coś stać. Dziś obawiałem się, że niewykorzystana sytuacja Berto się zemści. Wisła Płock tak naprawdę nie miała z czego wyrównać, ale w czwartek Sheriff też nie miał, a w końcówce jednak to zrobił. Jednobramkowa przewaga to w tej chwili bardzo mało, nie dodaje Legii pewności siebie, a gdy po raz kolejny wypuszcza się ją z rąk, to można tylko się pogrążyć. Dzisiaj tak naprawdę niewiele do tego zabrakło, w 90. minucie mógł być rzut karny i wtedy moglibyśmy mieć pretensje o kolejny niefart i frajerstwo. Tak więc, dla bezpieczeństwa, trzeba będzie strzelić w Tyraspolu dwa gole. Jeden to minimum i obowiązek, ale tak naprawdę już drugi może załatwić sprawę i tak należy do tego podchodzić.

Oczywiście przy wszystkich ocenach meczu w Płocku należy pamiętać o jednej podstawowej rzeczy. Przy tym składzie, gdzie kilku zawodników ostatnio nie grało w ogóle, a inni bardzo mało, nie mogło to wyglądać jakoś nadzwyczajnie. Wręcz wydaje mi się, że ci mający za sobą długą przerwę, wyglądali na boisku całkiem nieźle. Innymi słowy, nie było po nich tej przerwy widać. Jedynie Niezgoda przyznawał się, że w końcówce już nie miał sił. Mogło się wydawać, że oni wszyscy zostali wrzuceni na głęboką wodę, ale nie potopili się. Choćby w przypadku Berto obawiałem się, że w czwartek nie pogra więcej niż 20 minut, ale skoro może już nawet wychodzić w pierwszym składzie, to może w Tyraspolu – nawet jako zmiennik – dostanie więcej czasu niż w pierwszym meczu.

Jako że ostatnio nie oceniałem zawodników szczegółowo, pokuszę się o to teraz, zwłaszcza że mieliśmy dziś niezły przegląd kadr. Bramkarz i obrońcy niby grali dobrze, przez cały mecz byli pewni i skoncentrowani, ale praktycznie każdemu z nich zdarzył się błąd, który na szczęście nie został wykorzystany. Cierzniak raz minął się z piłką, ale przynajmniej wychodził do niej, nie to co Malarz, którzy przecież też ma swoją winę przy golu dla Sheriffa w czwartek. Na konto Brozia mógł pójść ten nieszczęsny rzut karny. Kilka chwil wcześniej to on asekurował Dąbrowskiego i Jodłowca, po tym jak ograł ich Merebaszwili – nie zdarzało się to często, ale akurat wtedy nie dali rady i w pewnym momencie było już dość groźnie. Astiz nie odstawał, a wręcz myślę, że był lepszy od Dąbrowskiego, poza jedną sytuacją, gdy poradził sobie z nim Kante i rozprowadził akcję. Można zauważyć, że Hiszpan dobrze asekurował Cierzniaka. Było to zarówno we wspomnianej akcji (zebrał piłkę zgraną przez Bilińskiego), jak i przy strzale z dystansu Merebaszwiliego w pierwszej połowie, oraz kilku innych sytuacjach. Jędrzejczyk w tyłach zagrał chyba najpewniej ze wszystkich, ale z uwagi na ustawienie na lewej stronie i brak tej lewej nogi, wyglądał w grze do przodu jeszcze gorzej niż zwykle. Chukwu miał od niego dużo mniej wsparcia niż Berto od Brozia i przez cały mecz było to bardzo wyraźnie widać.

