Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 13
Anony, mieszkam w pewnej małej wiosce we wschodniej Małopolsce, prawie że Podkarpacie. Wiocha jak wiocha, kilka tysięcy mieszkańców i wszyscy się znają. Połowa populacji jest ze sobą jakoś spokrewniona, więc jak chcesz się umawiać z jakąś laską, to musisz pierw drzewo genealogiczne przejrzeć, czy aby nie trochę prokurator i kazirodztwo.
Atrakcji mamy tutaj oczywiście co niemiara. Jest park zarośnięty haszczami, gdzie ponoć w zimie wilki nocują, jest pawilon handlowy („pawilon” #!$%@?, z mięsnym, spożywczym i lumpeksem), a w lecie otwierają nam kino. W ogóle super kino, #!$%@?. Przez dwa miesiące #!$%@?ą dwa te same filmy na zmianę i to takie nowości, że w 2015 roku leciał „Shrek Forever”.
Z kinem wiąże się też ciekawa historia. Otóż kilka lat temu okazało się, że do kina chodzą młode parki (tak z 13-14 lat), by kopulować. Oczywiście, jak to w takiej wiosce, gówniaki nie wiedziały nic o antykoncepcji, więc posypało się kilka ciąż. Babcie oczywiście wielki protest, hurr durr, że w kinie puszczają zbereźne filmy i młodzież przez to chce się ruchać. Od tamtej pory działa tutaj specjalny komitet cenzuralny, który decyduje jakie filmy mogą lecieć w kinie. Przy okazji, jedna z tych zaciążonych lasek urodziła murzyna. Było to o tyle zaskakujące, że wszyscy tutaj murzyna to widzieli co najwyżej w telewizornii. Laska dalej utrzymuje, że gówniaka zrobiła w kinie z białym Sebą. I tak zagadka czarnego dziecka pozostaje nierozwiązana.
Nie wspomniałem o naszej najbardziej zajebistej atrakcji, czyli corocznym konkursie kulinarnym. Pół wsi bierze w nim udział, robi się wielki festyn, a zwycięzca bierze dosłownie wszystko – kobiety przed nim klękają, ma zniżki w każdym sklepie i nawet staje się twarzą lokalnego zakładu mechanicznego i kasuje te 50 zł miesięcznie za udzielanie wizerunku. Nie myślcie sobie jednak, że ten konkurs jest jakimś #!$%@? Master Chefem, gdzie ci robią jakieś #!$%@? von hamberburger. Nie, tutaj wygrywa w sumie ten, który jest najmniej #!$%@?. W zeszłym roku triumfował facet, który zrobił OMLETA #!$%@? z KANDYZOWANYMI OWOCAMI I MLEKIEM KOKOSOWYM. Nikt nie wiedział co to są te kandytowane owoce czy mleko #!$%@?, więc w cuglach wygrał.
Zapomniałem oczywiście, że czasem organizatorzy są w stanie się szarpnąć i jako wodzireja ściągają jakąś znaną osobę. Kilka lat temu konkurs prowadziła Manola z „Big Brothera”. Gdy spróbowała jakiegoś konkursowego dania, to zbełtała się na kucharza i musieli mu dać nagrodę, bo im groził, że rozsypie szkło na jezdni przed domem wójta.
Dla mnie, przegrywa-anona piwnicznego, który marszczy swojego kutanga (10 cm jak dobry dzień) do pornosów, które buforuje pół dnia (internet jakieś 50 kb/s), ten konkurs był szansą na zmianę życia. Załadowałem stronę „Moje Wypieki”, wykorzystałem cały internet, by załadować jeden przepis i uznałem – to jest mój #!$%@? czas.
Gdy nadszedł dzień konkursu, cała wieś się hucznie zgromadziła, bo chodziła plota, że jakaś gruba ryba będzie prowadziła imprezę. Poleciały fanfary, trąbki w ruch i dym, a z niego wyszedł on – Ireneusz Bieleninik.
Laski po prostu ściągnęły szlamfyce (bo tutaj normalnych ubrań się nie nosi) i z trybun rzucały mu pod nogi. Ten słynny konferansjer ze „Strong Manów” i bohater licznych reklam płynu do mycia naczyń był na pewno obiektem westchnień milionów kobiet. Ta nienaganna biel zębów i czoło mogące przykryć Europę. Nawet mnie sie mokro w dupie zrobiło. Bieleninik wziął mikrofon, odchrząknął i krzyknął.
- #!$%@?!
