Wpis z mikrobloga

Śmierć w Oslo Plaza Hotel

W 1995 roku elegancka młoda kobieta zameldowała się pod fałszywym nazwiskiem w norweskim hotelu, a kilka dni później została znaleziona martwa w swoim pokoju hotelowym. Z pozoru wszystko wskazuje na samobójstwo, jednak im bardziej chce się potwierdzić tę tezę, tym mniej faktów się zgadza. Śmierć w Oslo Plaza Hotel do dziś pozostaje jedną z najsłynniejszych nierozwiązanych zagadek Norwegii.

Wszystko zaczęło się w sobotę 3 czerwca 1995 roku po godzinie 19:30, gdy recepcjonistka zorientowała się, że para Belgów zameldowanych jako Jennifer i Lois Fergate znacznie przekroczyła limit kredytowy. Po raz trzeci wysłała do ich pokoju na 28 piętrze komunikat, wyświetlający się na ekranie telewizora, o treści „Proszę, skontaktuj się z kasą”. Ktoś w pokoju natychmiast nacisnął OK na pilocie. Para spała już w hotelu trzy noce, a jeszcze nic nie wpłacili. Pokój nie był sprzątany od czwartku, ponieważ na drzwiach cały czas wisiała wywieszka „nie przeszkadzać”. Zaniepokojona recepcjonistka poprosiła ochroniarza, żeby sprawdził co się dzieje.

Ochroniarz wjechał windą na 28 piętro i o 19:50 zapukał do drzwi pokoju 2805. Nagle z pokoju doszedł huk jak przy postrzale. Przestraszony mężczyzna nie wiedział co ma zrobić. Bał się mordercy, który jest w środku i przez kilka minut kręcił się po korytarzu. W końcu zjechał windą do biura ochrony i poprosił swojego szefa, żeby zawiadomił policję. O 20:04 szef ochrony zapukał do drzwi pokoju 2805, ale nikt nie otworzył. Ponownie zapukał, ale wciąż nikt w środku nie zareagował. W końcu postanowił otworzyć drzwi swoją kartą i okazało się, że drzwi są podwójnie zablokowane, również od środka. Tylko karty ochrony mogą otworzyć takie zamknięcie, nikt z obsługi nie mógłby tego zrobić.

Po otworzeniu drzwi mężczyzna zobaczył martwą kobietę leżącą na łóżku z nienaturalnej pozycji. W pokoju było ciemno, a zasłony były zaciągnięte. Ochroniarz postanowił nie wchodzić, zamknął drzwi i czekał na przyjazd policji, która zjawiła się pół godziny później.

Kobieta miała ranę postrzałową w czole, a pistolet trzymała w prawej dłoni. Wszędzie było mnóstwo krwi, która przemoczyła materac i obryzgała ściany. Jednak dłoń kobiety była czysta. Telewizor był włączony, w pokoju panował porządek i było mało bagażu, okno było uchylone. Wszystko wskazywało na to, że kobieta w chwili śmierci była sama i popełniła samobójstwo. Kobiety jednak bardzo rzadko decydują się na odebranie sobie życia przy użyciu broni palnej (tylko 1,5% samobójczyń zdecydowało się na taką śmierć).

Policjanci przez całą noc prowadzili śledztwo i odkryli kilka anomalii. Etykiety z ubrań zostały usunięte, najprawdopodobniej, żeby utrudnić identyfikację zmarłej. Pozostały tylko te na marynarce i torbie podróżnej, których nie można było odciąć bez uszkadzania przedmiotu (marynarka i torba zostały wyprodukowane przez niemieckie domy mody). Nawet na butach wytarto nazwę producenta. Znaleziono różne części garderoby, m. in. halkę i spodenki od pidżamy, cztery staniki, parę szpilek, cztery kurtki, bluzkę i sweter. W pokoju nie było natomiast ani jednej spódnicy, pary spodni czy majtek na zmianę (samobójczyni miała na sobie rajstopy).

W pokoju nie znaleziono dokumentów kobiety ani pieniędzy mogących naprowadzić na kraj, z którego pochodziła. Jennifer wyglądała na bardzo zadbaną, ale w pokoju nie znaleziono kosmetyków ani nawet szczoteczki do zębów. Co ciekawe w chwili śmierci miała pomalowane oczy, a więc wcześniej musiała używać kosmetyków do makijażu. Gdzie się podziały? W pokoju (oprócz ubrań) znajdowały się tylko 34 naboje i prawie pustą butelkę męskich perfum.

Policja ustaliła, że kobieta oddała dwa strzały. Pierwszy, próbny, przebił poduszki i materac, zatrzymał się dopiero na betonowej podłodze. Prawdopodobnie użyła tłumika. Drugi strzał ją zabił. Numery seryjne pistoletu zostały usunięte kwasem, udało się ustalić jedynie, że został wyprodukowany w Belgii w 1990 albo 1991 roku. Kobieta przy zameldowaniu się twierdziła, że ma 21 lat, jednak sekcja zwłok wykazała, że miała 30 +/- 5 lat. W pokoju nie znaleziono, innych niż jej, odcisków palców.

