Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Hej 27 lvl here, mam problem z urlopem w pracy, zaległego urlopu 40 dni i nie wiem co z nim zrobić. Pochodzę z mało zamożnej rodziny i nigdy na wakacje jako takie się u mnie nie jeździło w domu (tym bardziej zagraniczne wyjazdy), tylko w wakacje się pracowało. Ogólnie nawet podróże jako same w sobie mnie zbytnio nie interesują, jednak marzę, żeby pojechać w góry kiedyś z dziewczyną (której nie mam), dla mnie samemu pojechanie nie wydaje się być atrakcyjne, nie miałbym się tą radością z nikim podzielić. Dodatkowo boję się tych wyjazdów z innych względów - mam czasami stany depresyjne, raz pojechałem do stolicy na weekend do ciotki i jak zwiedzałem, to zacząłem rozmyślać o moim życiu i to mnie zaczęło dołować, nie mogłem sobie z tym całkowicie poradzić, uciec od tego (u siebie na stancji, w swojej przestrzeni, od zawsze w razie czego udawało mi się od tego jako tako uciekać, zająć czas).

Potem spróbowałem turystyki rowerowej - cały dzień pedałowania nie pozwala, na dołowanie się, tylko pedałuje się od górki do górki, od zakrętu do zakrętu, od wsi do wsi.... jednak i to nie jest lekarstwem na moje problemy, jest to w miarę wyczerpujące, jestem w stanie pedałować całodniowo 2-3 dni. Także logistycznie jest to trochę trudne, bo jak się jedzie rowerem sakwy + namiot to boję się zostawić to bez nadzoru i np. samemu pójść na zakupy do sklepu. Tu też marzę o dziewczynie, z którą mógłbym dzielić taką rowerową przygodę, chciałbym to móc dzielić z tak bliską osobą.

Do rodzinnego domu jak zajeżdżam to drugiego dnia mam już trochę dosyć, nie mam tam swojej przestrzeni/pokoju, tylko chodzę z kąta w kąt, jest to trudne po tym jak się wyprowadziło z domu, samemu się żyje. Ogólnie dobrze się czuję w normalnym tygodniu : pn-pt 8-16 w pracy dobrze się czuje, jest w miarę przyjazna atmosfera zawsze z kimś się porozmawia, chociaż zarobki nie są atrakcyjne, do tego po pracy chodzę na siłownie/wolontariat, więc wracam do domu po 19, zakupy,obiad, mirkowanie i o 23 kładę się spać... W weekendy przymulam w zasadzie przed komputerem lub idę na zakupy, dlatego nie lubię weekendów (wiem jak to brzmi, ale dla mnie takie właśnie są weekendy).

Wielu powie - wyjdź do ludzi zacznij biegać, znajdź przyjaciół/kolegów (w zasadzie nie mam kolegów/przyjaciół)..... jednak ja już swoje się nabiegałem i nic nie pomaga, wolę wyskoczyć gdzieś za miasto na kilka godzin rowerem. A wyjście do ludzi jest trochę problematyczne, w tym wieku każdy już ma dziewczynę/narzyczoną/żonę/dzieci i z nimi spędza czas . Powiecie znajdź #rozowypasek ,a ja powiem wam że szukałem - na portalach randkowych mam ten problem, że rozmawiam z dziewczyną, angażuję się, zaczynamy się spotykać, zapraszam na randki, jednak po 4 spotkaniach oczekuję od drugiej strony, że też mnie gdzieś zaprosi, zaangażuję się trochę w tą relację, da coś od siebie, napisze sama z siebie, jednak wtedy z drugiej strony jest cisza - jak sam nie zagadam i nie zaproszę na randkę, to nie mam co liczyć, że zrobi to druga osoba. Na wolontariacie zaś, o ile są tam same kobiety to jednak, są one już sporo starsze ode mnie (na oko już po 30, z mężami, dziećmi itp), więc raczej tam żony nie spotkam.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: akado
  • 4
WiedźmińskaMaciora: Hej, rozumiem twoje trudności. Sam jak w wieku 26lat nie miałem nawet dziewczyny to też szukałem na siłę i to było nawet gorsze. Później poznałem "swoją wielką miłość", która mocno mnie zraniła i ukojenie znalazłem w ramionach wirtualnej koleżanki, takiej od lat. Teraz jesteśmy już 9 lat w związku, 4 po ślubie i od ponad 3 lat mamy fantastyczną córeczkę. Teraz nie mam żadnych trudności by miło i zaczepnie zagadać