Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Długo się zastanawiałem nad tym czy to napisać.Ale już dłużej nie mogę bić się z myślami.Zastanawiam się czy jestem po prostu debilem czy potrzebna mi jakaś specjalistyczna pomoc...
Wychowywałem się w dość biednej rodzinie,moja matka piła i ogólnie okres dzieciństwa wspominam jako przebywanie wśród matki alkoholiczki i jej znajomych od picia oraz jej kłótnie z ojcem. On swego czasu również pił. Zarówno z jego jak i matki strony nigdy nie czułem ciepła i miłości. Raczej takie wymuszone zainteresowanie wtedy kiedy wymagała tego sytuacja,coś w stylu pójścia na wywiadówkę,a później zrobienie awantury w domu. Bo nigdy do zbyt grzecznych dzieci nie należałem.
Wstydziłem się zawsze sytuacji w domu i nawet nigdy nie zaprosiłem żadnego kolegi do siebie.
Zawsze się czułem taki inny i żyłem jakby we własnym świecie. Zawsze miałem jakąś pasję do której uciekałem i chciałem być kimś.
Z czasem zacząłem mieć silne bóle z lewej strony tak jakby kucie w sercu. Strasznie wtedy dopadała mnie panika. Oczywiście lekarz po zrobieniu badań wytłumaczył mi,że to nerwobóle i nie powinienem się przejmować.
Okres szkoły średniej to w sumie ciągły melanż. Dwa razy wylądowałem w szpitalu naćpany jak świnia.
Mając 19 lat postanowiłem się wyprowadzić od rodziców. W sumie bez żadnego wsparcia i kasy z dnia na dzień wyjechałem do innego miasta i zostawiłem stare życie. Zrobiłem to dlatego bo wiedziałem,że zostając tu skończę jak alkoholik albo ćpun. A ja chciałem zarobić żeby móc realizować swoją pasję. Jednak życie szybko mnie zweryfikowało i pokazało,że to nie będzie jak na filmach i nie zostanę nagle sławny i bogaty.Doszla do tego w międzyczasie historia wielkiej miłości,która skończyła się tym,że przestałem wierzyć w to uczucie,które znałem tylko z filmów.
Pracowałem,uczyłem się zaocznie i mogło by się wydawać,że wszystko idzie w dobrą stronę. Tylko z czasem zacząłem się zamykać na wszystko. Zacząłem żyć w świecie wyobraźni. Zamiast uczyć sie,realizować pasje to ja w głowie i w swoim przekonaniu już byłem kimś i to kim tylko chciałem. Do tego znienawidziłem ludzi i zacząłem ich unikać. Olałem przez to szkołę bo bałem się,wstydziłem tam chodzić.
I z wiekiem to się nasilało. Aż doszło do takiego momentu w którym przestałem wychodzić z domu. Po prostu budzę się i nie chcę żyć. Nie dam rady wstać z łóżka. Pisałem smsy do szefa,że jestem chory,wymyślałem coraz to inne wymówki. W końcu nie poszedłem do pracy przez miesiąc. Cały ten czas przeleżałem w łóżku biorąc chwilówki przez internet by móc opłacić jedzenie,które zamawiałem. I tak sobie leżałem jak gówno stać fastfoody,nie myjąc się.Przez to narobiłem sobie długów i masę problemów. Ale czułem się taki bezsilny jeszcze trochę to pewnie zacząłbym robić pod siebie.
W końcu przyszedł jednak taki moment,w którym jako tako się ogarnąłem.Zaczalem chodzić do pracy,spłacałem długi i nawet zacząłem realizować pasje. Tylko zacząłem się czuć jakbym był upośledzony umysłowo. Nawet do końca nie wiem jak to opisać. Tak jakbym stracił kontakt z rzeczywistością i przestał rozróżniać co jest prawdą a co nie. Zacząłem jakby coraz bardziej uciekać do zmyślonego przez siebie świata. Codziennie jestem kimś innym. Idę sobie ulicą i czuję się jak np sławny piosenkarz. Idę patrzę na ludzi i widzę jak patrzą na mnie i mówią "to on z tego zespołu". Wyobrażam że mi zazdroszczą. Wizualizuje sobie sytuację. Myślę że jestem na koncercie i krzyczę do tłumu że zawdzięczam wszystko dla niej,że to ona pomogła mi się podnieść i ten utwór jest dla niej. I potrafię tak iść ulica i się rozpłakać z wzruszenia. Innym razem wyobrażam,że jestem sportowcem,aktorem albo jakimś nadczłowiekiem który ma kontrolę nad wszystkim. I zamiast żyć realnym życiem żyje w tym zmyślonym. Czasami czuję taka nienawiść do ludzi że idę ulicą patrzę i nam ochotę ich zabić. Często wtedy gdy mijam kogoś próbuje go sprowokować do tego żeby się z nim pobić albo po prostu samemu dostać w #!$%@?.
