Wpis z mikrobloga

Chciałem opowiedzieć historię mało znaną, epizod rewloucji francuskiej, będący jej momentem przełomowym oraz momentem upadku monarchii francuskiej. Jest to historia żołnierskiej wierności, honoru oraz odwagi, którym wyraz dali Szwajcarzy - a dokładniej szwajcarska gwardia królewska.

Gwardia Szwajcarska przed dwa stulecia stanowiła ozdobę francuskiej armii. Panowało tam istne braterstwo broni - żołnierze rekrutowani byli przez oficerów na ich własnych ziemiach. Regimenty były niemal wielkimi rodzinami. Zacierały się w nich różnicę między katolikami i protestantami, wszystkich łączy jedna religia - wiara w francuski tron. Podejrzewa się, że to któryś ze Szwajcarów pozostawił na murze Wersalu napis "Jestem zakochany w moim królu".

W okresie początkowym trwania rewolucji co raz to nowe oddziały wojskowe odwracają się od ówczesnego króla - Ludwika XVI - by przejść na stronę buntowników. Jeden z francuskich oficerów pisze: "...sam pan możesz ocenić jak trudna jest sytuacja zamku pośród tej zawieruchy. Jedyna nadzieja w regimencie gwardii szwajcarskiej."

Nad królewską rezydencją w sierpniu 1792 r. zbierają się coraz ciemniejsze chmury. Wokół pałacu w Tuiliers z dnia na dzień gromadzi się co raz większy tłum, komitet powstańczy rozdaje 80 tys. nabojów, a 47 z 48 sekcji głosuje już za usunięciem z tronu króla. Gwardziści czują na co się zanosi - młodzi oficerowie przerywają urlopy, bataliony z innych francuskich miast docierają do Paryża, a Szwajcarzy służący w innych jednostkach proszą o przyjęcie ich do regimentu: "Wczoraj postanowiliśmy jednogłośnie, że jeśli królowi stanie się krzywda, a u stóp królewskich schodów nie spocznie przynajmniej 600 czerwonych kaftanów (czyli tych gwardyjskich), to będzie to dla nas plama na honorze". Obecni w Tuiliers żołnierze zaczynają sposobić się do obrony, powstają barykady. Przybywa jeszcze garstka francuskich szlachiców i gwardia narodowa w liczbie 2 tys., ale ci drudzy ostatecznie przechodzą na stronę przeciwnika.

"Stali tak w szeregach, niczym mur, trwając w żołnierskim milczeniu, kontrastującym z nieustannym rozgardiaszem w szeregach gwardii cywilnej" - tak dni przed 10 sierpnia 1792 r. wspomina pokojówka królowej. Tymczasem za płotami królewskich posiadłości podciągnięto nawet armaty. Dowódca obrony, markiz de Mandat, zostaje pod byle pretekstem wezwany do urzędu miasta, gdzie na oczach jego syna rewolucjoniści masakrują go i wrzucają do Sekwany.

10 sierpnia w Paryżu rozbrzmiały wszystkie dzwony. Wokół Tuiliers zebrał się już liczący 30 tys. tłum uzbrojony we wszelkiego rodzaju broń białą - kosy, piki, widły i bagnety. Już w tym momencie za wyjątkiem szwajcarów i grupy szlachciców próżno było szukać w stolicy Francji żołnierzy wiernych królowi. Wszyscy przeszli na stronę rewolucji.

Król Ludwik XVI tamtego dnia plącze się po Tuiliers, niemalże ignoruje obecność stojących na warcie, bijących już w tym momencie w bojowe werble, Szwajcarów. Jego żona błaga by, wbrew namowom przeciwnika, nie poddawać się bez walki, choćby tylko po to, by ocalić honor monarchii. Władca pozostaje głuchy na te argumenty, dla niego liczy się tylko to, by nie doszło do rozlewu krwi. I tutaj objawia się jego słabość i niezdecydowanie, bo tyranii, z pewnością, jak się dziś próbuje i wówczas próbowano - nie można mu zarzucić. Eskortowany przez 100 gwardzistów, przebija się wraz z rodziną, przez rozwścieczony tłum, by schronić się u oprawcy, w siedzibie Zgromadzenia Narodowego. Na ten widok szlachta rezygnuje z obrony Tuiliers. Setka szwajcarów będąca eskortą zostaje aresztowana. W Tuiliers naprzeciw już 100 tysięcznego (wedle różnych szacunków) tłumu stoi 800 żołnierzy gwardii.