Przesłuchanie personelu hotelu przyniosło jeszcze więcej pytań niż odpowiedzi. Po raz pierwszy kobieta skontaktowała się z hotelem 22 maja i zarezerwowała pokój (policja nie podała w jakim terminie). Jednak w środę 31 maja znów zadzwoniła i powiedziała, że jednak przyjedzie dziś wieczorem i prosi o pokój dwuosobowy.

Zameldowała się o godzinie 22:44. Wtedy w hotelu panował bardzo duży ruch, ponieważ akurat przyjechali goście z lotniska, którzy przylecieli 3 samolotami lądującymi niemal w jednocześnie. Kobiecie udało się zameldować bez dowodu tożsamości i zapłaty. Na formularzu podała fikcyjne dane, jednak można ustalić, że znała belgijski system numerowania telefonów i strukturę kodów pocztowych. Prawdopodobnie była z ciemnowłosym mężczyzną, który wymieniał w recepcji walutę (dolary), ale równie dobrze mógł być to przypadkowy gość. Recepcjonistki zeznały, że Jennifer znała niemiecki i angielski.

Policja postanowiła przejrzeć pasażerów linii lotniczych, jednak nie przyniosło to rezultatów. W dodatku tego dnia część policjantów strajkowała, a więc kontrolą paszportową na głównym międzynarodowym lotnisku w Norwegii zajmował się tylko jeden oficer. Czy Jennifer specjalnie wybrała dzień strajku i bardzo pracowitą godzinę na zameldowanie się?

Przeanalizowano kartę do pokoju kobiety – rejestrowała ona tylko wejścia. Po raz pierwszy użyto jej w dniu przyjazdu o godzinie 22:44, a później o 24:21. W ciągu kolejnych trzech dni użyto jej tylko 5 razy. W piątek 2 czerwca kobieta rano zeszła do recepcji, żeby przedłużyć pobyt do niedzieli, a o 20:06 zamówiła jedzenie. Ostatni raz żywą widziała ją pani serwująca posiłek, która bardzo dobrze zapamiętała tajemniczą kobietę, ponieważ dostała od niej 50 koron napiwku (gdy dostawali 10 koron uważali, że to dużo). Odniosła wrażenie, że to stewardesa. Pani z obsługi zauważyła, że pokój kobiety był zupełnie nietknięty, jakby nikt w nim nie mieszkał od czwartku, gdy był sprzątany. Co ciekawe sekcja zwłok wykazała, że posiłek został zjedzony kilka godzin przed śmiercią, a nie dobę wcześniej. Dlaczego zamówiła wieczorem jedzenie, które zjadła dopiero następnego dnia po południu?

Przesłuchano także osoby sprzątające pokój w czwartek. Jedna z nich dobrze zapamiętała buty, które były w pokoju, ponieważ bardzo jej się spodobały. Jednak okazało się, że na miejscu zbrodni jest tylko jedna para szpilek, zupełnie innych niż te, które zapamiętała pokojówka. Gdzie więc się podziały tamte buty?

Przesłuchano innych gości mieszkających na tym piętrze. Jednak sąsiedzi nie zauważyli nic podejrzanego.

Policja miała kilka teorii co do tożsamości kobiety. Podejrzewano, że mogła być członkinią gangu narkotykowego, służby wywiadowczej, płatną zabójczynią lub ekskluzywną prostytutką. Mogła też być po prostu przygnębioną kobietą, która przyjechała do Oslo popełnić samobójstwo. Niestety żadnej z tych teorii nie udało się potwierdzić. Nie zgłosił się nikt, kto rozpoznałby kobietę. Żaden rodzic, siostra, sąsiad, współpracownik ani były chłopak. Po roku policja zrezygnowała ze śledztwa i 26 czerwca 1996 roku kobieta została pochowana w anonimowym grobie na cmentarzu w Oslo. Na pogrzebie byli tylko pracownicy cmentarza, fotograf i jeden badacz.

Sprawa śmierci w hotelu Plaza Hotel została bardzo dokładnie opisana na stronie VG. Znajduje się tam też cała lista dowodów w sprawie, zdjęcia, a nawet można wirtualnie obejrzeć miejsce zbrodni.

#historieriley (tag do obserwowania lub czarnolistowania) #ciekawostki #kryminalne
riley24 - Śmierć w Oslo Plaza Hotel

W 1995 roku elegancka młoda kobieta zameldował...

źródło: comment_r55L4nFgixJR71UluBNHvV1HeuWshBS7.jpg

Pobierz
  • 153