Wpis z mikrobloga

Pamiętacie czasy dopiero po odebraniu prawka? Ja pamiętam, to był jakoś styczeń, prawo miałem 2 miesiące - więc jeszcze świeżak. Jeździłem gdzie tylko mogłem, potrafiłem sobie odpuścić piwo byle by poprowadzić. No i pewnego razu mama wybyła do koleżanki na wieczór, także co - wolna chata. Zaprosiłem kumpli, właściwie to ich pozwoziłem i powiedziałem że bez problemu odwiozę. Także o, siedzimy - tamci popijają tu wódkę, tu piwo, tam nalewkę i po czasie byli już nieźle zrobieni. Dobra po kilku godzinach mówię że powoli trzeba się zgarniać. Nagle Rafał do mnie mówi: "Ty, weź podrzucimy moje koleżanki, są pod żabką - mieszkają koło mnie." Koło niego czyli jakieś 6-7km od mojego domu, ale nie ma sprawy. Także jedziemy, było nas trochę więcej niż trzeba ale to szczegół. Uznałem że najpierw odwiozę tam gdzie mam najdalej, więc - W DROGĘ. Muszę wspomnieć że byłem w posiadaniu Opla Astry 1 1.6 LPG w Kombi 1999/2000r - auto było już tak styrane że jeszcze trochę i mógłbym trzeć piętami o asfalt. Jesteśmy jakoś 1,5km za moim domem, wjeżdżamy na główną drogę - przede mną ostry zakręt. Każdy tam gada, obok mnie z przodu siedzi mój kumpel o ksywie Gruby. Zaczyna mi tam coś opowiadać, jak to po wypiciu - a ja wchodzę w zakręt. Trochę zwolniłem to i postanowiłem zredukować bieg. Chwytam za wajchę, Gruby cały czas mi gada - chcę zmienić na 3 i... Coś tak jakby bez oporu. Patrzę - #!$%@? PRZECIEŻ DRĄŻEK WYRWAŁEM. Zaczynam nim #!$%@?ć na wszystkie strony, Gruby cały czas mi gada, ja nie wiem co się dzieję
-#!$%@? DRĄŻEK WYRWAŁEM.
-CO #!$%@??
-NO DRĄŻEK MI #!$%@?ŁO.
Zdenerwowany stanąłem na poboczu, od razu za zakrętem - więc trochę niebezpiecznie bo ludzie jeżdżą tam dosyć szybko. Dobra co robimy? Przecież nie będziemy tutaj stać. Dziewczyny poszły resztę drogi z buta a my zostaliśmy z rozkminą. #!$%@?, przepychamy go na tę dróżkę co jest obok. No to co, ja wsiadam - a oni zaczynają pchać.. Wjeżdżamy w dróżkę, za chwile patrzymy - o #!$%@?, przecież to kogoś posesja. Jakiś typ obserwuje nas przez okno, ale chyba zauważył że po prostu auto nawaliło i musieliśmy je gdzieś "schować". Drugi z kumpli - Rafał, równie #!$%@?, mówi:
-Mój ojciec to mechanik, ja się znam na autach - otwórz maskę!
No więc mówię, może chociaż powie co jest nie tak. Otwieram maskę, kumpel zagląda i coś rusza, stuka, przegląda. Tak jakoś z 10 minut. W tradycyjnej, strudzonej pozie - ręce podparte o biodra - spogląda na mnie, wzdycha i mówi smutnym tonem:
-Drążek się #!$%@?ł.
TY NO #!$%@? RZECZYWIŚCIE. DRĄŻEK SIĘ #!$%@?Ł, NIE POMYŚLAŁBYM.
Dobra szybka decyzja co robimy. Do mamy nie zadzwonię teraz bo mnie #!$%@? (mieliśmy wspólne auto, właściwie na mnie zapisana była tylko 1/4 i to mama z niego głównie korzystała), hmmm... O, Sebek! On mnie przeholuje! Dzwonię do niego, objaśniłem sytuacje:
-Spoko spoko, niedługo będę.
Po 15 minutach przyjechał, zajrzał do maski - bo też coś tam się zna:
