Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Trzese sie nawet teraz jak #!$%@? a w poniedzialek wracam do pracy po prawie 3 tygodniach przerwy. W piatek bylem z moja dziewczyna na popijawie ze znajomymi, piwo bylo wiadomo, nie mialem ochoty, a moja dziewczyna pije rzadziej niz ja ale cos ja popchnelo w piatek do tego zeby zaszalec. Przed impreza prosila mnie zebysmy szybciej wyszli bo ona musi w sobote do mamy jechac z samego rana, wiec mielismy byc o 22 max w domu. Spoko, 21:45 i mowie ze czas sie zbierac. Ona do mnie mowi ze jeszcze nie, ze ona chce zostac bo jest fajnie. Po chwili mowi zebym pojechal sobie sam ona wroci taxowka albo ktoras z kolezanek ja podwiezie. Poszedlem do domu bez niej, ale dalem znac mojej przyjacielowi za ktorego moglbym reke uciac zeby dal mi cynka jakby zaczela cos swirowac bo jej za bardzo nie poznaje, zreszta podobnie jak on przez co byl lekko zdziwiony - znajomy z technikum i ze studiow, pozniej jeszcze przez 2 lata pracowalismy razem w tym samym korpo, czlowiek raczej godny zaufania i napewno klody pod nogi by mi nie podsunal nigdy. No to jestem w domu, okolo 22. siedze troche obsrany, spac mi sie nie chce, okolo 23:00 dostaje wiadomosc od kumpla ze moja dziewczyna gdzies zniknela, widzial ja jak gada z jednym kumplem przy stoliku przez dluzszy czas, poszedl do wc, wraca, a ich nie ma, a gdy zapytal sie jednej z jej kolezanek gdzie poszli to powiedziala mu "nie wiem, gdzies poszla a co cie to"

#!$%@? #!$%@?, podejrzewalem ze mogla zostac zbajerowana. Nie takie rzeczy spotykaly mnie w przeszlosci - nie spodziewalem sie ze ona moze byc do tego sklonna. Kumpel jeszcze do mnie po 20 minutach dzwoni idac do domu i pyta sie czy wrocila moja juz do domu, na co ja ze nie.Chwile jeszcze gadamy, on mi tam o szczegolach zaczyna gadac i tak spedzilismy na sluchawce parenascie minut. Poszedlem spac, a przynajmniej sprobowac. Mogla byc godzina 2-3 na zegarku az w koncu slysze ze ktos dobija sie do mieszkania, to byla ona. Troche pijana, ale na tyle trzezwa aby mogla trafic do domu, nie widzialem zeby ktos ja odprowadzal.