Dowództwo po śmierci de Mandata przejmuje najstarszy z żołnierzy - kapitan Durler. Ześrodkowuje on siły, tak by bronić samego pałacu. Około 9 rano pierwsi rewolucjoniści próbują przejść przez płot, a o 9.30 zdewastowana zostaje główna brama. Mimo, że pierwsze kilkadziesiąt osób wdarło się na teren pałacu, wciąż trzymają się na dystans przed szeregami gwardii - ich niewzruszone milczenie musi budzić ogromny respekt. Nagle, bez ostrzeżenia, do gwardzistów wypalają działa gwardii narodowej. Część szeregu zostaje skoszona przez kule. Nie pozostaje to bez odpowiedzi. Błyskawiczna salwa ze strony odzianych w szkarłatną czerwień żołnierzy oczyszcza cały dziedziniec, a kpt. Duller wykorzystuje sytuację i czyni wypad, który pozwala zdobyć 3 armaty. Tłum cofa się w strachu.

Ludwik XVI słysząc odgłosy bitwy posyła kuriera z rozkazem wycofania się do koszar. Goniec źle jednak odczytuje liścik i nakazuje szwajcarom udać się "na ratunek królowi do Zgromadzenia Narodowego". Część żołnierzy formuje się w kolumnę i pod ostrzałem toruje sobie trasę by ratować swojego władcę. Ci, którzy przeżyli mieli tam usłyszeć bardzo gorzkie dla nich słowa z ust samego Ludwika XVI - rozkaz złożenia broni. Kpt. Duller powraca z wieściami do Tuiliers i przekazuje królewski rozkaz żołnierzom. Niektórzy płaczą z gniewu i wściekłości lecz posłusznie zaprzestają walki i rzucają broń, która momentalnie zostaje rozkradziona przez rebeliantów.

Część szwajcarów próbuje przedostać się, już bezbronna, do koszar. Zostają jednak najpierw ostrzelani, a następnie zaatakowani przez konny oddział gwardii, zmusza ich do schronienia się w siedzibie Zgromadzenia Narodowego - z deszczu pod rynnę. Inna część próbuje przedostać się do ratusza gdzie tłum morduje każdego na miejscu, odziera z munduru, okalecza i wrzuca do grobu. Zastępca dowódcy zostaje zabity przez jakieś kobiety, które nabijają jego głowę na pikę. W płonącym od ognia artyleryjskiego pałacu broni się jednak jeszcze 450 gwardzistów. Gdy kończy im się amunicja jeden z nich ma krzyknąć "Nie warto żyć, gdy zginęło tylu dzielnych ludzi". Przez chwilę trwa jeszcze walka na bagnety, ale osaczeni przez tłum szwajcarzy nie wytrzymują długo. Gwardziści są patroszeni, wbijani na pal, a ich wnętrzności służą jako naszyjniki, niektórych wrzuca się do kuchennych kotłów z wrzącą wodą. Rzezi przygląda się Bonaparte: "Nawet eleganckie kobiety poczynają sobie bardzo nieprzyzwoicie z trupami Szwajcarów." - mają bowiem miejsce akty sadyzmu. Kilku żołnierzy znajduje schronienie u ambasador Wenecji, jeden chowa się w kominku, gdzie przez 18 godzin pozostaje nieznaleziony.

Rebelianci docierają również do gwardyjskiego szpitala zabijając w okrutny sposób chorych, niezdolnych do walki Szwajcarów. W całej stolicy trwa wielkie polowanie na Szwajcarów, nawet tych, którzy z wojskiem nie mają nic wspólnego. Zabija się nawet ludzi odzianych w czerwone stroje. Gwardziści obecni w siedzibie Zgromadzenia Narodowego, dzięki życzliwości kilku żołnierzy Gwardii Narodowej, dostają cywilne ubrania i błąkają się po stolicy. Większość przebywających w ukryciu, na skutek donosu, ginie w więzieniach: "Nie traćmy na przesłuchania, oni wszyscy są winni". Gdy żona jednego z żołnierzy dowiedziała się, w jak wyrafinowany sposób miał zginąć jej mąż, zaniemówiła już do końca życia.

Dnia 10 sierpnia zginęło 26 oficerów, 850 podoficerów i żołnierzy. W okresie restauracji monarchii odnaleziono na szczątki części żołnierzy i przeniesiono do katakumb.

Gdy w 1992 rodziny zmasakrowanych 10 sierpnia 1792 chciały zamówić mszę w Notre-Dame w intencji pomordowanych, odmówiono na skutek braku "skruchy" ze strony rządu francuskiego.

#gruparatowaniapoziomu #4konserwy #militaria #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne
krzychkrzych - Chciałem opowiedzieć historię mało znaną, epizod rewloucji francuskiej...