-No coś od drążka ci się urwało.
Rozłożyłem ręce. A WIĘC #!$%@? JEDNAK TO DRĄŻEK.
W tym czasie po jednego z kumpli ktoś przyjechał i wrócił do domu.
W każdym razie miałem linkę w bagażniku, podczepiamy pod VW Polo Sebka - patrzymy... #!$%@?, Opel stoi tyłem - trzeba go obrócić. Działka była względnie mała, więc był lekki kłopot. Sebek wyjechał, a my ponownie - pchamy auto na drogę i #!$%@? zawracanie na 3. Tylko takie bez działającego auta - napęd na 3 pijanych typów. Nie ma co ukrywać, trochę zatamowaliśmy ruch - ale kto by pomyślał że tyle nam się z tym zejdzie, to miała być szybka akcja. Dobra, auta ustawione - podczepione. Tylko gdzie jedziemy? Godzina koło północy, mechanik już nie pracuje. To do domu. Sebek jednak ma słabą orientację w terenie i ktoś musiał go prowadzić. Ustaliliśmy tak - ze mną jedzie Rafał a z Sebkiem Gruby. Mówie - Rafał, weź zadzwoń do Grubego i gadajcie przez telefon co do drogi.
- PO CHUUUUJ, MOŻNA OKNA OTWORZYĆ.
Dobra, nie rozumiem - ale niech mu będzie. Nie chciało mi się już kłócić. Wsiadamy do aut, ja lekko zestresowany bo pierwszy hol w życiu - Rafał spokojnie sobie siedzi, czeka na rozwój sytuacji. Sebek odpala swoją POTĘŻNĄ polówkę i powoli rusza i... Nic. Opel stoi, nie chce się ruszyć.
- Co jest #!$%@?, taka słaba moc w tej polówce?
Sebek dodaje więcej gazu, opel nadal nic. Za chwilę patrzę na dół, rozwieram gały i krzyczę:
-#!$%@? RĘCZNY ZACIĄGNIĘTY.
W tym czasie Sebek szykował się do wciśnięcia gazu na pełnej piździe - ja spuściłem ręczny a Rafał zaczął drzeć morde przez okno:
-GRUBYYY WOLNIEEEEEJ, GRUBYYY....
I tu się urwało. Seba ruszył z takim #!$%@?ęciem że radio wystrzeliło ze swojego miejsca jak #!$%@? rakieta V2. Schowek się #!$%@? otworzył, wszystkie płyty na podłodze, fotel lekko wygięty, a ja prawie #!$%@?łem głową o kierownice. Ale chociaż ruszyliśmy - już bliżej niż dalej sukcesu. XDD
Komunikacja nadal prowadzona była tradycyjnie przez okno. Przecież po #!$%@? korzystać z technologii skoro można drzeć #!$%@?ę do auta jadącego na przodzie? Taniej, wygodniej #!$%@?. Szczęście było takie że była późna godzina i był względnie mały ruch - co jakiś czas jedynie szły grupki ludzi. Wyobraźcie to sobie: polówka ciągnąca starego opla, a z okien jednego i drugiego wystaje morda jakiegoś typa i drą się w stylu:
- EEE GRUBYYYYYY
- COOOOOOOOOO
- NA NASTĘPNYM W PRAWO
- TERAZ?
- NA NASTĘĘĘPNYM
- #!$%@? NIE NA TYM
I tak krążyliśmy przez 10-15 minut aż dojechaliśmy do domu, wjechaliśmy do mnie na podwórko - i było już z głowy.. Za pomoc Seba miał ode mnie dostać 3 piwka, jednak Rafał mechanik specjalista się zapędził i wziął wszystko ze sobą. No nic, pierwsze holowanie miałem za sobą. Mama potem wróciła, myślałem że dostanę #!$%@? - ale mama ewidentnie czekała na rachunek od mechanika aby mieć większy powód.

Szkody w aucie wyceniono na uwaga... 30zł.

Także są jakieś tam wspomnienia z tym Oplem, trochę za nim tęsknie.

  • 2