Wszystkich zwaliło z nóg. Nikt nie wiedział o co chodzi, a Bieleninik tylko splunął pod siebie i znów krzyknął.
- ZACZYNAĆ JA #!$%@?Ę DO #!$%@?!
Niewiele myśląc, rzuciliśmy się do roboty. Ja oczywiście zacząłem robić mega danie, które miało rzucić wielkiego gwiazdora z nóg – naleśnika z serem i grzybami. Kątem oka widziałem jak Bieleninik stoi obok niepełnosprawnego 12-latka, któremu pozwolono wystartować w konkursie, bo ma za kilka miesięcy umrzeć. Konferansjer stał nad nim i mówił:
- No i co ty #!$%@? tymi rączkami zrobisz? Weź już zdechnij i nie marnuj jedzenia.
To mówiąc, wyszarpnął gówniakowi mąkę (gość chciał robić pączki czy coś) i wsypał sobie do spodni.
- Jak chcesz mąkę, to musisz ją wydostać jęzorem młody.
Usłyszałem tylko płacz i dźwięk upadającego mikrofonu. To Bieleninik zdzielił 12-latka po twarzy.
Czułem jak pot spływa po mnie, a słynny gwiazdor nadchodził. Nagle poczułem rękę na moim ramieniu.
- Co ty tu #!$%@? robisz?
- Na... naleśniki...
- NALEŚNIKI #!$%@??!
Bieleninik zawrzał. Zdzielił mnie w pysk i zaczął wrzeszczeć:
- W NADDNIESTRZU DAWALIŚMY MOŁDAWSKIM JEŃCOM GÓWNO ZAPIEKANE Z GWOŹDŹMI, KTÓRE BYŁO PEWNO LEPSZE OD TWOJEGO #!$%@? NALEŚNIKA!
Byłem bliski płaczu. Ze strachu puściłem solidnego bączura, z którego wyszedł chyba soczysty kleks. Bieleninik tylko pociągnął nosem i konspiracyjnie zapytał mnie.
- Czy ty się zesrałeś?
- Nie... nie wiem...
- #!$%@? UMYJ DUPĘ!
To krzycząc, ściągnął mi spodnie razem z gaciami, a przypomnę, że cała wieś to oglądała. Dał mi taką długą szczotkę do mycia na takim elastycznym drucie.
- MYJ #!$%@?!
Zacząłem delikatnie szorować swojego rowa, ale to tylko Bieleninika #!$%@?ło jeszcze bardziej.
- TO JEST #!$%@? MYCIE?! JA CI POKAŻĘ JAK SIĘ MYŁO DUPĘ W MOŁDAWSKIEJ SR!
Bieleninik wyrwał mi szczotkę. Zza pazuchy wyciągnął płyn do mycia naczyń Fairy, który reklamował, hojnie oblał szczotę i całą mi wsadził w dupę. Konferansjer znów rozpoczął swój jazgot, tym razem kierując okrzyki do publiczności.
- LICZBA KOBIET, KTÓRE WYBIERAJĄ FAIRY SYSTEMATYCZNIE ROŚNIE. SPRAWDŹMY DLACZEGO.
Wyciągnął szczotkę z mojego odbytu, a przypomnę, że była ona dość długa, a mieszanina gówna i płynu do mycia naczyń ściekała po niej. Bieleninik zaczął nią wymachiwać jak jakąś #!$%@? chrzcielnicą i oblewał moim gównem wszystkich dookoła.
- UMYJCIE DUPY!
A publika, pod wrażeniem wezwania konferansjera odkrzyknęła: UMYJEMY!
Gdy Bieleninik to usłyszał, odłożył wszystko, klepnął mnie w ramię, powiedział „ty #!$%@?” i wyszedł. Konkurs nie został rozstrzygnięty.
Od tamtej pory cała moja wieś regularnie myje dupy. Jesteśmy chyba jedyną miejscowością na całym świecie, gdzie liczebność mieszkańców wynosi <10 tys., a mimo to mamy klinikę WYBIELANIA ODBYTU.
Ja sam stałem się wiejskim symbolem i w sumie wszyscy czczą mnie jakbym wygrał ten konkurs. Także czuje dobrze człowiek.
Jedyne co mnie zaniepokoiło, to gdy czytając jakieś książki historyczne znalazłem info o sierżancie Iryniju Ferrynience, pseudonim „Czyściciel” lub „Chemik”, który walczył o niepodległość Naddniestrza. Ale to już opowieść na inny dzień.

#pasta
  • 2