Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Znając życie skrobnę długiego posta i nikt tego nie przeczyta, ale nie mam też komu się wyżalić. Przepraszam za wulgaryzmy.
Brian Tracy w swoich książkach pisał, że należy przebaczyć rodzinie, bo i tak nie mamy wpływu na dokonania z przeszłości i nie można wiecznie żyć z żalem.
Jednak ja nie potrafię.
Ogólnie kocham swoich rodziców i w sumie żyję tylko dla nich - dosłownie. To chyba jedyna rzecz która mnie powstrzymuje przed samobójstwem - nie chcę dokładać kolejnych problemów rodzicom.
Zacznijmy od początku.
Mam siostrę której nienawidzę, wstydzę się jej i którą gardzę. Jest ode mnie starsza od 6 lat. Ja mam 23. Zawsze była moim anty-wzorem. Już od najmłodszych lat sprawiała kłopoty rodzicom. Manipulowała, kradła, kłamała, szantażowała, miała też epizody z problemami psychicznymi. Miała ataki gdzie groziła że się zabije, ataki furii, w sumie niewiele z tego pamiętam bo byłem młody. Jednak kto normalny mógłby wychować się w takim domu. Kiedyś myślałem, że jestem #!$%@? na własne życzenie i nigdy nie dopuszczałem myśli, że mogło się do tego przyczynić środowisko rodziny. Teraz myslę jednak inaczej. Z siostrą wiecznie były problemy. Im starsza była tym większe one były. I teraz nie zrozumcie mnie źle. To nie jest jakaś patusiara. Ona jest paskudna, zawsze była, do tego otyła. Przeprowadziła się od rodziców do dziadków w wieku ~17 lat. Cholera wie czemu. Miała też nauczanie indywidualne, ogólnie zawsze się wstydziłem mając taką siostrę. I do dziś się wstydzę.
Jednak jakimś cudem 4 lata temu poznała innego patusa. Ona - brak wykształcenia, wiecznie bezrobotna, mieszkająca na strychu w domu po dziadkach w tragicznych warunkach, która przez całe życie pracowała może łącznie 10 miesięcy. Beneficjentka 500+ i renty z tytułu chorób psychicznych. Jej facet - były ćpun i były alkoholik, siedział w więzieniu za handel dragami. Jednak to nie jest jakiś patus tylko bardziej taki tępy człowiek i kretyn. Wprowadzając tego człowieka do naszej rodziny moja siostra tylko kolejnych problemów dołożyła, głównie moim rodzicom.
3 lata temu pojawiło się dziecko. I to jest jedyny pozytywny aspekt w moim życiu, bo moja siostrzenica jest wspaniała. I szkoda mi jej. Bo to dziecko nie będzie miało normalnego życia. I w tej chwili go nie ma.
Chociażby dlatego w jakich warunkach mieszkają - sami na strychu, jest to pokój 10m2. W jednym pokoju mieszka siostra, jej facet, dziecko, mają jeszcze psy. Smród jak ja #!$%@?. Jak tam bylem to się mało nie zerzygałem. Siostra wiecznie nie ma pieniędzy dlatego jej metoda na to to chwilówki. Umysł biedaka. Ciągle starałem się jej pomagać, pożyczałem pieniądze, tłumaczyć żeby nie brać chwilówek, ale ona nic. Jest leniwa. Co widać po niej, bo waży 130 kg. I naprawdę jest tępa. Moi rodzice mają miękkie serce i się litują nad nią, bo ta siostra szantażuje rodziców. To jest #!$%@? wampir emocjonalny. Wiecznie nie mają pieniędzy, ani on, ani ona. On jest kretynem, pracuje gdzieś na czarno po budowach, ale zawsze go ruchają na wypłatę. Mówiłem mu wyjedź za granice, sam mu pisałem cv, nawet za niego szukałem pracy, ale on jest tępy i leniwy. Tak samo ona. Dobrali się kuźwa dobrze. Najgorsze jest to że dziecko cierpi na tym. Moi rodzice ciągle wspierają tych niedorajdów życiowych finansowo. Oni się przyzwyczaili do pomocy. A rodzice pomagają bo "dziecka szkoda". Mi też kuźwa szkoda ale ja tutaj nie widzę rozwiązania. Siostra niby pracowała ostatnio na sezon - bo ona tylko na sezon czasami pracuje, ale za to dziecko zostawało ciągle u moich rodziców. Co sprawiło, że mojej mamie grozi paraliż. Ale o tym napiszę za chwilę.
