Wpis z mikrobloga

163320 - 300 = 163020

Długo za mną ten dystans chodził, nadszedł w końcu urlop, ale coś nie mogłem się zebrać w tym tygodniu. W końcu definitywnie postanowiłem, że w niedzielę ruszam. Za cel obrałem sobie dojazd do Kotliny Jeleniogórskiej, później Przesieka i wjazd na Przełęcz Karkonoską (co może pójść nie tak?). Start 6:10, z rana dość zimno bo 14 stopni ale zachęcony prognozą, że ok. 8:00 ma już być 20 nie zakładam nic poza standardowym okryciem. Wszystko szło dobrze do ok 100km, gdzie okazuje się, że jest jakiś objazd i kieruję się bardziej w lewo przez co po dojechaniu do DK3 okazuje się, że mam dobre 30km do nadrobienia. Na dzień dobry wbiłem się na jakiś morderczy podjazd, by później lecieć przez kilka km w dół. Doganiam jakąś panią na bicyklu (miała konkret łydę), przeganiam i jadę dalej. Niestety mylę trasę i znów nadrabiam kilometry. Po paru chwilach wspomniana pani znów jest przede mną. Okazuje się, że tutejsza i poleciła najszybszą trasę do celu. Przejeżdżam przez Myślenice, Łomnicę i Sosnówkę, gdzie miałem później zamiar tradycyjnie wpaść na pstrąga prosto ze stawu. Sprawdzam nawigację, mapy kierują mnie najszybszą drogą. Jadę asfaltem by po chwili spotkać się ze ścianą, 15-20% spokojnie. Zastanawiam się czy jest sens, jak za chwilę pewnie będzie zjazd. Szukam alternatywnej trasy, która jest tuż obok. Okazuje się, że to szuter, piach, żwir a po wyjeździe z lasu łąka - super. Tribanek jednak dał radę i po chwili jestem już w Podgórzynie. Do Przesieki zostaje jakieś 2-3km. Cały czas pod górę, nie wiem niestety gdzie zaczyna się segment więc jadę na czuja. Po sprawdzeniu nawi okazuje się, że mam już 160km, 1800m w górę, na zegarze 13:00 a jeszcze przydałoby się coś przekąsić. W dodatku robi się mocno stromo i brakuje sił. Postanawiam zawrócić, szybki przejazd przez wspomniane mieściny, dojazd o Cieplic, przejazd przez DK3 i kieruję się na Goduszyn. Zastanawiam się czemu nikt tu nie jeździ skoro taka fajna i prosta trasa. Za chwilę już wiem - 250m w górę na 7km. Niby nie aż tak dużo, ale trochę męczące. Po przejechaniu mordęgi w końcu mam z górki - i to dobre kilka kilometrów. Zajeżdżam w końcu do sklepu na jakieś papu i uzupełnienie bidonów. Po drodze czekają mnie jeszcze dwa niespodziewane podjazdy by w końcu się wypłaszczyło - dalej trasa, którą już znam. Kryzys przyszedł ok. 250km, niby nogi nie bolą, kolana przestały, ale męczy mnie same kręcenie. Już przed samym domem, kiedy pokonuję ostatni pojazd odzyskuję siły i docieram do domu. Ufff! Ale to było dobre. Jak sobie teraz myślę, jechać 150km żeby robić najcięższy podjazd w Polsce to trochę porwałem się z motyką na słońce, niemniej dystans cieszy. Prawdopodobnie ostatni tak długi w tym roku, ale na pewno nie jedyny w ogóle.

Statystyki:

Dystans: 300 km
Wertykalnie: 6865m(↑3414m/↓3451m)
Czas: ◷12:22:20
Średnie tempo: 2:28 min/km
Średnia prędkość: 24,29 km/h
Kalorie: 8125 kcal
Średni puls: ❤127.218bpm
Maksymalny puls: ❤169bpm

W tym tygodniu to już 485km!
#rowerowyrownik #ruszmirko #100km #200km #300km
  • 2