Wpis z mikrobloga

#truestory #madki #rzeszow no i bankowo #gownowpis

tldr;


We czwartek byliśmy z ziomeczkami w Rzeszowie, fajny tam mają rynek, ogólnie polecam. Mieliśmy trochę czasu więc udaliśmy się do piwnic pod rynkiem, poobczajaliśmy przewodniki i zdecydowaliśmy się na około 50 minut zwiedzania z przewodnikiem właśnie tuneli pod rynkiem który ma całkiem bogatą historię.

Jeden z przewodników akurat się pojawił, więc nie czekaliśmy pół godziny na kolejną grupę, tylko ruszyliśmy prosto w ciasne tunele. Nasza ekipa była kameralna, ale dosyć głośna. Nas czworo, jakaś parka, matka chyba z 3 dzieci. Niby nic nadzwyczajnego ale 3 dosyć aktywne córki lvl około 13, 10 z zespołem downa i najmłodsza jakieś pewnie 4-5 lat. Ogólnie pomijając chwilowe darcie czy tupanie było lajtowo i do przeżycia, ale starszy pan przewodnik czasem robił pauzy czekając na wyciszenie dzieciaków.

Mniej więcej w połowie najmłodsza zaczęła tupać i mówić MAME SIKU ale rodzicielka stwierdziła że musi wytrzymać bo nie ma tu wc. Jakiś czas później ta średnia podbiła stawkę szepcząc MAME KUPE, no ale też bez odzewu.
Staliśmy później w jednej z salek i obczajaliśmy narzędzia sprzed 100 lat gdy do naszych nosów zaczął dobijać się zapach którego nie powinno tam być. Dziesięcioletnia dziewczynka porozumiała się kolejno z młodszą a potem starszą siostrą i podeszła do mamy która zrobiła oczy jak pięć złoty.

Okazało się że krecik opuścił norę na pełnej. Mama przerwała przewodnikowi i spytała gdzie jest wc, pan przewodnik przeprosił nas i powiedział "tam prosto, schody, prawo, prawo, schody ...." ale zasadniczo sam tunel mimo że zawiły nie zawierał skrzyżowań itd, wystarczyło iść przed siebie.
Pani pokiwała głową i zniknęła za zakrętem z dzieciakami. Po chwili wróciła do nas najstarsza córka prosząc o chusteczki. Kumpele oddały jej tysiąc paczek mokrych, suchych, zapachowych chusteczek itd.
5 minut później opuściliśmy ekspozycję i za tym właśnie zakrętem stała w/w pani z półnagą i brudną dziewczynką i resztą paczki.

Resztę podziemi pokonaliśmy nieco szybciej z wiadomych względów. Pod koniec tunelu faktycznie było wc, nie wiem czemu koleżanka nie zdecydowała się z niego skorzystać. Po wyjściu na powierzchnię trzymając córki za ręce pospiesznie pomknęła w rzeszowskie uliczki, ale na łydce autorki dodatkowej atrakcji nadal znajdował się pokaźny czekoladowy dowód zbrodni, wyglądający jak tatuaż wykonany po pijaku. Eh.

Uwielbiam dzieci, ale niektórzy rodzice powinni przejść jakiś chociażby internetowy tutorial z podstaw opieki :(
  • 6