Wpis z mikrobloga

Konflikt na bliskim w schodzie jest czymś na zasadzie obecnego konfliktu na skale konfliktu globalnego, zaangażowane jest w to wiele państw. Czujemy się trochę jak nwm. Anglicy obserwujący jak Rosja i III Rzesza rozszarpuje Polskę, gdy my siedzimy miło w domku pijąc herbatkę i jedząc herbatniki. Objawia się to też na innych torach. Wojna taka jaką znamy z IIWŚ nie ma sensu bytu z uwagi na ogromny wpływ korporacji w niemal każdym już zakątku świata i teraz o ewentualnej wojnie domowej czy konflikcie zbrojnym decyduje tylko poziom gospodarczy tego państwa i to jak jest ono rozwinięte. Mamy do czynienia z wojnami Hybrydowymi i pewnie już nowymi formami wojen gospodarczych. Kraje powiedzmy rozwinięte przynoszą spory dochód korporacją, napędzając własne gospodarki i kieszenie prezesów. Kupujemy ich produkty, jemy ich jedzenie, produkujemy ich części samochodowe itp itd. Kryzys czy konflikt oznaczałby osłabnięcie przepływu towaru, gotówki, zmniejszenie handlu, konsumpcji i konieczność wycofania wielkich marek z krajowego rynku, który tak naprawdę dominują. Na przykładzie drugiego co do wielkości miasta na Dolnym Śląsku można zaobserwować jak naturalny, państwowy przemysł wydobywczy węgla dla potrzeb narodu sprytnie zastąpiono Strefą Ekonomiczną i produkcją krzeseł samochodowych czy płytek kafelkowych produkowanych dla kogoś. I te przepaście pozostaną, muszą być państwa bogate i biedne, ten poziom może niby zostać podniesiony, ale przepaść zawsze będzie istnieć a dzięki globalizacji ceny zostaną upodobnione ale będą diametralnie przekładać się na poziom życia. Dla przykładu 1600 wypłaty, złoty lub euro i zakup: Mercedes za sześć tysięcy euro czy taki sam Mercedes za pięćdziesiąt tysięcy złotych. Zawsze musi pozostać przepaść. Zmierzam też do tego, że w odległym kraju bogatym w naturalne źródła, który jest słabo rozwinięty i nie zdaje sobie o tym sprawy, lub zdaje i zmierza w kierunku rozwoju, jest dosyć dobrze osadzony na szlaku handlowym dobrze jest mieć spory wpływ w gospodarce, bo kraj będzie się rozwijał i przynosił dochody. A najlepiej całkowity, sprywatyzować dobra i je wykupić. Jeśli nie udaje się to z obecnym rządem, dyktatorem, można dzięki mediom zniszczyć jego opinię, następnie zbudować silną opozycję polityczną wspieraną przez zachodnie Media, która spróbuje wprowadzić demokrację. Ta opozycja może też być siłą złożoną z ruchu oporu, partyzantów wyposażonych w broń i świetnie radzących sobie z przejęciem władzy w bardzo krótkim czasie po puczu i rebelii. Łatwo też wywołać konflikt etniczny i tak dalej. Potem na stołkach pojawiają się ludzie których świat i to państwo tak naprawdę nie zna i którzy mają zagwarantowaną pozycję na następne dekady, jeżeli będą wypełniali wolę tych, którzy w nich inwestują i którym odsprzedają narodowe dobra. Np. Wodę pitną w Afryce, którą skrupulatnie wykupuje i prywatyzuje Nestle. Do tego napędzanie strachu i faszerowanie fałszywymi, błędnymi informacjami społeczeństwo rozwinięte, które uważa media za źródło wiarygodnej wiedzy (Droga rozwoju przesyłu informacji: poczta pantoflowa->gazeta->radio->telewizja->internet), z uwagi na wiele ważnych i rzetelnych informacji, których jest jednak znikomy procent względem tej fałszywej. Mam na myśli np. Karambol na A4, Zima dopadła