Normalni ludzie jakoś potrafią znaleźć pracę - nawet za minimalną i żyją. Gdyby oni chociaż we 2 pracowali i mieli tę minimalną pensje to jakoś by wyżyli. Ale nie. Oni nie pójdą do normalnej pracy. Oni serio są tępi. Wrodzona nieporadność. Ostatnio jakaś jej koleżaneczka poleciła pracę 20km za miastem. Skończyło się tak że 2 miesiące tyrała za darmo, bo nie chciała jej zapłacić. I nie potrafiła walczyć o swoje dlatego podkuliła ogon i tyle.
Mam ból dupy, że mam taką patologiczną jednostkę w rodzinie. Ona totalnie nie nadaje się na matkę, jest głupia i tępa, tak samo jak jej ojciec. To dziecko jak na swój wiek jest naprawdę mądre, moi rodzice sporo pomagają przy wychowaniu i jest dla niej nadzieja, ale pewnie jak będzie miala te 15-20 lat to skończy jako karyna bo tylko w taki sposób może skończyć osoba wychowana w takiej patologii. Postaram się do tego nie dopuścić, ale jak widzę moją siostrę to czuję taką złość i nienawiść że aż mnie telepie. Sam jej widok napawa mnie obrzydzeniem. Kiedyś myślałem żeby napisać do MOPS-u o tym w jakich warunkach oni żyją, żeby zabrali to dziecko. Jeśli byłoby adoptowane, to pewnie miałoby normalniejsze życie i byłaby dla dziecka nadzieja. Teraz ona ma 3 latka więc jest za późno.
Ten jej facet to też niezły kretyn. Pojechał za granicę, pracował w takim kołchozie co przypominał obóz pracy, w miesiąc zarobił 1800 zł tyrając po 16h u niemca na polu. To są tacy kretyni że ludzie ich wykorzystują. Pewnie to dziecko też jest efektem wpadki bo "hehe gumy za drogie".
Ja pierdziele.
A teraz o moich rodzicach i o mnie.
Wychowując się w takim domu gdzie siostra wiecznie miała ataki spowodowało to, jaki jestem teraz. Mój ojciec jest typowym januszem. Ile razy za niego się najadłem wstydu to już nie zliczę. Przykład - wczoraj, dzień zmarłych. Nie mógł znaleźć miejsca parkingowego na swojego passerati (tak, ma passata, ma też duży brzuch i wąsa) to się wkurzył i zaparkował na chodniku, drąc się jednocześnie na innych że co to ma być że miejsc nie ma i on się nie da. Zresztą szkoda gadać bo o jego akcjach mógłbym książkę napisać w formie past. Ogólnie to ojciec teraz na stare lata się troche zmienił, ale pamiętam jak bylem młodszy to często wydzierał się na matkę i też w domu atmosfera nie była ciekawa. Ogólnie moja siostra ma dużo cech mojego ojca - po nim odziedziczyła to #!$%@?. Teraz też ojciec nie jest lepszy w stosunku do matki ale przy mnie zachowuje się wzorowo.
Moja matka całe życie jest schorowana.
Ogólnie to najlepiej by było jakby matka nie poznała ojca, bo tak wspaniała kobieta nie zasługiwała na taki los. A poznając mojego ojca i wydając na świat moją siostrę kretynkę i syna #!$%@?ę po prostu zmarnowała sobie życie.