W przypadku Nigeryjczyka dużo było chaosu, ale wydaje mi się, że im dalej w mecz, tym wyglądał coraz lepiej. Najpierw miał praktycznie same straty, ale od pewnego momentu zaczął utrzymywać piłkę i celnie ją odgrywać. Mogła pomóc w tym zmiana skrzydła, z prawego był jakby nieco groźniejszy niż z lewego (może to znowu kwestia Brozia, który mu tam pomagał). Na Berto wciąż czekamy, aż rozkręci się na dobre. Widzimy, że coś potrafi i może być efektownie grającym zawodnikiem, ale to jeszcze nie jest szczyt formy. Staram się doszukiwać w składzie kogoś, kto swoją grą będzie pokazywał innym, żeby walczyli i nie odpuszczali. Fajnym przykładem była na to akcja Berto w drugiej połowie, gdzie po wybiciu z pola karnego piłka otarła się również o niego i poleciała w stronę obrońcy Wisły, zdaje się Stępińskiego. Portugalczyk miał już wtedy dużą stratę do niego, ale pobiegł na pełnej szybkości i tylko dzięki temu zdołał mu tę piłkę odebrać. Potem już pod samą bramką zachował źle, ale to i tak cud, że był w stanie tam dobiec ( ͡° ͜ʖ ͡°) A tak serio, myślę że albo trochę zgłupiał, biegnąc tyle czasu z piłką, albo rzeczywiście już sił zabrakło, aby lepiej to wykończyć. Gdyby jednak każdemu chciało się tyle biegać (nie mówiąc o tym, gdy gra się z takim ograniczeniem fizycznym, jak w przypadku Berto), na pewno mecze Legii oglądałoby się dużo przyjemniej.

Jak się spojrzy na statystyki, opinie o Pasquato nie będą mogły być dobre. Zresztą też na razie widziałem głównie negatywne recenzje, nie zdołałem jednak przeczytać jeszcze wszystkiego. Ja powiem tak – gdyby Włoch dostawał więcej szans wcześniej, to może teraz prezentowałby się lepiej. Po nim widać, że brakuje mu pewności siebie i odpowiedniej formy. Innym nie przeszkadza nawet 3-miesięczna przerwa od gry, u niego jest inaczej. Dziwnie jest wprowadzany, raz grywa całkiem sporo, by w większości meczów nie wejść choćby na chwilę. Nadal gra za wolno, potrzebuje czasu, aby wdrożyć swoje pomysły. Same w sobie nie są one złe, ale wykonanie to już co innego. Gdy raz (a był to jeden z nielicznych przypadków) przyspieszył grę, to pozwolił na to, aby Niezgoda przeprowadził swój rajd. Jego zasługa jest tu oczywiście mała, asysta jest bardziej formalna, ale zawsze lepsze takie przyspieszenie niż zwolnienie i wycofanie piłki (coś, co ostatnio bardzo często robi np. Moulin). Pasquato miał strzały lepsze (w drugiej połowie, tutaj dość szybka decyzja) i gorsze (podcinka, znowu: pomysł niezły, wykonanie kiepskie). A skoro już się tak odnoszę do tych statystyk, to wrzucę: 1 2 3 (11% wygranych pojedynków… o to głównie mi chodziło).

Nie, nie zapomniałem o środkowych pomocnikach. O Jodłowcu trzeba napisać, bo jego widzieliśmy ostatnio w maju. O nim, podobnie jak o DCC, pisano często, ze już jest skreślony, mimo wszystko po dłuższej przerwie pojawił się znowu w składzie. I chyba bez krzty przesady można napisać, że w zespole Legii był najlepszy. Brakowało kogoś, kto w środku powalczy fizycznie, odbierze piłkę i będzie potrafił ją podprowadzić do ofensywy. Jodłowiec z ostatnich miesięcy to zawodnik niemrawy, mało widoczny, wręcz trochę poza grą. Dziś był jednym z aktywniejszych w obronie i w ataku, czym potrafił robić przewagę. Tak jak po Astizie, nie było widać po nim żadnej przerwy. Chyba najbardziej pozytywna niespodzianka tego meczu, ale pisanie o nadziei przed Sheriffem raczej jeszcze na wyrost. Jeden mecz nie musi o niczym świadczyć.

Moulin znowu był raczej słaby, ale było to przykrywane głównie dobrą grą Jodłowca. Zaskakuje mnie, że Francuz całkiem nieźle odbierał piłkę, natomiast do przodu grał ją na ogół niecelnie. Szwankowało też podejmowanie decyzji, jak w ostatniej minucie, gdzie wdał się w drybling zamiast podać do Nagya. To jemu jest potrzebny odpoczynek bardziej niż Mączyńskiemu, niestety ostatnio jest to cień zawodnika. Zapewne czytaliście już ten tekst, ale i tak podlinkuję. Może być w nim sporo racji. Ja nie gram, a i tak czuję już wypalenie sezonem, argument z dużą liczbą meczów mimo wszystko jakiś sens ma. Na szczęście niedługo czeka nas przerwa reprezentacyjna. Tym, którzy nie wyjeżdżają, może to coś pomoże. Inną sprawą są wypowiedzi zawodników po Sheriffie, ale to bardziej jest nieumiejętność wytrzymania presji. Głupoty, jakie wygadują, to jedno, ale ta sytuacja pokazuje, że po prostu w drużynie nie trzymają ciśnienia i nie radzą sobie z krytyką. A to nie pierwszy raz, niestety.

