Wpis z mikrobloga

Mam mieszane uczucia co do szlachetnej paczki. Kurczę inicjatywa świetna, w miejscowości z której pochodzę pomogli jednej rodzinie, która rzeczywiście tego potrzebowała - samotna matka z dwójką dzieci 8 i 10 lat, mąż rok wcześniej zmarł z powodu choroby, parę miesięcy później syn zginął w wypadku. Byli normalną rodziną, żadnej patologii, ale było im ciężko finansowo i psychicznie (stracić dwie najbliższe osoby w ciągu roku prawie każdego by podłamało). No i mnóstwo osób się złożyło i pomogło im - dostali pralkę, której wczesniej nie mieli, środki czystości i inne potrzebne rzeczy. Oglądałam filmik z doręczenia wszystkiego i razem z tą kobietą ryczałam ze wzruszenia xD I to jest ten mega plus szlachetnej paczki.
A teraz czytam o rodzinach, gdzie po odliczeniu kosztów utrzymania mieszkania mają jedynie(!) 550zł/osobę miesięcznie. W kolejnym rodzina, w której większość dzieciaków to już dorośli, pełnosprawni ludzie, którzy mogliby pracować, no ale nie pracują. Mnóstwo razy w temacie ubrań czytam w potrzebach o markowych i nowych ciuchach (w stylu 'buty nike', które kosztują ze 400zł).

Zanim ktoś na mnie najedzie, że hurr durr trzeba samemu zaznać biedy zanim będzie się oceniać, to dodam, że sama wychowałam się w rodzinie, gdzie pieniędzy było bardzo mało, ubrania zawsze po kuzynostwie albo po dzieciach znajomych. U nas nawet nie było 500zł/osobę (i to bez odliczenia kosztów), a większość obiadów składała się w 80% z ziemniaków xD Ale było mnóstwo rodzin, które miały gorzej/ciężej, gdzie nawet na te ziemniaki nie było pieniędzy - i nie mówię tu o patologicznych rodzinach.

Pomoc jest ważna, ale nie widzę sensu pomagać ludziom, którzy są w stanie bez problemu żyć, których stać na podstawowe rzeczy i którzy mają możliwość samemu się ogarnąć (jak w przypadku dorosłych dzieci, które też mogą iść do pracy i dorzucić się do budżetu rodzinnego). Przez takie podejście nie pomoże się tym, którzy rzeczywiście mają ciężko i nie są w stanie o własnych siłach stanąć na nogi.

#szlachetnapaczka
  • 11
I jakby ktoś się zastanawiał, dlaczego przy podawaniu kosztów na osobę odliczają utrzymanie mieszkania:

Minimum egzystencji „wyznacza poziom zaspokojenia potrzeb konsumpcyjnych, poniżej którego występuje >biologiczne zagrożenie życia i rozwoju psychofizycznego człowieka” i „umożliwia jedynie przeżycie”.


W 2016 roku minimum egzystencji dla jednoosobowego gospodarstwa domowego wynosiło 555 zł
@yoreciv: ja w pracy dostałem na maila historie ckliwa ze gość miał 3 dzieciaków i po odjęciu wszystkich kosztów zostało po 600 na osobę. Popełnili jednak mały błąd bo kilkoro ludzi podliczylo sobie u nas w pracy ile im zostaje i wyszło niektórym gorzej niż gościowi z historyjki. Sam pochodzę z biednej niepełnej rodziny i wiem co to znaczy ze na wszystko brakuje. A w historii z pracy można poczytać o
@kynx: o to, to. U nas w pracy jest zbieranie na szlachetną paczkę właśnie dla rodziny, która miesięcznie ma jakieś 550/osobę (po odliczeniu kosztów oczywiście). A to przecież wystarczająca ilość pieniędzy, żeby przeżyć, uczyć się i nie ma aż takiego odmawiania sobie wszystkiego
z tego co czytałem to darczyńcy wybierają sobie rodziny, którym chcą pomóc, więc nie widzę problemu.


@ZaQ_1: Tak, jasne, ale tak jak pisze @yoreciv powinno się takie "zawyżone" przypadki nagłaśniać, właśnie po to, żeby pomóc tym najbardzieje potrzebującym.

Sami w pracy zrzucamy się na pomoc pani z ciężko chorym synem i córką z padaczką, którym na jedzenie wychodzi 80 zł miesięcznie na osobę. Uważam, że przede wszystkim takie sytuacje trzeba wspierać.
@yoreciv: tez mam watpliwosci:(. Masa rodzic z jakas masakryczna liczba dzieci - to gdzie mieli rozum je plodzac?
I w sytuacji kiedy ledwo na bulke wystarcza to tablet czy komputer w oczekiwaniach...
Bardzo chetnie pomogę komus naprawdę potrzebującemu, a nie leniwym rodzicom bez rozumu.