Wpis z mikrobloga

Dzisiaj parę słów o tradycyjnej medycynie chińskiej (po angielsku w skrócie TCM).

W końcu wybrałem się do przychodni (chyba tak to można nazwać) TCM. Wybierałem się dość długo, ale jakoś nigdy wcześniej nie dotarłem. Tym razem znajoma szła więc pomyślałem, że będzie raźniej no i też pomoże jakby były problemy z językiem. Chciałem spróbować akupunktury i stawiania baniek.

Wizyta zaczyna się od konsultacji z "doktorem" (znajoma użyła słowa sensei), który pyta co mi dolega. Powiedziałem, że miałem nie tak dawno skręconą kostkę i od tej pory mi coś w niej przeskakuje, co w sumie było prawda. Sensei (akurat babka) poradziła parę zabiegów. Koleżanka sie przydała bo angielski tej babki był dość kiepski, co jest dość dziwne jak na Singapur.

Wylądowałem na kozetce. Pierwszy był dokładny masaż koski i podudzia. Dość mocny, ale jak byłem kiedyś na rehabilitacji kostki po skręceniu to mnie mocniej masowali. Następnie było obijanie takimi bambusowymi pałeczkami, co niby miało poprawić przepływ krwi, nie bolało, nawet przyjemne. Następnie była akupunktura, ale tylko na kostce. Niestety nic nie widziałem bo leżałem na brzuchu. Praktycznie nic nie czułem żadnych ukłuć, nie wiem do konca ile ich było - podejrzewam że z 8. Mając doświadczenie po obejrzeniu Dnia Świra leżałem bez ruchu (jakieś 10 minut). Po czym babka równie bezboleśnie igły wyciągnęła.

Na koniec zostały bańki. Kiedyś ojciec mi opowiadał jak jego babcia stawiała bańki przy przeziębieniu. Ja miałem stawiane bańki metodą tradycyjną, czyli szklane naczynia, do których na chwilę wklada się płonący patyk, żeby podgrzać powietrze w środku, następnie przykładane do ciała, a ochładzające powietrze się kurczy i powoduje zassanie skóry. Babka postawila z 8-10 baniek i po jakichś 10 minutach przesunęła w inne miejsce, znów na 10 minut.
Ani nic nie bolało, ani te naczynia nawet gorące nie były. Po tym wszystkim zostało mi kilka ogromnych, okrągłych malinek, ale po ich ilości i intensywności zgaduję, że to była bardzo lagodna wersja.
A wiem to bo widuję takie malinki u innych osób zarówno na ulicy (zwłaszcza kobietom wystają czasem zza sukienek), albo u wspomnianej koleżanki, która regularnie korzysta z tradycyjnej medycyny chińskiej.

Cała impreza kosztowała mnie 75 S$, czyli ponad 200 zł, za w sumie ponadgodzinną wizytę. Dość drogo (a to i tak po małej zniżce), ale to była jakaś lepsza przychodnia. W mniejszych, ulicznych jest ponoć sporo taniej.
Nie sądzę, że mi to cokolwiek pomogło. Ciężko mi uwierzyć, że to działa. Ewentualnie te bańki może, jak czytałem, zwiększą odrobinę odporność. Ale Chinczycy widać wierzą, chodzą i korzystają regularnie. Raczej traktuję to jak wizytę w spa czy na saunie czy na masażu. Nie wyleczy, ale też nie zaszkodzi, a poprawi samopoczucie.

Na zdjęciu moje plecy z bańkami. Daję +18, bo może kogoś to obrzydzi.

#ciekawostki #singapur #chiny #medycynaalternatywna
Nie taguję ani # ziemba ani # medycyna ;)
Pobierz kotbehemoth - Dzisiaj parę słów o tradycyjnej medycynie chińskiej (po angielsku w skr...
źródło: comment_E86YVjfsVMf6o8xhwkfPbEdDksQTFrCc.jpg
  • 2