Pytalem sie czemu tak dlugo jej nie bylo ale ciezko bylo z nia rozmawiac w takim stanie, poszla do sypialni, zdjela kurtke i padlac spac. Poszedlem spac, ale spalem jedynie do 6 wiec wstalem i sobie pogralem bo sobota wolna, co mozna robic z samego rana ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Kusiło mnie żeby wziąć jej telefon i sprawdzic wiadomosci, ale tego nie zrobilem. Postawilem sprawę jasno, więc gdy wstała z łóżka wzialem ja na "dywanik" i pytam sie grzecznie gdzie byla na co ona ze siedziala z kolezankami w barze do pozna a potem chodzili po miescie z nudow. Pytam sie kto tam byl. Mowila ze troche bylo, ale nie wie do konca kto. Skłamała. Pokazałem jej smsy przyjaciela, oraz nagranie z naszej rozmowy (bo wszystkie rozmowy nagrywam, kumpel wyrazil zgode bo w sumie tylko o niej gadalismy) na co po chwili jej mina zbladla, mowi ze w sumie to juz nie pamieta, zapedzila sie w kozi róg. Ja jedynie dodalem ze ja wszystko i tak wiem i ze nie musi mi nic wiecej mowic. Poszedlem do pokoju, wzialem torby i kazałem sie jej pakowac bo takiego oszukiwania i ukrywania przede mna prawdy to ja nie toleruje. Juz raz kiedys mnie tak ktos wykiwal i drugiej szansy dawac juz nigdy nie bede. Zaczela sie smiac, ale po chwili uswiadomila sobie ze mowie na powaznie. Rzucila kilkoma obelgami, by po pewnej chwili zaczyna plakac. Mowi ze chyba popenila tej nocy blad, nie wiedziala co w nia wstapilo przyznajac mi racje. Dodala ze byla u Marcina no i tam cos zaszło - nie wiem do konca o jakiegos Marcina chodzilo. Jeszcze zaczela mnie przepraszać, ze to nie tak mialo byc i że ona przesadziła przez alkohol. Ze tego wiecej nie powtorzy. Byla cholernie zmeczona i to na kacu, wiec dzwonie do jej matki zeby po nia przyjechala samochodem bo bedzie musiala bagaze wziac. Szkoda, bo z jej matka bylem bardzo po kolezensku, prawie jak dobrzy znajomi, zaczela sie mnie pytac co sie stalo ale uznalem ze nie bede tego poruszal przez sluchawke. Siedzialem tak z moja juz byla w pokoju i czekalismy w ciszy az przyjedzie jej matka, prawie 50 minut. Gdybym nie pomogl sie jej pakowac to robilaby to sama do nocy. Moja cos tam jeszcze do mnie gadala przez płacz, odwalała jakieś piruety mowiac ze to byl jedyny raz obiecujac ze nigdy nei zamieni z nim slowa - i pomyslec ze nie majac na nic dowod po prostu tak latwo sie do tego przyznała.

Matka przyjezdza, widzi ze jej corka zaplakana. Do mnie z takim wzrokiem pytajacym o co chodzi w stylu "wtf?" Moja jeszcze do mnie przybiega, obejmuje mnie i znowu cos tam gada i przeprasza. Matka zaprowadzila ja do samochodu i wrocila po ostatnią torbe. Dopiero wtedy odwazylem sie troche powiedziec o tym co sie stalo, ze byla w piatek impreza, wrocila pozno i że "mozesz sie Aga domyslec co moglo sie stac, bedzie lepiej jesli corka sama Ci powie". Była troche zniesmaczona, objelismy na pozegnanie i powiedziala ze jeszcze do mnie zadzwoni pogadac.

Dzisiaj mialem po poludniu rozmowę z jej matką, dosyć przyjemną. Przyznała się jej do tego co zrobila i z kim, wiec ogolnie wszystko dobrze pamiętała. Wymienilismy tym sposobem kilka słów. Slychac bylo w sluchawce ogromny zal, smutek ... i chyba tez plakala ... mowiac mi ze szkoda ze tak sie stalo bo bardzo mnie polubila i miala ogromna nadzieje ze cos z tego wyjdzie Jeszcze powiedziala cos w stylu "moze bylbys w stanie to przesmylec? kazdy popelnia bledy" ... by po chwili uslyszec "pewnie i tak tego nie zrobisz". Matka która staje przeciwko swojej corce tym samym wspierając mnie. Dodała mi kilka milych slow na pozegnanie.

A od bylej dzisiaj dostalem juz 5 smsow w stylu "chce porozmawiac" "prosze" "daj mi kilka minut na wytlumaczenie się"
Cóż, zwiazek ktory trwał 4 lata poszedł sie najwidczoniej #!$%@? (,)

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
  • 124
@AnonimoweMirkoWyznania:

najwidczoniej


#!$%@?, nawet mi nie mów, że masz jakiekolwiek wątpliwości.

Najbardziej mnie #!$%@? logika zdradzających, a raczej jej brak. Jestem w stanie zrozumieć, że każdy popełnia błędy, ale nie potrafię pojąć, że ktoś nie bierze pod uwagę konsekwencji. Jeżeli kiedykolwiek bym skoczył w bok, to raczej miałbym świadomość tego, że w razie przypału to oznacza koniec. Mnie samego nie przekonałyby żadne prośby, błagania czy tłumaczenia. Nie obchodziłoby mnie, że to