Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #rozowepaski #niebieskiepaski #podrywajzwykopem #tfwnogf #zwiazki

Wczoraj spotkałem moją dawną "miłość". Sprzed lat. Dokładnie sprzed 8-9 lat. Obecnie mam lat 31 i jestem "starym kawalerem" czy tam "singlem", ona lat 30 i...

Ale może zacznijmy od początku. Rok 2009/10. Byłem nieśmiały, trochę niedoświadczony w kontaktach z kobietami. Ona młodsza o rok, ale gwiazda wszędzie gdzie się pojawiała, w pozytywnym znaczeniu tego słowa, mnóstwo przyjaciół, piękna, naprawdę piękna 10/10, idealna figura, wszędzie podrywana przez facetów. No cóż, nie trudno było się zakochać. Jak tylko mogłem zbliżałem się do niej, jak typowy #przegryw - pomagałem jej itp, co sprawiło że zostałem jej "super przyjacielem". Ja oczywiście szczęśliwy że mogłem z nią spędzać czas, mimo że nic między nami nie było, a ona ciągle byla podrywana przez typowych samców alfa. Ale jak wolala ze mną jechać na kolacje, niż z którymś z nich się umówić, to byłem zadowolony. Szczegół, że nie widziałem, że praktycznie nasze relacje wyglądały tak, że ona czegoś ciągle potrzebuje, a ja jej w tym pomagam. Teraz, dzisiaj - oczywiście wiem że to było na moje własne życzenie - że jak kobieta zakochanego faceta traktuje tylko jak przyjaciela to tylko z jego winy - bo on tak jej pozwolil i tak ją nauczył. Ale wtedy tego nie wiedziałem. Mniejsza z tym, nie o to chodzi w tej historii. Idźmy dalej.

Jak mieliśmy te 22-24 lata, oboje pracowaliśmy, ona pracowała i zarabiała na siebie, nie były to super pieniądze ale zawodowo wszystko szło w dobrą stronę. Miała własne auto, jakieś tam kilkunastoletnie ale zawsze to własne, na paliwo i utrzymanie sama zarabiała. Ja rok starszy, również miałem podobną pracę za małe pieniądze ale również szanse na rozwój.

W pewnym momencie ona zaczęła urywać ze mną kontakt. Okazało się jak się domyślacie, że spotyka się z jakimś samcem alfa. Jako że mieliśmy wspólnych znajomych, to szybko się dowiedziałem z którym. Młody, świetnie wyglądający, bezrobotny (całe dnie wolne), bogaty (od rodziców), jeżdzący super autami które chętnie jej pożyczał i posiadający super apartament. Mniejsza z tym.

Nasz kontakt oczywiście się urwał. Ale skoro mieliśmy wspólnych znajomych to wiedziałem co u niej. Otóż - jak tylko się z nim związała, wręcz natychmiastowo się do niego wprowadziła, do jego luksusowego apartamentu, po paru tygodniach znajomości (ze mną 2-3 lata się "spotykała" jako przyjaciele i nic). I teraz uważajcie: natychmiastowo również zrezygnowała z pracy! Z pracy w której miała szanse na rozwój, a przede wszystkim na niezależność czyli własne pieniądze. Przestała pracować, bo miała za darmo mieszkanie, samochody, kasę. To nie wszystko: również natychmiastowo (chyba po 2-3 miesiącach bycia z nim) zaszła w ciążę. Niby wpadka, ale wspólni znajomi wtedy wiedzieli że to celowe złapanie go na dziecko.

Minęło parę lat. Gdzieś tam przez te lata oczywiście żyjąc w tym samym mieście się parę razy minęliśmy i powiedzieliśmy sobie "cześć". Wczoraj ją spotkałem akurat w kolejce w pewnym sklepie. Więc parę słów zamieniliśmy.

