Wpis z mikrobloga

#przegryw #tfwnogf #rozowepaski #niebieskiepaski #samotnosc

Naprawdę myślę, że gdybym miał dziewczynę; miał w kimś wsparcie, w kimś, kogo mógłbym przytulić i trzymać za rękę to naprawdę moje życie mogłoby być łatwiejsze. Zawsze tego bardzo chciałem. Brakuje mi tego ciepła. Wsparcie kumpli to nie to samo. I to już nawet nie chodzi o żadne ruchanie, tylko zwyczajną bliskość i poczucie bycia ważnym dla kogoś. Cholernie moje życie jest bez tego puste i szare. Czuję się jakby to był ostatni brakujący puzel w mojej układance, nie czuję się kompletny bez dziewczyny u boku. Nigdy jej nie miałem, zawsze mnie odrzucały, ale wiem, że byłoby inaczej jakby w końcu któraś odwzajemniła moje uczucia. A tak to zawsze byłem odrzucany i zawsze czułem się samotny w tłumie ludzi. Jak się zakochałem pod koniec wakacji to wszystko było inne, lepsze, potem przyszedł friendzone i wróciłem do codziennego stanu.
Czuję się jakbym pokutował za jakieś okropne grzechy, bo to nie jest normalne, że jestem sam. Jak jakieś #!$%@? fatum.
Człowiek ma 23 lata i z każdym rokiem samotność boli coraz bardziej, z każdym rokiem to jest coraz bardziej niepokojące, a nawet stresujące. Zawsze zazdrościłem swojemu bratu, że swoją obecną żonę poznał jeszcze w liceum. Codziennie cholernie zazdroszczę tym wszystkim parom, które widzę publicznie. Aż się czuje jakąś okropną zawiść.
A najgorsi to są kumple w związkach, którzy bagatelizują mój problem bo sami są szczęśliwi i nie rozumieją jak się czuję.
Nie wyobrażam sobie życia w samotności, zawsze byłem sam (nie licząc rodziny czy kumpli), może i się przyzwyczaiłem, ale to cholernie boli.
  • 5