Wpis z mikrobloga

Znajoma mi ostatnio opowiadała, że jechała sobie rowerem, jak jeszcze było ciepło.
Jedzie, jedzie, nagle dostała czymś centralnie w oko... Szok, niedowierzanie i milion pytań bez odpowiedzi, drapie, wtf... Dojechała na jednym oku do domu, jakiś mini patyczek, wacik, lustro i patrzy o co kaman.
Coś się wbiło w oko, dotyka to ale to coś nie chce wyleźć (,)
No to szpital pozostaje, jakiś SOR okulistyczny jej się trafił całkiem niedaleko czy coś, nie pamiętam.
Sporo ludzi czeka, z podbitymi oczami, jakimiś innymi uszkodzeniami oczu itp... W końcu jej kolej.
- Co pani dolega?
- Coś mi się wbiło w oko, podczas jazdy na rowerze.
- Niemożliwe, pani pokaże, pewnie jakiś opiłek, piasek itp...
- Myślę, że to mógł być jakiś owad.
- E, gdzie tam, owad, owady nie wbijają się w oczy...
Poszli, sprawdzili, faktycznie, coś jest wbite w oko. Ani młodsza pani ani starsza pani nie wiedziała co to może być. Poszli do innego pomieszczenia, zrobili zdjęcie w jakimś astronomicznym powiększeniu.
Co się okazało? Owad... A dokładniej ( co mnie rozwaliło jak kumpela to wypowiedziała):
Chitynowy pancerzyk z owadziej nóżki xD
Wyciągneli. Wszystko ok. Nic się nie stało.
The End.
#truestory #coolstory #999
Pobierz
źródło: comment_XXf7Mdy4HFkJQ9wHRc0CSJvdXGv4mSAx.jpg
  • 7
@Miedziany_Brodacz: Mnie wyciągali coś*, na znieczuleniu w formie kropli które lekarka zakropliła i w kilka minut zaczęły działać, zeskrobywała jakimś narzędziem na żywca, ale nic nie bolało. Widziałem tylko jak wyciera tym narzędziem o gazę. Kilka razy przejechała, w końcu stwierdziła że jest "czysto", a ja zadowolony że nic nie bolało. A cały dzień czułem że coś tam mam, oko łzawiło, łzy do nosa i zagilany byłem cały z tego powodu.