Wpis z mikrobloga

Moje podejrzenie o co poszło z tą masakrą ruskich najemników w Syrii miesiąc temu:

Zacznijmy od tego że w Rosji od czasów rewolucji październikowej 101 lat temu armia i bezpieka (niezależnie jak się ta druga nazywa) delikatnie rzecz ujmując nie przepadają za sobą. Niebezpodstawnie: raz to bezpieka trzebiła szeregi armii (jak w 1938), kiedy indziej to armia ucierała nosa bezpiece (jak podczas odsunięcia od władzy Berii i jego ludzi). Generalnie wojenki armijno-bezpieczniackie mają długą historię i ciągną się do dzisiaj, chodź obecnie częściej chodzi o środki z budżetu niż o wykrwawianie drugiej strony. Ale tu też zdarzają się wyjątki: podczas próby rekonstrukcji sił zbrojnych FR w zeszłej dekadzie FSB próbowało przejąć kontrolę nad specnazem podległym GRU, co nie do końca się udało.

Przewińmy jednak do naszych czasów: przed inwazją na Ukrainę istniało nieformalne status quo: jeśli chodzi o działania siłowe, to FSB działa na terenie Federacji, natomiast armia poza granicami kraju oraz na terenach objętych operacją terrorystyczną (czyli ogólnie rzecz ujmując wojna na Kaukazie oficjalnie zakończona w 2009r.). Wojna na Ukrainie powinna być więc domeną armii, ale jako że ta hybrydowa wojna nigdy nie była wypowiedziana, więc armia musiała działać w Donbasie razem z bezpieką. O tym, jak "przyjazna była to współpraca" świadczy fakt, że administracje obu "republik ludowych" poprzetykane są ludźmi armii i ludźmi bezpieki jak zwykle ze sobą konkurującymi (czego ostatnim głośnym przykładem było obalenie Płotnickiego). Nieformalny i hybrydowy charakter wojny wymusił na Rosjanach stworzenie oddziałów mieszanych, w których sprzęt specjalistyczny obsługiwany był przez kadrowych żołnierzy "na urlopach", natomiast piechotę zmechanizowaną tworzyła mieszanka localsów, byłch i czynnych żołnierzy, ochotników i zawodowych najemników. Szczególnie Ci ostatni posiadali mnóstwo zalet: wyszkolenie, wyposażenie, a w razie śmierci nie trzeba było się tłumaczyć narodowi. Zastosowanie najemników miało więc same zalety dla wszystkich oprócz armii: oficjalnie "guns for hire" nieoficjalnie absolutnie podległe FSB stanowiły coś, czego bezpieka nie miała od dawna, a zawsze potrzebowała: wyszkoloną i uzbrojoną siłę, którą można użyć za granicami kraju, a w razie fakapu hyc do krematorium i problem z głowy, bo w końcu to nie byli żołnierze armii FR (nawet kłamać nie trzeba ( ͡° ͜ʖ ͡°) ). Armii oczywiście się to nie podobało, bo skoro FSB ma oddziały posiadające więcej zalet niż regularne oddziały armijne, to przy "wojnach o budżet" armia stoi na gorszej pozycji. Przydałoby się więc, aby najemnicy FSB, delikatnie rzecz ujmując, przekichali jakąś operację i tym samym udowodnili, że też mają jakieś wady, których nie ma z kolei armia.

I tutaj próba zajęcia złóż gazowych pod Deir ez-Zor nadawała się do tego idealnie: nie działo się to z polecenia Putina (bo wątpię by on sam decydował o zajęcia jakiegoś poletka gdzieś w Syrii) więc nie uderzało bezpośrednio w jego prestiż, porażka operacji uderzała natomiast w oligarchów związanych z FSB, najemnicy jako "expendables" mogli zostać zmasakrowani przez amerykańców bez ryzyka rozpoczęcia 3 wojny światowej, przekroczenie rzeki odbywało się wbrew oficjalnym ustaleniom USA-Rosja. Armia rosyjska na radarach w czasie rzeczywistym widziała, jak bombowce strategiczne i bomby latające kierują się w miejsce walki co pokazuje, że nawet tak niewielkie liczebnie walki nie mogą się obyć bez rozpoznania elektronicznego, które posiada tylko armia. Nawet jeśli armia nie poinformowała amerykanów o planowanym ataku, to z pewnością nie poinformowała FSB o nadlatujących bombowcach.

Lokalny dowódca kurdyjski mówi, że oficer, który na początku ataku mówił, że w okolicy nie ma wojsk rosyjskich, mówił potem, że ten sam oficer rosyjski dzwonił potem i prosił o przerwanie ognia, aby mogli pozbierać rannych i zabitych. Wcale mnie to nie dziwi: wagnerowcy to amerykanów zadzwonić nie mogli, bo amerykanie maja ich w dupie, poza tym nie mają z nimi stałego połączenia. Tak samo Syryjczycy i FSB. W związku z tym FSB przez Wagnera mogło tylko grzecznie poprosić armię, aby Ci zadzwonili do amerykanów i poprosili o wstrzymanie ognia. Mogę sobie tylko wyobrazić, z jaką przyjemnością armia wyświadczała tą "przysługę" znienawidzonej bezpiece. Podejrzewam, że wagnerowcy do armii zadzwonili od razu jak gówno walnęło w wiatrak, ale armia "administracyjnie" przedłużała interwencję do 4 godzin, żeby po najemnikach pozostało tylko szkliwo i węgiel pośrodku pustyni.

I nawet nie jest ważne, czy rosyjskich najemników zginęło tam 3, czy 300. Wystarczyło pokazać na Kremlu, że taka porażka nie mogłaby mieć miejsca, gdyby interweniowała regularna armia rosyjska.

To jest moja interpretacja wydarzeń z początku lutego. Jestem otwarty na inne teorie, do których dzielenia się zachęcam w komentarzu. Tak samo, jeżeli widzicie jakieś błędy logiczne w moim wywodzie.

#rosja #syria #armia #wojsko #najemnicy #ukraina #putin #usa
  • 11
Zacznijmy od tego że w Rosji od czasów rewolucji październikowej 101 lat temu armia i bezpieka (niezależnie jak się ta druga nazywa) delikatnie rzecz ujmując nie przepadają za sobą


@Tranq: a bo to tylko w Rosji ( ͡º ͜ʖ͡º) w USA każdy rodzaj wojsk ma swoją własną bezpiekę + jest CIA, NSA i jeszcze inne, mniejsze służby, tam to się podgryzać potrafią, choć może nie tak