źródło: comment_fc3CJztErHDS3iagyK9pGdxbPGlwwiwZ.jpg

Pobierz
  • 23
@ciezka_rozkmina: A wiesz dlaczego tak to wyglądało? Ponieważ stan 3 był traktowany jak zwierze a w najlepszym wypadku mocno dyskryminowany przez kilkaset lat. Tak zbierała się złość i nienawiść aż w końcu gdy klasa rządząca z królem włącznie nie chciała nic zrobić (choć czasem zdarzali się księża/szlachta która chciała znieść podziały, lecz zostawali oni szybko zwalniani ze swoich stanowisk) ludność wybuchła straszliwą nienawiściom. Rozumiem że skoro potępiasz rewolucje to wolałbyś teraz
@ciezka_rozkmina: A co do budowania wartości to czy walka z okupantem też nie była pełna nienawiści, zabijania gestapowców czy kolaborantów polskich? Kiedy grupa x kieruję się względem grupy y brutalną dyskryminacją to reakcja grupy y może być tylko jedna. Tak było w trakcie rewolucji, okupacji niemieckiej, czasów krucjat, czy ogólnie w całej historii człowieka
@United: Nie wnikam w przyczyny. Nie odmawiam nikomu prawa do sprzeciwu wobec władzy. Co więcej, często sam zachęcam do obywatelskiego nieposłuszeństwa i nieprzestrzegania praw naruszających wolność jednostki.
Problem z Rewolucją Francuską mam jeden. O ile rozumiem, że lud mógł się zbuntować przeciwko władzy to nigdy nie zrozumiem tak daleko idącej dehumanizacji osób, które brały w niej udział. Podważone zostały wszelkie wartości, znieważone wszystko co święte a na miejscu tego usiłowano budować
@krzychkrzych: Oczywiście że byli ludzie za i przeciw rewolucji, a co do wyzyskiwania przez kościół to tutaj wszystko zależy za co uznamy pańszczyznę. Ale ogólnie mój komentarz odnosił się do tego jak wiele zawdzięczamy rewolucji, i tego że nie była ona czarno biała
@ciezka_rozkmina: Taka jest ludzka natura że nienawidzi. Podobne akty bestialstwa możemy wyliczać z historii w nieskończoność, ba nawet teraz dzieją się takie rzeczy w Afryce czy Syrii. I oczywiście brzydzę się taką nienawiścią. Ale teraz powinniśmy sobie zadać pytanie czy rewolucja to jedynie to bezsensowne mordowanie? Myślę że nie, rewolucja to przede wszystkim wyzwolenie stanu trzeciego który utrzymywał całe państwo a nie miał prawie żadnych praw. Jest ona podstawą do tego
@United Rozumiem Twój punkt widzenia. Poziom bestialstwa do którego zdolny jest człowiek widać chociażby na przykładzie wojen karteli narkotykowych w Ameryce Południowej. Nie zmienia to jednak mojego przekonania, że pomimo słusznych pobudek cel nie usprawiedliwienia środków. Te same efekty i zmiany - w każdym razie te pozytywne o których wspomniałeś - można było osiągnąć zachowując szacunek do ludzkiego życia, godność i honor.
Nie chce mi się bardziej rozpisywać ale do tej pory
@ciezka_rozkmina: nieprawidlowo myslisz o rewolucji jako o czymś wymyślonym, zaplanowanym. Jako o czymś nad czym mozna sie bylo zastanowić i zrobić bilans zyskow i strat. To bylo cos nieuniknionego, nawarstwiony zal, gniew i jad najnizszego stanu, zebrana niesprawiedliwość wielu pokoleń doprowadzona do wrzenia.
Rewolucja byla paskudna i chaotyczna... i nieunikniona
@djtartini1: przeczytałeś to co napisałem? To nie byla przemyslana rzecz, to był wybuch nienawiści. Bardzo malo ktora rewolucja daje dobry system, tylko power vacum ktory wypelnia autorytaryzm. Acz nadal niektorych systemow bez rewolucji sie nie obali
@Naxster Zdaje sobie sprawę z tego, że nikt nie spodziewał się, że sytuacja wydanie się spod kontroli. No ale nadal będąc ludźmi mamy wybór. Powinniśmy reprezentować sobie coś więcej niż oszalałych z nienawiści morderców zabijających bezbronne osoby lub zdradziecko mordujące swoich niedawnych sojuszników - jaka to sytuacja spotkała Szwajcarii, którym należy się cześć i pamięć za ich niezwykłe oddanie i honorową walkę do samego końca.
Ogólnie nie lubię rewolucji. Rewolucja to dużo