Moja matka zawsze starała się dla nas jak najlepiej, chociaż to też duża wada co przyczyniło się do tego jaki ja teraz jestem. Dziś moja matka ledwo chodzi, je bardzo dużo leków, codziennie jest u lekarzy i jej stan zdrowia jest fatalny. A mimo to moja siostra i tak zostawia jej ciągle dziecko do opieki. Ona ledwo chodzi, kręgosłup ma dosłownie wygięty, lekarze dziwią się jakim cudem ona jeszcze nie wylądowała na wózku inwalidzkim. Do tego jest po zawałach i operacjach, miała też zmiany nowotworowe. Siostra ma to w dupie, bo siostra jest leniwa, siostra jest wygodna, opiekuj się dzieckiem i tyle. A mama niestety się godzi. Ciągle jej mówię by tak nie dawała im się emocjonalnie szantażować, ale jej szkoda tego dziecka.
W każdym razie mi szkoda mojej mamy.
I tak mniej więcej wygląda moja rodzina. Ojciec typowy janusz, który nigdy nie próbował mnie wychować. Nie miałem męskiej ręki w wychowaniu. Umywał ręce. Tymczasem teraz traktuje mnie jak małe dziecko, bo chyba przypomniało mu się że jest ojcem. Tylko trochę za późno. Matka z kolei pozwalała mi na wszystko. Czasami miałem wrażenie, że moja mama pozwalała mi na wszystko bo bała się że skończę jak #!$%@? siostra. A jak to u mnie wyglądało? Od mniej więcej 9-10 roku życia zacząłem notorycznie zamulać przed komputerem. I tyle. Akceptowała to "bo synek bezpiecznie w domu sobie siedzi i się nie szlaja". Szkoda tylko że synek teraz skończył jako 22 letnia osoba, która ma potężną depresję, stany lękowe, leczy się psychiatrycznie od bardzo dawna (o czym nie wiedzą rodzice) i ma potworne myśli samobójcze. Nikt nigdy z rodziców nie wypychał mnie z domu (nawet jak miałem te 4-5 lat to siedziałem w domu zamiast gdzieś wychodzić i bawić się z małymi dziećmi), nie próbował wzbudzić we mnie pasji, nie próbował jakoś dobrze wychować, nauczać życiowo. W sumie rodzice sami nigdy nie mieli żadnych znajomych. Często jest tak że jak ktoś ma dzieci to ma też znajomych, ci znajomi mają dzieci, więc dzieci się bawią i kolegują a u mnie tak nie było. Czuje się jakby wychował mnie internet, serio.
Wiem że inni mają gorzej, po domu dziecka czy coś, ale oni też mieli szkołę życia co uczy zaradności. Ja nie jestem nauczony into życie. Rodzicom nie przeszkadzało to, że mając te 14-19 lat - czyli najlepsze młodzieńcze nastoletnie lata - chłopak siedzi przed komputerem cały swój wolny czas. Nie przeszkadzało im to, że jako 10-15 latek wpieprzam ciągle jakieś słodycze i staje się gruby. Miałem też epizody agresji w okresie 13-15 lat, wieznie warczałem, byłem niezadowolony, wkurzony, m.in przez sytuacje w domu. Dla rodziców też byłem trochę ostry i nawet mam ból dupy, że zamiast dać mi #!$%@?, to oni to tolerowali, np. kupowali mi wiecznie słodycze przez które stawałem się gruby.
Rodzice zawsze chcieli dla mnie jak najlepiej. Wiem. Ale i tak myślę że lepiej by było jakby moja matka nie poznała ojca i nie wydała na świat takich 2 #!$%@? jednostek. Ja jakoś sobie teraz radzę zawodowo, bo pracuję w it jako kuc, jestem w trakcie studiow i rodzice są ze mnie dumni. Ale i tak jestem wrakiem człowieka i myslę że dzieciństo czy też jego brak miało duży wpływ na to jaki teraz jestem. Do tego otoczenie w jakim wyrastałem.
