Wpis z mikrobloga

Okej, stwierdziłem, że przekażę to tutejszej społeczności w ten sposób, zamiast korzystać z Anonimowych, bardzo niewygodnej dla mnie formy. Ale do rzeczy.

tl;dr: #!$%@? akcja w pracy, seks, zdrada, #!$%@? koleżanka, niezwykłe zakończenie

Jestem... gejem? Sam nie wiem, chyba łatwiej opisać mi swoją orientację seksualną jako "bi", lecz nie jest to clou historii, którą mam zamiar się z wami podzielić.

Zacznijmy od tego, jak wyglądam - na zewnątrz jak i "w środku": nadwaga, zakola, niedużych rozmiarów "sprzęt", uzależnienie od masturbacji... Sumując: #przegryw a ten post to trochę (bardzo) #stulejacontent. Pracuję w niedużej firmie informatycznej w mieście ponad 100k mieszkańców jako, hm... Bardzo "mobilny" IT - wypełniam obowiązki administratora, IT, programisty, dużo roboty, ale daję radę. Chyba. W każdym razie, to nie praca jest moim problemem... A może praca? Sami oceńcie:

Podobają mi się w życiu dwie osoby: mój szef... I jego żona. Wiem, to absurdalne i nieracjonalne, ale nie potrafię przed tym uciec. Nie pamiętam już nocy, podczas której nie miałbym fantazji trójkąta ja i oni. W pracy zawsze jest mało osób, czasami tylko ja i 1-2 osoby, a biuro jest sporych rozmiarów, dodatkowo wszędzie stoją wysokie regały, więc mimo że jest to open space, to bardziej przypomina podział na boksy, co bardzo mnie cieszy, ponieważ znacznie ułatwia mi to poddawanie się mojemu największemu uzależnieniu - masturbacji.

Walę konia kilka-kilanaście razy dziennie. Rekord to 16. W domu, w pracy, w toalecie w galerii handlowej, w parku pod gazetą do kondoma, w samochodzie podczas jazdy (automat) i wielu innych, nietypowych miejscach. No i pewnej feralnej nocy, gdy kończyłem swoją zmianę w firmie, byłem tylko ja, mój komputer i mój szef. Korzystając z okazji (nie kręcił się blisko mnie) wszedłem na chwilę na Facebooka i zaraz wiedziałem, że będę musiał spuścić z wora. Jego żona dodała nowe zdjęcie i to #!$%@? z basenu, w bikini, czaicie? W bikini #!$%@?. Nie minęła chwilą, jak zacząłem targać marynarza szybciej niż #!$%@?ć frytki z KFC. Kosmos. I wtedy wszystko stało się w jednej sekundzie. Siedząc i trzepiąc kapucyna nagle poczułem, że coś ociera się o moją nogę schowaną pod biurkiem. Tak się zlękłem, że z knagą w ręku odskoczyłem zesrany ze strachu do tyłu.

To była moja koleżanka z pracy, która miała pod koniec zmiany przynieść kanapki. Tuż za biurkiem stał mój szef, który patrzył mi głęboko w oczy. JA #!$%@?Ę. Co za wstyd.

Szybko zacząłem zapinać rozporek, gdy #!$%@? kumpela "skomentowała" rozmiar tego, co chowa, a zaraz potem kazała mi przestać. Zdezorientowany puściłem alfreda, który zaraz sflaczał. Blondyna zaraz do mnie doskoczyła i opuściła moje spodnie jeszcze niżej. Poczułem od niej potężny smród alkoholu.

A potem złapała za moje krocze dwa razy mocniej niż sam potrafię. SERIO. To był pierwszy raz, gdy ktokolwiek mnie tam dotknął poza przystojnym lekarzem z komisji wojskowej. Zaczęła mnie ciągnąć za voldemorta i prowadzić w stronę szefa, byłem sparaliżowany jak #!$%@?. No nie mój, ale ogólnie. A co się potem stało... Stałem po środku jak posąg, z opuszczonymi gaciami, dzyndzlem na wierzchu, rozwartym ryjem patrząc na to, co to #!$%@? zaczyna robić. Będąc już przez nią zachęconym do dalszego działania widziałem, jak zaczyna się dobierać do szefa, rozpinając mu koszulę, liżąc skórę na torsie... #!$%@?łem się. To wszystko działo się tak szybko. Poczułem zazdrość i wściekłość - o to, że koleżanka woli szefa oraz o to, że ten gnój zdradza swoją szmulę. Zaczęła mu jeszcze szeptać na ucho. #!$%@?. #!$%@? sięgnęło zenitu. Nie zastanawiałem się nad tym co robię.

Chwyciłem za drukarkę pewnej wschodniej firmy, wziąłem zamach i #!$%@?łem temu #!$%@? głuchą lepę za ucho. Upadła z takim łoskotem, że już wtedy byłem pewien, że teraz to może zostać co najwyżej znanym astrofizykiem. Hormony buzowały, karakan stał napięty jak plandeka od żuka, a szef patrzył na mnie z niedowierzaniem. Nie myślałem o tym co robię, co mówię: kazałem mu mnie zerżnąć w dupsko. To co się potem zaczęło dziać... Wiedziałem, że z tej sytuacji mogą być dwa wyjścia: za 5 minut będę siedział w radiowozie albo w autobusie do domu z wypowiedzeniem w ręku, ale nie dbałem o to i chwała bogu. Bo los rzucił do mnie trzecie rozwiązanie, o którym nie śmiałem nawet śnić. Po kilku minutach leżałem na biurku brzuchem w dół, a karaluch mojego szefa dokładnie penetrował moje jelito grube. Nie jestem wam w stanie opisa ekstazy, która mną wtedy rządziła. Nie pamiętam już nawet jakie słowa wykrzykiwałem. Z amoku wyrwał mnie głos, który odezwał się nagle obok; jak się okazało należał do koleżanki, której wcześniej załadowałem prawnukiem Gutenberga w potylicę. Na szczęście nie była w stanie zepsuć mojego święta, ponieważ dziki i spragniony szef kazał jej natychmiast #!$%@?ć. Nie dała za wygraną. Nie minęła chwila, jak #!$%@? blondyna wypięła przede mną dupsko, w które nie omieszkałem napluć, a po chwili masturbowała się jakimś kawałkiem drewna na podłodze.

Finisz. Ale nie finisz historii. Poczułem, jak ciepła ciecz szefa wypełnia moje ujście dolne, jak jego bydlak wysuwa się ze mnie ubrudzony zdziebko brązową mazią. Nie brzydziło mnie to w tej chwili nic a nic. Rzuciłem się do ssania. Następnie szef powiedział, że byłem zajebisty. Wtedy poczułem, że to może miłość, a może sperma wpływająca do jelita cienkiego, nie wiem. W każdy razie wieczór skończył się na moim oblizywaniu palca nogi szefa, a przynajmniej skończył z mojej strony, ponieważ chwilę potem siedziałem na jego twarzy z kulami schowanymi pod jego językiem. #!$%@? blondyna zwymiotowała na jego nogi. Nic nie szkodzi. Nic a nic. Nie rezygnuję z pracy. Nie mogę się doczekać kolejnego dnia.

#seks #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #pracbaza #rozowepaski #niebieskiepaski
  • 4