Aktywne Wpisy
bori +669
Pietrek96 +3
Lada dzień startuje ze sklepem Internetowym, planuje do asortymentu dorzucic mystery boxy o różnych wartościach i różnej kategorii.
Doskonale wiemy że jest takie coś jak 14 dni na zwrot przy zakupach Internetowych ale czy dotyczy ono również takich rzeczy jak Mystery Box ?
Jak prawo ma się do takich produktów ?
Jak uchronić się przed zwrotami takich rzeczy ?
Z góry dziękuję za odpowiedź
#prawo #handel #sklepyinternetowe #biznes #przepisy
Doskonale wiemy że jest takie coś jak 14 dni na zwrot przy zakupach Internetowych ale czy dotyczy ono również takich rzeczy jak Mystery Box ?
Jak prawo ma się do takich produktów ?
Jak uchronić się przed zwrotami takich rzeczy ?
Z góry dziękuję za odpowiedź
#prawo #handel #sklepyinternetowe #biznes #przepisy
Aktywne Znaleziska
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
Ja natomiast wiem, że jeżeli kiedyś zostanę o to zapytana, odpowiem: 24 sierpnia 2017. To właśnie tego dnia, późnym wieczorem, siedząc z telefonem w ręku, nadszedł TEN MOMENT...
Gdy coś we mnie pękło. Skończyło się, zmieniło, coś zrozumiałam. Skończyła się cierpliwość, zmienił wieczny strach przed opuszczeniem strefy komfortu, zrozumiałam, że uciekam w prokrastynację kosztem życia i wiecznie plątam między zawiłościami mojej podświadomości, które pchają mnie w coraz większą frustrację i depresję.
Sprawa wygląda tak, że od dłuższego czasu marnuję swoje życie, wszelkie szanse i nie opuszczają mnie myśli, że powinnam być gdzieś indziej. Że jestem stworzona do czegoś innego. Zasługuję na co innego. Od jakiegoś czasu chcę coś zmienić i zacząć czerpać z życia pełnymi garściami, ale... Potrafię tylko planować, bo gdy przychodzi moment, kiedy mam coś realnie zrobić w kierunku realizacji tych planów - uciekam. Tamtego dnia przykładowo, miałam jechać do lekarza po nowe leki, które przybliżą mnie do czegoś, ale wizytę przespałam pod kocem w ciemnym pokoju.
Nigdy #!$%@? więcej.
Płonie mi serce, przez trzewia, aż do samej duszy, gdy oglądam transmisję na żywo z koncertu. 24 sierpnia 2017 miał miejsce koncert Eminema - i to był "ten mój moment". I to jeszcze #!$%@? koncert w Glasgow, to nie bez znaczenia, bo właśnie w tym mieście mieszkałam jeszcze trochę ponad pół roku temu. Nie będę długo #!$%@?ć, ile to dla mnie znaczy, gdyż trzeba znacznie bardziej utalentowanego korespondenta ode mnie, aby ten stan opisać - ale jeżeli ktoś z Was jest prawdziwym fanem zespołu, wokalisty odkąd tylko zaczął rozumieć, czym jest muzyka - ten zrozumie, o czym mówię.
Mając 11 lat usłyszałam "When I'm Gone" i jak wehikuł czasu, samolot czy jakiś czarnomagiczny wihajster przeniosłam się do innego świata. Takiego, w którym nie było wszystkiego tego, co może boleć i stopniowo wysysać duszę z jedenastolatki - znikła napięta atmosfera w domu, rówieśnicy nieakceptujący mnie w szkole, pulchna, smutna twarz strasząca mnie w lustrze. Kilka nieprzyjemnych lat później zdarzyło się jednak coś dobrego, spotkałam wspaniałych ludzi w gimnazjalnej klasie, więc zaczęłam trochę więcej radości wynosić z tej muzyki. I tak oto, stałam się "dilerem" nowych kawałków Marshalla na szkolnym korytarzu, zaczęłam zagłębiać się w jego biografię, zapisywałam rzadkie zdjęcia na komputerze, powiększyłam kolekcję kawałków o bardzo sporą ilość, a na urodziny czy mikołajki klasowe zawsze dostawałam płytę, plakat lub jakiś gadżet. Nawet rapowałam kawałek "Stan" w podziemnych salach gimnastycznych szkoły - do mikrofonu, gdyż moi najlepsi koledzy z klasy mieli dostęp do sprzętu nagłaśniającego i przygotowywali go przed apelami. Miałam małą publikę, składającą się prawdopodobnie z ludzi, którzy myśleli że jestem zdrowo stuknięta, ale to i tak jedne z moich najfajniejszych wspomnień. Dodatkowo - tłumacząc teksty piosenek narodziła się moja pasja do języka angielskiego, w późniejszych latach przetłumaczyłam biografię Whatever You Say I am oraz 12 odcinków The Slim Shady Show ze słuchu, po 1 godzina każdy.