Chyba zapiszę sobie tego posta żeby pokazać go przy psychoterapii którą niedługo zacznę ale nie wiem czy to mi coś pomoże.
Ogólnie mam #!$%@? potworny żal że m.in moja mama ma takie problemy zdrowotne i musi tak cierpieć, że wychowałem się w takim otoczniu, że jestem takim wrakiem człowieka.
Dzwonię codziennie po pracy do mamy, żeby tylko przytakiwać o tym co ona mówi, a robię to tylko po to aby miała z kim porozmawiać, bo w domu jest tylko ojciec janusz który się na nią wydziera (hurr durr nie pracujesz to nie jesz, ciągle podkreśla to że matka jest na rencie i traktuje ją jako kogoś gorszego) i siostra wampir emocjonalny który tylko zatruwa życie mojej matki swoimi problemami. A dzwoniąc do niej słucham tylko o problemach. A to jak boli, a to ciągle nowe problemy zdrowotne, a to ciągle u siostry #!$%@? i mi mówi jak to oni biedują, jak to dają się ruchać i jak to u nich jest źle. (słucham tego tylko dlatego żeby moja matka mogła się komuś wyżalić, czasami odkładam słuchawkę od ucha żeby nie słuchać tego bo mam dość)

Ogólnie to myślę że jak moi rodzice umrą to ja też się powieszę, bo mam mnóstwo problemów o których tutaj nie napisałem, głównie psychicznych, co zostało wywołane dorastaniem w takiej atmosferze plus izolacją od świata przez dobre kilka lat. Szkoda mi tylko tego dziecka, które ma moja siostra, ale nie widzę tutaj jakiegokolwiek wyjścia.

#problemy #psychiatria #depresja #gorzkiezale #rodzina #przegryw

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 17
WierzgającyŻniwiarz: Wiem, jak banalnie to zabrzmi w obliczu tego co przechodzisz, ale miałam bardzo podobnie i proszę Cię, zapoznaj się z książką "Potęga teraźniejszości" E. Tolle. Jeżeli ma Ci pomóc, to pomoże Ci tak, że zobaczysz, jak ogromna jest dla Ciebie szansa. Trzymaj się ciepło i nie przejmuj komentarzami prawdziwych #!$%@? :)

Zaakceptował: kwasnydeszcz}
@AnonimoweMirkoWyznania: Szczerze współczuje. Dobre wzorce podczas wychowania to podstawa, niestety często tego brakuje. Rodzice (z całym szacunkiem do twojej rodziny) myślą, że wystarczy pełna micha jakiegoś obiadku codziennie i od biedy coś do ubrania kupić i dziecko się super wychowa. Oczywiście jest potem gadanie typu 'masz co jeść? Masz w co się ubrać? To nie narzekaj bo inni mają gorzej, a teraz nie przeszkadzaj bo oglądamy tv'. A potem taka osoba
@AnonimoweMirkoWyznania autentycznie mnie ten post zasmucił. Kolejna osoba podobna do mnie, dużo nas jest, o dziwo to trochę pomaga bo czuję się mniej samotny dzięki temu. Moi rodzice zaniedbali moje wychowanie, dawali tylko kasę, żadnych wzorców a jak już to negatywne typy awantury i chore jazdy. Najgorsze że olali fakt że cierpiałem na mutyzm wybiórczy i nic nie mówiłem do nastoletniego wieku prawie. Mam zniszczoną psychikę i brak dzieciństwa, nie potrafię budować
BezwzględnyPan: OP here.
@wujeklistonosza: Jesteś okładnie mną. Tylko ja nie miałem mutyzmu. Mam tak samo jak ty, identycznie.
@YouMadeMe: wiem, ale chcę chociaż żeby jakoś mama miała lżej. Staram się rozwijać kwestie np. u mojej siostry ale oni są tępi i do nich nic nie dociera. Tak naprawdę ich problemy są banalne, ale jednocześnie tak toksyczne że ja pierdziele. Wystarczyłoby żeby ona zaczęła pracować, tak samo jak ten fagas,