drogowców, zachowajcie ostrożnosć, Akcja Znicz, Pogoda, Sport i tak naprawdę na tym się to kończy. Kiedy masz wszystko podane na tacy i do dyspozycji 324 kanały w ofercie High Definition ciężko, ale naprawdę ciężko jest odszukać to co właściwe. Z tym, że trzeba to opłacać, prąd, telewizję, internet, który wysyłają Satelity wysłane w kosmos przez potężne koncerny. A panowie prezesi chcą siedząc w swoich jachtach, lub rezydencjach rywalizować z innymi panami i grać w grę o losy świata, w grę wpływów za zamkniętymi dla nas drzwiami. W końcu politycy są jedynie głosem ludu, Ci medialni głosem partii, za partią stoi prezes partii. Prezes lobuje na rzecz pewnej firmy. Firma należy do spółki kapitałowej. W zarządzie zasiada pan. Ten pan pracuje lub postępuje zgodnie z poleceniami innego pana. To chore i ciężko jest odnaleźć się w takim świecie sprzeczności i odróżnić właściwe dobro od zła. Dla tego trzeba zajmować ludzkie umysły pracą, regułami, zasadami, nakazami, nakazywać ich przestrzegać, potępiać pewne zachowania, tworzyć komórki które zajmują się monitorowaniem działań ludzkich i reagowaniem na nie. Np. Wojna z narkotykami. Spójrzmy wstecz - Antyk, śmierć Jezusa, Średniowiecze i palenie na stosach, Renesans, Oświecenie, Barok i tak dalej aż do XX wieku. Co na przestrzeni lat było złe, co się okazało właściwe, co świat zaakceptował, z czym się pogodził, jakie nagłe i nieoczekiwane zmiany w nim zachodziły. I spójrzmy jak szybko rozwija się świat od 1990 roku. W jakim zastraszającym tempie rozwija się technologia. Początek lat 2000 w Polsce - jesteś w stanie trafić do paczki przyjaciół w swoim dużym mieście bez konieczności użycia telefonu, dostać pracę bez posiadania telefonu i adresu e-mail. Jesteś niemal anonimowy. Dziś? Wszystko o Tobie zapisywane jest na terabaitach dysków jednej z sieci serwerów komputerowych zbudowanej na zlecenie rządu. Nie dostaniesz pracy bez adresu e-mail. Dajesz znać o każdym swoim ruchu, każdej tajemnicy, każdym aspekcie swojego życia rządom i obcym ludziom. Jest tak dużo ludzi na świecie, że nikt nie jest w stanie poradzić sobie z ich kontrolowaniem. Dlatego dajemy wszystko o sobie na tacy, podświadomie wmawiają nam teraz, że to właściwe. Wolność odchodzi z tym wiekiem. Jeżeli Unia Europejska przerodzi się w to wielkie państwo, tak jak tego chce Shultz... Nie wiem co nas czeka, ale to będzie niezła jazda. Dodam, że nie czeka nas żadna wojna. Czeka nas jedno wielkie więzienie na tej planecie, nie patrzymy już na to co widzimy globalnie ale kosmicznie. Świat przestał być wielką zagadką, teraz kosmos staje się dla nas zagadką. Nasza planeta staje się naszym więzieniem, obozem pracy dla konsumpcyjnych istot, które dają się czipować, żeby móc płacić za kawę bez karty, których każdy ruch jest monitorowany i zapisywany. Co za #!$%@? futurystyczny bullshit. Dodam, że czuję się czasami nieswojo. Mój kolega cukrzyk z pracy ma w ręce jakiś smart-sensor do pomiaru poziomu cukru, który wymienia na nowy co 14 dni i dzięki temu może swoim smart-phonem mierzyć dokładny poziom cukru w swojej krwi bez konieczności używania miernika i nakłuwania palców. Co za bullshit. Witamy w nowej cywilizacji. Jeżeli gdzieś się mylę, proszę o zacytowanie wybranych fragmentów i podanie przykładów, że nie mam racji.


  • 2