Miałam nie #!$%@?ć długo, no a wyszło długo. Morał jest jeden - odkąd rzuciłam liceum dzienne, mam tak ciężki okres niepowodzeń i depresji, że już nie pamiętam, jak to jest oddychać pełną piersią i żyć normalnie. Leci tak #!$%@? piąty rok życia. Szkołę oczywiście w końcu skończyłam zaocznie, ale tak plątam się od jednej gównopracy do drugiej, od jednego planu życiowego do drugiego. Od 11 urodzin wszystko się zmieniało z prędkością światła, z górki i pod górkę, ludzie przychodzili i odchodzili, ale w tych latach jest jeden constans - Marshall był zawsze ze mną.
Więc gdy wczorajszego dnia, uświadomiłam sobie, że Eminem gra właśnie w Glasgow i odpaliłam live'a, pogrążyłam się we łzach. W bólu, #!$%@? frustracji, moje ciało pochłonął żywy ogień. Oczywiście wiedziałam wcześniej, że on tam będzie, chciałam jechać, ale po napisaniu posta na facebooku o szukaniu towarzysza, olałam temat. Olałam najważniejszą rzecz w moim życiu. Olałam MOJE ŻYCIE, a olanie koncertu było wisienką na tym gównianym torcie. I jeszcze Glasgow, gdybym pół roku temu w strachu przez odpowiedzialnym życiem nie uciekła stamtąd, z powrotem do polskiego, bezpiecznego #!$%@?łka u rodziców - to bym właśnie teraz przeżywała najważniejszy moment w moim życiu. Spełniała największe marzenie.
A zamiast tego, siedziałam tu, i...
Czułam, jakby żelazna dłoń Akopa Szostaka czy innego Karmowskiego ścisnęła mnie, podniosła z łóżka i z siłą ogromnej prasy hydraulicznej zebrała do kupy w jeden moment.
"I feel like an Incredible Hulk, my back has been broke, but I still can walk"
Nigdy #!$%@? więcej. Nie spraliżuje mnie strach i obojętność, demony podświadomości, prokrastynacja ani trudna do opuszczenia strefa komfortu. Nie umrę w żalu, który potęguje się od lat i całkowicie ogarnął mnie przy pierwszej sekundzie live'a z koncertu. Czeka mnie wiele trudnych chwil w walczeniu o swoje życie, ale wygram. I powiem w końcu mojej przeszłości: Szach mat, #!$%@?. Cziki cziki, Slim Shady.
Już nigdy nie chcę się tak czuć, już nigdy nic ważnego mnie nie ominie ani nic ważnego nie prześpię. Od dwóch lat wychodzę z letargu i próbuję realizoać plany życiowe, a wszystko jak krew w piach, bo trzeba czasem takiego momentu, gdy jak bumerang wrócą wszystkie złe i strachliwe decyzje. I #!$%@?ął mnie ten bumerang wczoraj w łeb, coś tam pogruchotało i dotarła do mnie dobitna porażka. Która przekształciła się w kopa w dupę.
W chwili zwątpienia, wystarczy mi jeszcze raz odpalić tego live'a z koncertu. Uczucie płomieni w trzewiach zawsze wraca na widok ognia.
Gdy to pisałam, była dopiero 23:51, ale dla mnie już wtedy zaczął się nowy dzień.
Jeżeli ktoś dotarł do końca mojego wywodu, to jest mi bardzo miło. Dlaczego akurat piszę to tutaj? Bo w chwilach załamania czytałam wpisy pod #depresja i podświadomie wiedziałam, że jeżeli zbierze mi się na jakieś wyznanie, trafi ono właśnie tutaj.
Przede mną najpierw znalezienie dobrego leku z pomocą lekarza oczywiście, walka z kompulsywnym jedzeniem - zdrowe odżywianie i ruch, wizyta u hipnotyzera, wytrwanie w ostatniej mam nadzieję gównopracy aby odłożyć pieniążki na mój plan związany z wyjazdem za ocean i realizacją marzeń, no i pewnie jeszcze kilka drobnych rzeczy na drodze do duchowej wolności i opatentowania hashtagu #wygryw.
Życzcie mi powodzenia!
#feels #prokrastynacja #przegryw #wygryw #truestory #originalcontent #pasta
ostatni akapit z planem wizyty u lekarza mnie ucieszył :) trzymam kciuki, pisz jak Ci idzie, będę obserwować
Komentarz usunięty przez autora
Mogę Cię wołać co miesiąc i sprawdzać progres.
Działaj!