Opowiada co u niej:
"sprzedajemy właśnie nasze mieszkanie" (przecież pamiętam doskonale że ona się wprowadziła do niego, do jego mieszkania które jemu kupili jego rodzice)
"dorobiliśmy się własnego domu" (przecież ona rzuciła pracę jak tylko go poznała i tylko on "zarabiał" a raczej kombinował)
"do tej pory nie pracowałam bo wychowywałam nasze pierwsze dziecko, a teraz jestem w ciąży z drugim więc nie wracam do pracy"
"praktycznie jestem sama, bo on ciągle pracuje i ciągle go nie ma" (nie dziwne, bo musi ich utrzymać, a widocznie kasa od rodziców się skończyła i zaczęło dorosłe życie)

I pyta co u mnie. A co u mnie? Przez te lata rozwinąłem biznesy, zawodowo się rozwinąłem, moja firma super działa, nie mogę narzekać na finanse i ogólnie życie. No i nadal jestem singlem.

Ona na to:
"oj to szkoda że Ci w życiu nie wyszło, trzymam kciuki żeby w końcu Ci coś wyszło"
Miała na myśli to, że ona tyle osiągnęła w sensie dzieci i mąż który wszystko jej zapewnia, a ja nie mam żony i dziecka dlatego nic nie osiągnąłem.
No cóż. Jestem szczęśliwy że te parę lat temu mi z nią nie wyszło, że mnie nie chciała. Nie chciałbym mieć takiej kobiety która mnie łapie na dziecko, natychmiastowo rzuca pracę i przez kolejne lata nie zamierza do pracy wracać, mimo że wcześniej potrafiła sama się utrzymywać, zarabiać na siebie i mieć szanse na rozwój zawodowy.
A przez te lata bycia "singlem" tak naprawdę byłem w kilku związkach i wiele się o kobietach nauczyłem, więc pod tym względem nie mam już problemów i aktualnie tylko z wyboru jestem jeszcze singlem.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: kwasnydeszcz
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy studenckie - bogata oferta przez cały rok
  • 45
Jestem szczęśliwy że te parę lat temu mi z nią nie wyszło, że mnie nie chciała. Nie chciałbym mieć takiej kobiety która mnie łapie na dziecko, natychmiastowo rzuca pracę i przez kolejne lata nie zamierza do pracy wracać, mimo że wcześniej potrafiła sama się utrzymywać, zarabiać na siebie i mieć szanse na rozwój zawodowy.


@AnonimoweMirkoWyznania: a ja uważam, że jesteś żałosny w swoim postrzeganiu sytuacji, ale oczywiście typowe myślenie wykopka z
@kwasnydeszcz:

stworzenie szczęśliwej rodziny, której niczego nie brakuje i w której matka może się poświęcić wychowaniu dzieci. to żaden sukces?


To jest akurat coś normalnego albo coś co powinno mieć miejsce.
Ale że ludzie polegają w tym temacie, to osiągnięcie stanu jaki opisałaś nagle magicznie stał się "sukcesem".
@AnonimoweMirkoWyznania: ale kwiik zranionego odynca.
Niby nic, niby nie tego, ale z postow na fb i od wspolnych znanomych wiesz o pannie tyle, zeby 3/4 wpisu jej poswiecic.

Tak serio w jakim celu to napisales?
Zeby zjechac te dziewczyne, zeby siebie postawic szczebel wyzej, czy moze zeby uzyskac poklask wsrod wykopkow "hurr durr szmata na dziecko chlopa zlapala, zero pasji tylko w domu siedzi, patrzcie jaka karyna".
Czyz nie?
skoro oni mogą sobie pozwolić na to, żeby nie pracowała i zajmowała się dziećmi i żadnej stronie to nie przeszkadza


@kwasnydeszcz: ale skąd wiesz, czy nie przeszkadza?
ona sama narzekała, że męża w ogóle nie ma w domu
do tego nie znasz opinii jej męża o tej sytuacji, czy jemu też odpowiada, że on całe dnie w pracy a ona całe dnie w domu

trochę ostrożniej z takimi wnioskami z dupy
@AnonimoweMirkoWyznania: ja tutaj widze ból dupy OPa bo różowa wolała wziąć ogarniętego samca alfa z zasobami pozwalającymi na założenie rodziny zamiast przegrywa stulejarza, który ledwo cokolwiek zarabiał. No cóż za niesprawiedliwość xD. #!$%@? mnie to wypokowe myślenie, że kobiety powinny wiązać się z biedakami-przegrywami co ledwo im starcza od 10 do 15 i jeszcze urodzić dzieci i nakarmić je "miłością".