Czuję ta nienawiść do ludzi bo nic nie robią że swoim życiem ? A przecież mogli by jak ja wziąć los we własne ręce i zostać kimś bo przecież ha jestem kim chce. Wiem #!$%@? myślenie.
Do tego często miewałem napady duszności, nerwobóle,unikanie ludzi i miejsc w których są. Bywały sytuację że pójdę kompletnie na około,stracę kupę czasu tylko dlatego,że ktoś stoi na chodniku i wstydzę się przejść obok. Albo idę do marketu,widzę że jest dużo ludzi to nie wchodzę. Albo zakładam kaptur słuchawki i czuję się jakbym był niewidzialny.
Zdarzają mu się też takie urojenia,że nie wiem czy dana sytuacja miała miejsce czy to tylko moja wyobraźnia. Np wydaje mi się,że rozmawiałem z kims,zrobiłem mu przykrość,zdradziłem jakąś tajemnicę. I przestaje odzywać się do tej osoby bo boje się jej reakcji,a s drugiej strony zastanawiam się czy ta sytuacja w ogóle miała miejsce. I gdy spotkam taka osobę. Czuję dyskomfort mam wrażenie,że jest na mnie zła ale nie zapytam się o tą sytuację bo się boje ze weźmie mnie za debila. I przez to też czuje lek. Do tego mam problemy z racjonalnym myśleniem i odbieraniem tego kto co do mnie mówi. Ktoś np powie "fajnie Ci to wyszlo" to ha odbieram to jako ironię,kłamstwo i czuję gniew do tej osoby i zastanawiam się co tak naprawdę miał na myśli.
Często widzę wszędzie spisek. Czasami miewałem teorię że moje życie to jeden wielki eksperyment i wszyscy są w zmowie przeciwko mnie...Do tego nam paranoje. Potrafię skaleczyć się w palec i zaczynam myśleć,że dostały się tam jakieś bardzo rzadkie bakterie i zostało mi kilka minut zycia i zaczynam w myślach układać list pożegnalny do bliskich. Często gdy robię coś nowego do jedzenia i używam pierwszy raz jakiś składników. Potrafię sobie wyobrazić,że np połączenie banana z mięsem powoduje jakąś reakcje chemiczna,która wytwarza truciznę. I jen wtedy posiłek zaczynam się pocić mam duszności i myślę ,że umrę. Ostatni przykład to wigilia. Zjadłem kawałek ryby i pomyślałem,że zjadłem ość,która zaraz rozerwie mój żołądek. Zacząłem od razu czuć ciepło w brzuchu i lek,że to koniec... Czasami wchodząc do mieszkania potrafię zajrzeć w każdy kąt i sprawdzić czy nikogo nie ma. Często rozmawiam sam ze sobą i widzę gdzieś jakieś twarze i mówię,że to znaki od kogoś. Jest wiele rzeczy,których nie potrafię opisać ale są równie dziwne jak to co napisałem. Co do związków to zawsze spotykałem się w jednym celu i zawsze kogoś udawałem. Nigdy nie byłem sobą.
Teraz mam kogoś kogo kocham naprawdę i wszystko jej mówię i zna o mnie prawdę. Tylko ciągle myślę że mnie zdradza...albo że jest wysłannikiem lasek z którymi się spotykalem i to jest zemsta...i nagle wbije mi nóż w serce i mnie upokorzy.
Może to dla niektórych śmieszne,ale dla mnie nie jest. I naprawdę jeśli jest tutaj jakiś psycholog, psychiatra mógłby się wypowiedzieć coś doradzić ? Bo ja myślę że każdy tak na i ,że to chyba normalne i boję się,że jak pójdę do lekarza to mnie wyśmieje...
#depresja #psychologia #psychiatria #przegryw #zwiazki #logikaniebieskichpaskow

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 33
ŁadnyKat: Idź jak najszybciej do psychologa/psychiatry, te urojenia to być może to początki schizofrenii. Im wcześniej zaczniesz się leczyć, tym większa szansa na w miarę normalne zycie.
Rownolegle możesz tez pójść na spotkania DDA, są w każdym mieście i nic nie musisz mówić/opowiadać o sobie jeśli nie chcesz, ale poznasz historie osób, którym dzieciństwo a właściwie dysfunkcyjna rodzina zniszczyła psyche, dowiesz się jak sobie z tym radzić i uzyskasz wsparcie od
OP: Niestety to wszystko prawda. Do tego wszystkiego osoba,która kocham leczy się i też na spore problemy ze sobą. Czasami czuję jak mnie niszczy psychicznie, a z drugiej strony nikt nie dał mi tyle ciepła co ona. Od dwóch dni leżę i gapie się w sufit i nie wiem co ze sobą zrobic

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: kwasnydeszcz}