Wpis z mikrobloga

Dobrze, że nie trzeba mówić tego, co się myśli.
Byliśmy w sklepie i naszła mnie zajebista ochota na paprykarz. Średnio dwa razy w roku tak mam. Ale żeby nie wyjść na gbura, pytam różowego czy chce, no ale ona że nie i że nie ma ochoty. Wstaję po sylwestrze, ślina się zbiera na samą myśl o soczystym paprykarzu i już w drodze do lodówki wyobrażam sobie jak zajebisty musi być i że będę się nim nacierał jak jak w jakiejś reklamie mydełka Dove. Skacowany otwieram lodówkę, patrzę, a tam paprykarza już nie ma. Pytam czy widziała go, a ona że nie ma, bo zjadła... Noszja3,14er&ole, ja wiem, że to tylko j&$any paprykarz, ale skoro nie miałaś ochoty, to po wuja go jadłaś?!
Rozczarowanie wyrażone słowami w moich myślach zepchnęło ją w otchłań piekła ()
  • 2