Wpis z mikrobloga

Nie miałem ostatnio czasu, więc dopiero teraz zobaczyłem dwa ostatnie odcinki Westworld.
TEN SERIAL TO #!$%@? M A J S T E R S Z T Y K

~~Dalej będą spoilery~~ !SPOILER ALERT!

Twórcy bajerancko przeplatają bieżące wydarzenia z retrospekcjami, które wespół tworzą ciekawą mozaikę fabularną. Nie mówiąc już o tym jaki świetny plot twist z tym związany mieliśmy pod koniec pierwszego sezonu. Niby irytowało mnie podczas oglądania, to że scenarzyści zdawkowo dozują nam jakieś wskazówki fabularne, ale kurde przez to wkręciłem się w ten serial jak w mało który. Dobrze chociaż że sporo się kręciło wokoło Bernarda, bo bez tego to bym się chyba nie połapał w fabule.
Bez kitu, nie przypominam sobie innych produkcji w których tyle razy miało się wrażenie, że napięcie sięga zenitu, a tu jeb 15 minut później znowu widz dostaje bombę na twarz. Pod kątem rozwoju świata i otoczenia bohaterów jest to serial wręcz perfekcyjny. Piękne kardy pełne zachwycających krajobrazów podkreślają rozmach tego świata.
W ostatnim odcinku nieźle wyszła Clementine, która była uosobieniem śmierci, jeźdźcem apokalipsy na białym rumaku.
Do gusty przypadły mi jeszcze dopieszczone sceny jak byki w S02E10 wyrywają się na ludzi z karabinami. Spowolnione tempo, muzyka, kapitalne zdjęcia i obłędny klimat stylistyki serialu, czyli mieszanki si-fi z dzikim zachodem.
Co prawda z lekka bzdurna była próba pokazania w S02E10 że ludzie są gorsi, żeby fabularnie uskrzydlić mniemanie hostów o swojej wyższości. Uogólnienie tego punktu widzenia wydaje się trochę kuriozalne i wręcz śmieszne.

I teraz tak, czy ostatnia scena po napisach jest refleksją kończącą gry kolesia w czerni z Fordem? Scena suponuje przeskok w czasie, rozgrywanie się jej w przyszłości. Można to odbierać jako epilog krzyczący: udało się, nieśmiertelność jest możliwa.

Motyw ziemi obiecanej hostów w postaci wirtualnego świata wydał mi się słaby...

Ogólnie uważam że pomysły reżyserów na fabułę drugiego sezonu poszły w mniej atrakcyjnym kierunkiem, niż mógłbym się spodziewać po fantastycznym pierwszym. Taka wirtualna arkadia nie ma w sobie niczego interesującego i wydaje się być głupią opcją. Przecież to nawet nie byłby happy end, bo ryzyko zniszczenia tego świata wisiałoby nad nimi cały czas. No i zbudowanie wszystkich działań Maeve w 2 sezonie na odnalezieniu córki i zapewnieniu jej bezpieczeństwa było dla mnie również banałem. I to z dupy zatrzymanie walczących hostów żeby mała uciekła do Narnii. No iks #!$%@? de. Szczytne idee są nudne, ludzie z HBO chyba o tym zapomnieli kręcąc tą scenę.

No i nie wyobrażam sobie jak będzie wyglądać trzeci sezon.

Za to mega podobało mi się podczas oglądania to, że serial zmuszał mój mózg do tworzenia nowych teorii co kilka minut.
Twórcy genialnie zrobili tą zagrywkę pod koniec 1 sezonu z tym, że dopiero wtedy okazało się że William jest człowiekiem w czerni. Nagle wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować. Zresztą samo opowiadanie historii w tej produkcji jest wyśmienite. No i akcji też nie brakuje. Jest trochę zwrotów, siania zniszczeni etc.

Najlepsze jest oczywiście to, że serial stawia co chwilę widzowi dziesiątki pytań na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Czy jeżeli ucieczka Maeve jest zapisana w jej historii, czy możemy tu mówić o świadomości? Skoro ingerował w nią Ford (czy tam Arnold, trochę się w tym pogubiłem w drugiej połowie pierwszego sezonu) to czy to co oglądamy jest jedynie drogą do jej świadomości?
Świetnie było też oglądać jak Dolores zmienia się w Wyatta. Maeve która ma własnie zaprogramowaną historię ucieczki dopiero raczkuje w porównaniu z tym co działo się z Dolores.

Motywy Forda też są ciekawe. Dlaczego podejmuje on takie decyzje, a nie inne? Jakby się zastanowić i stanąć nieco z boku to w konkluzji nie jest on żadnym złoczyńcą, ale kimś kontynuującym dzieło swojego przyjaciela, Arnolda, po tym jak uzmysławia sobie jego ambitny cel. Cała narracja i zachowania Forda nabierają większego sensu dopiero po S01E10, a i tak oglądało się poprzednie 9 odcinków z wypiekami na twarzy.

Nie przypominam sobie w ostatnich latach innego serialu, który zmuszałby do takiego analizowania i tworzenia tak dużej ilości teorii.

Kreacja i gra aktorska Dolores (Evan Rachel Wood) rewelacja.
Relacja Dolores i Bernarda pełna podejrzliwości, ukazana była bardzo dobrze. Można pokusić się tu o stwierdzenie że dość groteskowym okazał się fakt, że to właśnie ta podejrzliwość zadecydowała finalnie o wielkim zrozumieniu wzajemnych działań i zrozumieniu przez Bernarda że #!$%@?ł i że finalnie Ford miał rację.

Bardzo dobrze też że mogliśmy przekonać się że w umyśle Teddego zaczyna pojawiać się również pewna samoświadomość, bo do tej pory był takim sztywniakiem-robotem.


Liczyłem jednak że będzie z nim na koniec jakaś ciekawsza akcja.

No i urzekła mnie scena z pierwszej połowy drugiego sezonu w której Maeve dysputuje z Lee o jego byłej miłości i to ona tłumaczy mu niepowtarzalność tego uczucia. Ogólnie to Lee Sizemore na wielki plus. Aż przypnę do tego wpisu poniżej zdjęcie tego cichego bohatera.

Frajda przy oglądaniu była niesamowita, więc produkcję uznaję za ZACNĄ. Ten serial to jakość na niespotykaną w telewizji skalę. Przejście od typowego dnia w świecie Westworld, do rozpierduchy na jakiej serial obecnie skończył scenarzyści poprowadzili po mistrzowsku. Amen.

#westworld #seriale #hbo
chwed - Nie miałem ostatnio czasu, więc dopiero teraz zobaczyłem dwa ostatnie odcinki...

źródło: comment_jnXLYy3RXbUma2WQFCQ4hzMIZL4hVMIZ.jpg

Pobierz
  • 5
@chwed:

Motyw ziemi obiecanej hostów w postaci wirtualnego świata wydał mi się słaby...

Też myślałem do samego końca że to gówno, do momentu kiedy czarna Dolores otworzyła torebkę a tam w środku kule. Wychodzi na to, że hosty w tym miejscu robiły zrzut pamięci i wyłączały ciała, a Dolo odtwarzała je w maszynce już poza parkiem z danych wywiezionych z parku w torebce. Stąd ta "brama".