Niezgodę właściwie już oceniłem, na pewno na taki mecz nadawał się idealnie, co potwierdził w akcji bramkowej – w zasadzie wypisz wymaluj z Ruchu. Szkoda, że z Sheriffem nie będzie mógł zagrać, ale na fazę grupową LE (jeśli oczywiście się uda tam awansować) powinien być bardzo przydatny. Bardzo brakowało nam w ostatnich latach szybkości z przodu, często był to tylko jeden Kucharczyk, wcześniej także Kosecki. Napastnicy byli zwykle jednak bardziej statyczni, a Niezgoda ma gaz, i co ważne – gaz z piłką przy nodze. Dziś z tego skorzystaliśmy i szkoda by było, aby na tym miało się to zakończyć.

Rezerwowi wiele nie zmienili, choć nie grali tak znowu krótko. Nagy na pewno lepszy był na prawej stronie niż w środku, zaś Kuchy, który też powinien się nadać na grę z kontry, po raz kolejny nie zrobił nic pozytywnego. Był widoczny, na pewno bardziej niż ostatnio, ale to tyle. Kilka razy mógł się lepiej zachować i może to 2:0 jednak by było. Wolał jednak strzelać z nieprzygotowanej pozycji albo zanurkować. Zdecydowanie bez formy w ostatnich tygodniach.

No i tak to wyszło, że o nieistotnym meczu rozpisałem się dużo bardziej niż o ważnym spotkaniu z Sheriffem przed trzema dniami. Dziś jednak było sporo nowych elementów, które warto było skomentować, kto wie, kiedy zobaczymy ponownie niektórych zawodników albo taką zastosowaną taktykę. Jako zdecydowanie ciekawszą lekturę od tej powyżej, polecam . To interesująca analiza stałych fragmentów gry Legii. Kto więc nie tracił czasu i przewinął tutaj na koniec, może jednak trafi na coś wartościowego.

Ważny tydzień przed nami. Absolutnie kluczowy Sheriff, a potem pierwszy potencjalnie trudny mecz w lidze. Oczywiście w praktyce każdy taki jest, ale Zagłębie gra dobrze na początku sezonu, a w tabeli znajduje się przed nami. Ostatnimi dwoma zwycięstwami ligowymi sprawiliśmy, że nie mamy tak ogromnych strat, jak w poprzednim sezonie. Jeśli uda się przez czwartek i niedzielę przejść suchą stopą, być może najgorsze będziemy mieli już za sobą. Będziemy mieli przerwę, a pozycja wyjściowa we wszystkich rozgrywkach będzie korzystna (w losowaniu fazy grupowej LE możliwa jest obecność Legii w 2. koszyku). Jest dużo do wygrania, ale i dużo do stracenia. Oby do przodu.

#kimbalegia #legia
  • 6
  • Odpowiedz
Chyba większość dalej pamięta 0:6


@matixrr: raczej 4:8

To o ile dobrze kojarzę w zeszłym sezonie runda mistrzowska miała być jego najlepszą w karierze


o co chodzi?

(w losowaniu fazy grupowej LE możliwa jest obecność Legii w 2. koszyku)


@Kimbaloula: nie tyle możliwa, co prawie pewna w przypadku awansu

Szkoda że Niezgoda nie jest zgłoszony do LE, conajmniej jako joker przydałby się w Tyraspolu...
  • Odpowiedz
@matixrr: ale wg kogo miało tak być? Pamiętam tylko teksty Czerczesowa że Jodła będzie warty 15 milionów, ale to było rok wcześniej i wtedy faktycznie grał świetnie (choć oczywiście nie aż tak żeby dawano za niego 15 baniek)
  • Odpowiedz
@matixrr: Generalnie zgoda, tyle że na razie to tylko jeden mecz. Nie wiadomo, na ile będzie można liczyć na tych zawodników w przyszłości. Ja po tym meczu mam jeszcze większy mętlik w głowie odnośnie tego, jaki właściwie jest podstawowy skład Legii i kto powinien zagrać w Tyraspolu.
  • Odpowiedz